Pierwsze co zrobiłam po wejściu do naszego apartamentu (raz
na jakiś czas można zaszaleć, w końcu to mają być wakacje życia) to rzuciłam
się na łóżko we wcześniej wybranym pokoju. Mimo, że przespałam cały lot byłam
zmęczona. Stop ! Nie przyjechałam tu spać, równie dobrze mogę to robić we
własnym mieszkaniu. Postanowiłam dokładnie obejrzeć nasz tymczasowy dom. Był idealny.
Przestronny, nowoczesny i przytulny za razem. Ogromny salon z wielgachną kanapą
i mega mięciutkim, białym dywanem (trzeba będzie na niego uważać). Spora kuchnia, wprost raj dla May, połączona z jadalnią. Do tego trzy pokoje z łazienkami. Niby
podobne, ale każdy był w jakiś sposób wyjątkowy. Dzięki Bogu obyło się bez
kłótni przy ich wybieraniu. No i najlepsze wielki balkon z zapierającym dech w
piersiach widokiem na plażę i ocean. O tak, zdecydowanie tu będę spędzać
najwięcej czasu. Gdy przejrzałyśmy już wszystkie zakamarki zebrałyśmy się w
salonie na kanapie.
- Tu jest cudownie, chce tu zamieszkać! - zaczęła Any.
- To dopiero początek - poprawiłam się na kanapie.
- Masz rację, jeszcze tyle przed nami. Chłopcy, plaże, ocean,
słońce, imprezy i chłopcy.
- Czyżby przymierzasz się do kolejnego podejścia w szukaniu księcia z bajki? - Tak,
tak Any nadal wierzy, że on gdzieś istnieje i czeka na nią na białym rumaku ;P
- Kiedyś go znajdę, zobaczysz. - wystawiła mi swój
różowiutki język.
- Szczerze ci tego życzę kochanie.
-Dobra, moje panie dość tego. Może dziś już nigdzie nie wychodźmy.
Nie wiem jak wy, ale ja nie mam ochoty iść gdziekolwiek, podróż zrobiła swoje.
Proponuję się rozpakować i wziąć odświeżającą kąpiel. Ja w między czasie
ugotuję coś pysznego. Zjemy i obejrzymy jakiś dobry film. Co wy na to? - Mamusia
May się w niej obudziła, ale stwierdziłyśmy, że to niezły pomysł i rozeszłyśmy
się do swoich pokoi. Jak "mamunia" kazała, tak też zrobiłam.
Zmierzyłam się ze swoimi walizkami. Nie było łatwo, bo moje pakowanie polegało
na wrzucaniu do walizek ubrań (na samą myśl o pakowaniu się w drogę powrotną
mam ciarki), wszystko więc było poplątanie, wymięte i Bóg wie co jeszcze, ale dałam
radę, w końcu nazywam się Dulce. Po tych ciężkich zmaganiach przyszedł czas na
nagrodę - kąpiel. Weszłam do łazienki i stanęłam przed życiowym wyborem -
prysznic czy wanna? Nie było łatwo. Ostatecznie mimo mojej bezgranicznej
miłości do pryszniców (chyba coś o tym wspominałam?), zdecydowałam się na wannę,
a co ? Nalałam gorącej wody i zanurzyłam się w puszystej pianie. O tak,
lampeczka wina i stąd nie wychodzę. Lampeczki nie było, ale i tak trochę tam
posiedziałam. Nienawidzę zimna, więc gdy woda zaczęła robić się chłodna
stwierdziłam, że wystarczy tych rozkoszy. Szybciutko ubrałam się w piżamkę i
dołączyłam do dziewczyn w kuchni.
- No nareszcie, umieram z głodu ! Możemy już jeść May? -
naprawdę tak długo mi to zajęło?
- Jesteśmy wszystkie, więc chyba tak. Dziś specjalnie dla
moich pączuszków spaghetti. - czy wspomniałam, że Maite ma zwyczaj przezywania
ludzi różnymi nazwami potraw i produktów spożywczych ? Takie zboczenie
kucharza...
- Czy usłyszałam spaghetti ?!? - Dlaczego reaguje tak na
spaghetti May?? Ponieważ to nie są zwykłe kluski z sosem, to jest poezja. O
nie...Wcale nie przesadzam. Nasza kochana kuchareczka sama wymyśliła sos do tego
jakże wytwornego dania. To jej ściśle tajny przepis, nawet nam nie chce go pokazać.
- No właśnie ona zrobiła spaghetti, a ty siedziałaś w tej
łazience jak głupia ! - wygląda na to, że Any naprawdę jest głodna. Zadarłam ze
złym człowiekiem.
- No już Anulka, jakoś ci to wynagrodzę. - uśmiechnęłam się,
aby ją jakoś udobruchać. W odpowiedzi zaczęła poruszać brwiami w zabawny
sposób, a ja już wiem co to oznacza i czego chce. ZAKUPY!!!
- Kochanie tylko nie to jesteśmy na wakacjach. Wymyśl coś
innego. - spojrzałam błagalnym wzrokiem.
- Nie to nie. Możesz darować sobie odzywanie się do mnie bo
nie zamierzam odpowiadać. - mała szantażystka...
- Okay, okay niech ci będzie. - no co miałam zrobić ??
- Dziękuję! Wiesz, że cię kocham! - podbiegła do mnie,
przytuliła i pisnęła w ten swój charakterystyczny sposób prosto do mojego
biednego ucha.
- Maite idziesz z nami. - nie chce przechodzić przez to
sama.
- Razem na pewno dacie radę... - oj nie, nie dam ci się
wymigać.
- May musisz iść, wybiorę ci coś ekstra. - Any już na samą myśl
o zakupach zaczyna świrować.
- No właśnie May będzie super. - Powiedziałam to najbardziej
przekonująco jak tylko umiem. Ona musi z nami iść.
- Niech wam będzie... - spojrzała na mnie wrogo, na co
uśmiechnęłam się zwycięsko.
Po kolacji zasiadłyśmy wygodnie na kanapie, nalałyśmy wina
do lampek i zaczęłyśmy oglądać film wybrany przez Any. Seans się skończył i wszystkie
udałyśmy się do swoich pokoi po wcześniejszym życzeniu sobie
"Dobranoc". Położyłam się wygodnie w łóżeczku i zasnęłam. Brazylijski sen zaczyna przeradzać się w rzeczywistość.
.............................................................................................................................................................................................
Oto i trójeczka.Mam nadzieję, że choć trochę przypadnie Wam do gustu.
Dajcie znać co myślicie xx