środa, 23 września 2015

Siete

Spałam sobie w najlepsze, kiedy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Postanowiłam nie odbierać. Nawet w wakacje nie mogę się wyspać ? Telefon przestał dzwonić i nastała błoga cisza. Nie łudźcie się, że na długo. Ktoś nie dawał za wygraną. Jeśli to moja mama z kolejnymi pytaniami,  to nie ręczę za siebie. Sięgnęłam ręką po urządzenie, które znajdowało się na szafce nocnej i odebrałam nie spoglądając na wyświetlacz.
- Trochę spokoju. Czy tak wiele żądam ? - powiedziałam nie do końca przytomna.
- Myślałem, że się obraziłaś, ale z tego co słyszę to jeszcze śpisz. - usłyszałam znajomy  śmiech w telefonie.
- Wiesz która jest godzina ?  - spytałam pełna wyrzutu.
- Dochodzi  13. - powiedział to ze spokojem w głosie, a ja tylko zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Zegarek pokazywał 13. Dlaczego nikt mnie nie obudził ?
- Aha... - przeciągnęłam najdłużej jak tylko potrafię.
- Co "aha" ?
- Myślałam, że jest wcześniej... Coś się stało ?
- Chciałem tylko zapytać czy nadal wyrażacie chęć pójścia do klubu. - jak oficjalnie...
- No jasne, to znaczy nie rozmawiałam jeszcze z dziewczynami, ale spokojnie na pewno się zgodzą.
- To świetnie, mam po was przyjechać ?
- Nie, przyjedziemy taksówką. - nadal mówiłam rozespanym głosem.
- Na pewno ?
- Tak, o której mamy być ?
- Może 20 ?
- Świetnie.
- Zaraz wyślę ci adres, a ty śpioszku wstawaj, wypij kawkę na rozbudzenie i przygotuj się na świetną zabawę - nazwał mnie śpioszkiem ? 
- Tak jest kapitanie.
- Do zobaczenia.
- Pa, pa. - odpowiedziałam, po czym rozłączyłam się i odłożyłam telefon na jego poprzednie miejsce.
Wygramoliłam się z łóżeczka i w piżamie powędrowałam w poszukiwaniu dziewczyn. Daleko szukać nie musiałam. Siedziały na kanapie w salonie i oglądały jakiś program w TV.
- O wstała nasza śpiąca królewna ! - zawołała Any na mój widok.
- Daruj sobie... Dlaczego nikt mnie nie obudził ? - zapytałam z wyrzutem.
- Pomyślałyśmy, że może pisałaś całą noc ze swoim nowym przyjacielem, więc należy ci się trochę snu - odezwała się znowu Any biorąc łyk cieczy na którą miałam ochotę.
- Spałam całą noc i też chce kawę.- spojrzałam proszącym wzrokiem na May, która od razu poszła do kuchni spełnić moją prośbę - A skoro jesteśmy już przy Niall'u to zaprosił nas dziś do klubu.
- I oczywiście przyjęłaś zaproszenie.
- Mhm. - wymruczałam tylko.
- W sumie chętnie pójdę potańczyć.  - wychyliła się zza ściany May.
- No przyznaj, że ty też masz ochotę troszkę potańczyć... - mówiąc to zaczęłam się do niej zbliżać, aż w końcu ją przytuliłam. Na szczęście się nie opierała.
- Ugh... Jak ja z tobą wytrzymuję ? - zapytała głośno wzdychając.
- Nie wiem. - odpowiedziałam i wyszczerzyłam do niej swoje zębulki. - To co ?
- Wiesz jak kocham tańczyć, więc odpowiedź jest prosta. - przytuliłam ją jeszcze ciaśniej.
- Co tu się wyprawia beze mnie ? - zapytała wchodząc do salonu May i dołączając się do uścisku.
- Dobra wystarczy, zaczyna brakować mi powietrza. - powiedziała Any udając, że się dusi. Ociężale odstąpiłyśmy od niej i zajęłyśmy miejsca obok. Jak się okazało oprócz kawy nasz szef przygotował mi też tosty. Kocham tę dziewczynę. - I jeszcze jedno ten cały Niall nie jest dla ciebie. On jest za uroczy, wlazłabyś mu na głowę.
- Dzięki kochanie... Kto w ogóle powiedział, że chcę się z nim spotykać ? Myślę, że możemy zostać wspaniałymi przyjaciółmi. - w odpowiedzi usłyszałam tylko głośny śmiech przyjaciółek.
- Skarbie nie istnieje coś takiego jak przyjaźń damsko-męska, przykro mi... - zabrała głos blondynka, kiedy skończyła się śmiać.
- To prawda marcheweczko. -  dodała May.
- Udowodnię wam, że się mylicie. - wystawiłam im swój różowy język.
Kiedy skończyłam śniadanie była już 14, więc postanowiłyśmy, że nie ma sensu nigdzie wychodzić, bo zaraz będzie trzeba wracać, aby ogarnąć się przed dzisiejszym wyjściem. Przebrałyśmy się w stroje kąpielowe i położyłyśmy się na leżakach na naszym balkonie. Spędziłyśmy tam sporo czasu. Uwielbiam się opalać, więc dla mnie była to sama rozkosz. Przed 18 postanowiłyśmy, że czas zacząć się szykować. W pierwszej kolejności udałam się do łazienki wziąć prysznic. Postałam pod nim jakiś czas, z powodu mojej wszystkim wiadomej miłości do pryszniców.  Owinęłam się ręcznikiem i ruszyłam w stronę szafy. Co by tu ubrać ? Przeglądałam wszystko nie mając ochoty na żadną z moich rzeczy. W końcu postawiłam na małą czarną - zawsze się sprawdza. Była dość krótka ( spokojnie przykrywała co trzeba) lekko rozkloszowana u dołu, obszyta koronką na biuście i talii oraz u samego jej końca, u góry znajdował się czarny prześwitujący materiał utrzymujący całość na moich ramionach. Do tego czarne platformy, aby dodać sobie parę centymetrów i czarno połyskująca kopertówka. Zrobiłam ostrzejszy makijaż niż ten na co dzień, ale bez przesady, po prostu mocniej podkreśliłam oczy i usta, żebyście nie myśleli nie wiadomo co. Włosy lekko podkręciłam  i byłam gotowa. Czekaj. Nałożyłam złotą bransoletkę z koniczynką i teraz byłam gotowa. Zajęło mi to dobre dwie godziny. Tak wiem, moje ruchy powalają. Kiedy ostatni raz przeglądałam się w lustrze, aby upewnić się czy wszystko ok, do pokoju weszły dziewczyny.
- Juuuż ? - przeciągnęła Any. - Niall będzie zachwycony, idziemy. - powiedziała beznamiętnie.
- Ej! To nie dla niego. - udałam obrażoną.
- Niech ci będzie. Możemy zadzwonić po taksówkę ?
- Tak.
15 minut później taksówka już na nas czekała. Zeszłyśmy do niej i pojechałyśmy do wyznaczonego przez blondyna miejsca. Podróż zajęła nam mniej niż pół godziny, ale i tak byłyśmy spóźnione. Dojechałyśmy i wyszłyśmy z auta. Na zewnątrz było słychać dochodzącą muzykę z wnętrza klubu. Przed wejściem stało dwóch goryli. Ruszyłyśmy w ich stronę, ale jeden z nich zagrodził drzwi ręką.
- Mamy komplet. Przykro mi śliczne. - oj to wcale nie brzmiało jakby mu było przykro. Co my teraz zrobimy ? Niall pomyśli, że go wystawiłyśmy...
- Ale my jesteśmy umówione...
- Ale mnie to nic nie obchodzi. - teraz to na serio mnie wkurzył, najchętniej bym mu przywaliła, ale prawda jest taka, że nie miałabym z nim szans. Myślałam nad innymi sposobami jak się tam dostać i już traciłam nadzieję...
- One są ze mną, wpuść je. - usłyszałam głos blondaska. Ochroniarz zszedł nam z drogi i pokazał gestem ręki, że możemy wejść. Wystawiłam mu język w geście zwycięstwa.
- Hej słodka. - uśmiechnął się i przywitał pocałunkiem w policzek. - Hej dziewczyny.
- Hej blondasku. - odwzajemniłam uśmiech.
Weszliśmy głębiej, z każdym krokiem robiło się coraz głośniej i duszniej. Niall zaprowadził nas do stolika, przy którym siedzieli jego znajomi. Wyglądało to na miejsce dla VIP- ów, było tam trochę ciszej i mniej tłocznie. Blondyn zapoznał nas ze swoimi towarzyszami, wyglądali na fajnych ludzi. Niestety mój pęcherz dał o sobie znać.
- Zaraz wracam. - zwróciłam się do chłopaka.
- Zamówię ci coś. - odpowiedział tylko i zniknął.
Udałam się na poszukiwania toalety. Przeciskając się między spoconymi ludźmi odnalazłam swój cel. Wąski korytarz, na końcu którego czekało wybawienie. Nagle drzwi męskiej toalety się otworzyły i wyłonił się z niej Nnnn...nnnn....nn jak mu tam było... Jr. !!! Co on tutaj robi ?!?! Może cię nie zauważy... Taa... w tak wąskim korytarzu na pewno. Stanął przede mną zagradzając ręką przejście i uśmiechał się w ten swój cwaniacki sposób.
- Urosłaś krasnalku ? - zapytał. Krasnalku ?!?
- Zejdź mi z drogi Jr. - odpowiedziałam oschle.
- Nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi. - pogładził mój policzek ręką, którą od razu strąciłam. 
- Powiedziałam zejdź mi z drogi. - po pierwsze nie mam ochoty na niego dłużej patrzeć, a po drugie pęcherz coraz bardziej daje o sobie znać.
- Całus i jesteś wolna. - Powiedział po czym ułożył usta w dziubek. Co ? Czy ja się przesłyszałam ??
- Dupek !! - odepchnęłam rękę, którą zagradzał mi przejście. Ten tylko zaśmiał się i poszedł w stronę parkietu. Że też musiał tu przyjść. W Brazylii jest od groma klubów, a on przyszedł akurat do tego. To się nazywa mieć szczęście... Zdenerwowana poszłam do toalety, zrobiłam swoje i nadal nieźle wkurzona, przeklinając go w myślach szłam w kierunku naszego stoliku. Gdy miałam go już w zasięgu wzroku zmroziło mnie. Co ten dupek robi przy naszym stoliku ?!?! Stałam tam dobrą chwilę, kiedy Niall mnie zauważył i podszedł do mnie.
- Wszytko w porządku ? - zapytał z troską w głosie.
- Co on tu robi ? - wydusiłam z siebie.
- Kto skarbie ?
- Jr.
- To mój najlepszy przyjaciel. Znasz go ? - zapytał zdziwiony.
- Niestety tak... Twój najlepszy przyjaciel ? Przecież ty jesteś taki uroczy a on ugh....
- Jest dla mnie jak brat.
- Chyba wyrodni. - nie zdążyłam ugryźć się w język, ale chłopka zaśmiał się tylko jak zawsze, gdy coś palnę.
- Choć nie będziemy tu tak stać, zamówiłem ci coś ekstra. - podeszliśmy do stolika, a ja zmroziłam wzrokiem tego dupka, na co on znowu cwaniacko się uśmiechnął. Gdyby był w tym jakiś ranking, z pewnością by go wygrał. Wzięłam łyk drinka i nie mając ochoty patrzeć na niego poszłam na parkiet. O tak !! To coś co kocham!! Taniec !! Uwielbiam, kiedy muzyka przeszywa każdy skrawek mojego ciała i duszy. Jakbym była w jakimś transie. Niestety cały czas czułam na sobie czyjś wzrok, co mnie krępowało. Jestem na to przesadnie uczulona. Rozglądałam się za osobnikiem, który mi się przygląda, ale kiedy go zidentyfikowałam pożałowałam tego. To ON stojąc oparty o balustradę wlepiał we mnie swoje ślepia. Chyba zauważył, że go przyłapałam, ale mimo to nie przestawał się gapić. Postanowiłam się nie przejmować i dalej dawać ponosić się muzyce. Nagle poczułam, jak czyjeś dłonie oplatają się wokół mojej talii. Wzdrygnęłam się na ich dotyk, ale za sobą usłyszałam uspokajające "Shhh..." Zaczęliśmy bujać się w rytm muzyki, ale po chwili doszło do mnie, że znam te perfumy. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam JEGO. Jak tak szybko zmaterializował się koło mnie ?? Ninja ??
- A było tak miło... - powiedział zawiedziony, kiedy go odepchnęłam.
- Zostaw mnie !!!
- Nie powiesz, że ci się nie podobało ? - znowu ten cwaniacki uśmiech, jak ja go nienawidzę.  Po chwili znowu zmniejszył między nami odległość i wyczuwalne było tak nieznośne napięcie. Jego twarz zaczęła przybliżać się do mojej, a ja mimowolnie przygryzłam wargę. Czułam jak hipnotyzuje mnie tymi zielonymi iskierkami w oczach. Jego twarz była coraz bliżej i bliżej...

...................................................................................................................................................................................
Mamy siódemkę. Troszkę nieładnie ją zakończyłam....
:P
Do następnego xx

środa, 16 września 2015

Seis

Obudziłam się dziś w wyjątkowo dobrym humorze. Zwykle kiedy się budzę jestem ledwo żywa. Czuje się tak zmęczona jakbym wcale się nie kładła, ale dzisiaj było inaczej. Może to ten brazylijski klimat ? Od razu pokierowałam się do kuchni, gdzie jak zwykle zastałam dziewczyny. Chyba też dopiero wstały, woda na poranną kawę właśnie się zagotowała.
- Ja też poproszę. - powiedziałam na dzień dobry i usadowiłam się na jednym z krzeseł. May bez słowa postawiła trzy kubeczki z kawą, które zalała wrzątkiem.
- Na co dziś mają ochotę moje pomidorki ? - pomidorki powiadasz ?
- Sama nie wiem, zdaję się na ciebie. - ona na pewno ma już jakiś pomysł.
- To może naleśniki ? Co wy na to ? - a nie mówiłam...
- A mogą być z nutellą i truskawkami  ? - zapytała dziecinnym głosem Any.
- Mogą być z czymkolwiek zapragniesz ptysiu. To co naleśniki ? - obie przytaknęłyśmy i szef kuchni zabrał się do pracy, podając nam wcześniej kubki z kawunią. Oczekując na śniadanie przeglądałam instagram. Nim się obejrzałam na stole leżał wielki talerz z górą naleśników i malutkie miseczki wypełnione różnymi dodatkami, wszystkim czego dusza zapragnie.
- Kto to wszystko zje ? - powiedziałam przyglądając się z niedowierzaniem.
- My. - odpowiedziała bez zastanowienia May.
- Jesteś moim mistrzem kochanie ! - Any również nie wierzyła w to co widzi.
- Nie gapcie się tak tylko jedzcie. - tak też zrobiłyśmy. Pierwszy naleśnik poszedł w ruch. Nałożyłam na niego przeróżne owoce i polałam sosem czekoladowy. Szybko zrobiłam zdjęcie mojego dzieła i podzieliłam się nim na instagramie, po czym zabrałam się do konsumpcji. Smakowało genialnie.
- Jak dobrze cię mieć May. - powiedziałam przełykając kawałek naleśnika.
- Dokładnie. - dołączyła się Any.
- Aj przestańcie, bo się zarumienię. Lepiej powiedzcie co chcecie dziś porabiać. Jakieś pomysły ? - i nastało długie milczenie. Żadna z nas nie miała pojęcia co dziś chce robić. Tę grobową, pełną zamyślenia ciszę przerwał mój telefon, który zaczął wibrować na znak otrzymanej wiadomości.
Niall : Co dziś porabiasz ?
Ja: Właśnie się zastanawiam...
Niall : To przestań, zapraszam cię i twoje przyjaciółki na obiad.
Ja : Chętnie przyjmiemy zaproszenie :-)
Niall : 15 ?
Ja : Idealnie !!
Niall : Zaraz wyślę ci adres.
Ja : Okay, czekam...
- Dziewczęta nie wysilajcie się, mamy już plany na dziś.
- Jakie plany ?
- Niall zaprosił nas na obiad.
- Ten z wczoraj ?
- Yhm...
- Czy ja wiem, nie znamy go, a jeśli ma niecne plany wobec nas ? - tak, Anuś na pewno...
- To świetna okazja, aby go poznać i nie sądzę, żeby chciał nam coś zrobić. Taki słodziak ? Poza tym już się zgodziłam, zaraz prześle mi adres, gdzie mamy się spotkać.  - jak na zawołanie dostałam SMS z adresem restauracji. - Kończymy śniadanko i idziemy się szykować jesteśmy umówione na 15. - powiedziałam pochłaniając kolejny naleśnik. Oczywiście nie zjadłyśmy wszystkiego, sporo jeszcze zostało, no cóż kolację mamy z głowy. Rozeszłyśmy się do siebie, aby się ogarnąć. Tradycyjnie zaczęłam od zębów, potem makijaż i włosy, które na razie tylko rozczesałam. Dłuższą chwilę zastanawiała się co na siebie założyć. W końcu zdecydowałam się na krótką, czarną sukienkę w stokrotki, wprost idealną na taką pogodę. Do tego również czarne koturny i cieniutki łańcuszek. Chciałam w jakiś fantazyjny, wymyślony w mojej głowie sposób spiąć włosy. Trochę się pomęczyłam, ale w końcu straciłam cierpliwość i zdecydowałam, że zrobię kłosa. Wyszedł całkiem, całkiem. Całość zwieńczyłam moimi ulubionymi perfumami, wzięłam niewielkich rozmiarów torebkę i poszłam sprawdzić, czy dziewczyny są już gotowe. Najpierw poszłam do May, która borykała się z zapięciem łańcuszka. Przyszłam jej z pomocą, po czym udałyśmy się do Any.
- O dobrze, że przyszłyście, które te czy te ? - zapytała wskazując dwie pary butów.
- Te. - jednocześnie odpowiedziałyśmy z May wskazując inną parę.
- No to mi pomogłyście... - wzdychnęła Any, a my tylko się zaśmiałyśmy. W końcu dokonała wyboru stawiając na parę wskazaną przeze mnie. O tak !
- Dochodzi 14, zadzwonię po taksówkę. - wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam odpowiedni numer. - Będzie za 15 min. - powiedziałam po zakończeniu rozmowy. Po kwadransie zeszłyśmy na dół, gdzie czekało na nas auto. Wsiadłyśmy do niego, podałam kierowcy adres i ruszyliśmy spod hotelu. Jazda zajęła nam jakieś pół godziny. Kierowca zatrzymał się i poinformował, że jesteśmy na miejscu. Zapłaciłyśmy, podziękowałyśmy i grzecznie wyszłyśmy z samochodu kierując się do środka restauracji. Miejsce wyglądało cudownie, jedzenie też musi być pyszne. Zaczęłyśmy rozglądać się za blondynem. Nagle dostrzegłam machającą do mnie rękę. To on. Ruszyłyśmy w jego stronę. Ubrany był w luźną koszulę w jakiś bliżej nieodgadniony mi wzorek i długie, czarne zwężane spodnie. Do tego miał białe tenisówki. Wstał ze swojego miejsca i przywitał się z każdą z nas delikatnym całusem w policzek. Słodziak... Usiedliśmy i otrzymaliśmy menu.
- Na co mają ochotę moje panie ? - zapytał spoglądając na nas.
- Sama nie wiem, może coś nam polecisz ?
- Jadłyście już feijoade ?
- Nie. - odpowiedziałyśmy chórem, na co Niall szeroko się uśmiechnął.
- W takim razie musicie spróbować. Można powiedzieć, że to danie narodowe.
- Skoro to danie narodowe grzechem byłoby nie spróbować. - właśnie podeszła do nas kelnerka, aby przyjąć zamówienie.
- Cztery razy feijoada i jakieś dobre wino . - kelnerka zwinnie zapisała to na karteczce i szybko odeszła.
Po dłuższej chwili wróciła stawiając przed nami jedzenie. Jak się okazało feijoada to gulasz składający między innymi z fasoli i suszonego mięsa. Brzmi dość zwyczajnie, ale muszę przyznać, że smakowało przepysznie, a mówi to osoba, która nie jest największym fanem mięsa. Jednym słowem pychota.
- I jak wam smakuję ? - zapytał uważnie przyglądając się naszej reakcji.
- Pyszne. Jeszcze trochę i zostanę fanką brazylijskiej kuchni. - powiedziałam posyłając niewielki uśmiech.
- Muszę wyciągnąć przepis od szefa kuchni. - powiedziała May pochłaniając kolejne łyżki gulaszu.
- Naprawdę dobre. - nawet Any smakuję, a to coś znaczy.
- Miło mi to słyszeć. Domyślam się, że jesteście turystkami.
- Mhm... - przytaknęłam biorąc łyk trunku.
- Na jak długo przyjechałyście ?
- Dwa miesiące. - kolejna chóralna odpowiedź.
- Wow ! Długie wakacje...
- O tak, planowałyśmy to już od dawna.
- A skąd przyjechałyście ?
- Meksyk. - i znowu jakbyśmy się zmówiły.
- Często wam się to zdarza ?
- Co ? - mój Boże przestańmy.
- Mówienie chórem, nieźle wam to wychodzi i jest na maksa zabawne.
- Chyba dość często, to przez to, że spędzamy ze sobą tyle czasu.
- Any ma rację, czasem to potrafi być naprawdę denerwujące.
- Zwiedzałyście już miasto ?
- Cały czas o tym myślimy, ale nie wiemy od czego zacząć.
- Mogę wam pokazać to i owo. Jeśli tylko chcecie.
- Czekaj, jesteś z Brazylii ? - brawo geniuszu !!
- Tak. To znaczy urodziłem się w Irlandii, mam irlandzkich rodziców, ale kiedy miałem jakieś dwa lata przeprowadziliśmy się tutaj. Można, więc powiedzieć, że jestem bardziej Brazylijczykiem niż Irlandczykiem, choć nie wyglądam. - no właśnie nie wygląda, więc miała prawo myśleć inaczej.
- W taki razie będziemy zaszczycone, prawda dziewczyny ? - te tylko przytaknęły.
Skończyliśmy posiłek, kiedy Niall zawołał kelnerkę, aby podała nam rachunek. Ta po chwili stała przy nas wręczając chłopakowi etui z paragonem w środku. On tylko zerknął, wyjął portfel i wyciągnął z niego sporej wartości banknoty.
- Daj spokój zapłacimy za siebie. - rachunek był na pewno spory.
- Jesteście moimi gośćmi, więc ja płacę.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale", ja płacę koniec kropka. - nie ma sensu się z nim kłócić i tak nie pozwoli nam zapłacić. - To co ruszamy w miasto moje drogie. Czas zapoznać was z Brazylią.
Spacerowaliśmy aż do późnego wieczora. Niall pokazywał nam najciekawsze i warte uwagi miejsca. Było przy tym dużo śmiechu i robienia zdjęć. Trzeba jakoś uwiecznić te niezapomniane chwile. Robiło się już późno, a my byliśmy zmęczeni, więc postanowiliśmy zakończyć zwiedzanie. Blondyn zaproponował, że nas odwiezie. Opierałyśmy się przez chwilę, ale w końcu dałyśmy się namówić. Musieliśmy wrócić pod restaurację, w której jedliśmy, gdyż tam nasz towarzysz zostawił samochód. Kiedy byliśmy na parkingu wyciągnął kluczyki i otworzył samochód automatycznie. Teraz rozumiem dlaczego za nas zapłacił. Samochód, którego światła się zapaliły był po prostu jak WOW !!! Nie znam się na autach, ale to z pewnością wyglądało na drogie, sportowe i drogie.
- To twoje auto ? - zapytałam nadal będą w lekkim szoku i osłupieniu.
- Taa... nie podoba ci się ? Wiem trochę mało dziewczęce...
- Człowieku okradłeś bank czy co ? Ten samochód to czysta perfekcja ! - znowu zaczęłam paplać od rzeczy, no cóż...
- Spokojnie nie okradłem banku i fajnie, że ci się podoba. Bardzo je lubię, ale do perfekcji mu jeszcze brakuje. - nasza trójka dalej stała w niemałym szoku. - to co wsiadamy ?
- Yhym.. - to jedyne co udało się nam wydusić. On się tylko słodko zaśmiał i otworzył nam wszystkim drzwi, jak prawdziwy dżentelmen.
- Jestem taki głodny. -  powiedział, gdy byliśmy już w samochodzie i jechaliśmy jakieś 10 min.
- Może wpadniesz do nas na naleśniki ? May zrobiła ich całą masę, a my nie damy rady ich wszystkich zjeść. - dziewczyny mimo, że polubiły tego słodziaka to teraz mroziły mnie wzrokiem z tylnego siedzenie. Dosłownie czułam ich lodowate spojrzenia na sobie.
- Nie chce się narzucać... - przeciągnął.
- No co ty nie narzucasz się. Poza tym musimy ci się jakoś odwdzięczyć za dzisiejszy dzień. - posłałam uśmiech w jego stronę, a dziewczyny patrzyły na mnie jakby chciały zakleić mi usta, żebym przestała mówić.
- Skoro tak to przyjmuję zaproszenie. - odwzajemnił uśmiech nie spuszczając wzroku z drogi.
Dojechaliśmy pod hotel, wjechaliśmy na samą górę i weszliśmy do  naszego królestwa.
- Czuj się jak u siebie. - rzuciłam kiedy przeszliśmy do salonu. May i Any poszły podgrzać naleśniki, a my usadowiliśmy się na kanapie.
- Duuulce !!! - usłyszałam z kuchni. Czemu ona się tak drze ?
- Przepraszam cię na momencik. - uśmiechnęłam się i szybko ruszyłam w stronę kuchni. - Co się tak wydzierasz ? - zapytałam kiedy byłam już w kuchni.
- Co ty wyprawiasz ? - zaczęła szeptać Any.
- Nic.
- Jak to nic ? Po co go tu zaprosiłaś ? Kiedyś utnę ci ten jęzor.
- Przecież nic się nie stało.
- A jak będzie chciał zostać na noc i okaże się, że to jakiś gwałciciel ? - i co jeszcze ?
- Przewrażliwiona jesteś.
- Przewrażliwiona ?! Ty nic o nim nie wiesz. - kurczę, nieźle się nakręciła.
- Any ma trochę racji nie znasz go, ale z drugiej strony nie ładnie nazywać go gwałcicielem skarbie.
- Chcesz żebym go przesłuchała ?
- Wypadało by. - powiedziała to jak najbardziej serio.
- Może bez przesady, nie przesłuchać, ale mogłabyś go trochę wypytać o to i owo - May ty też ?
- Niech wam będzie... - wypuściłam powietrze z ust i wróciłam do salonu.
- Coś się stało ? - zapytał z lekkim niepokojem.
- Nie, wszystko w porządku. - dobra jak zacząć ? - Może opowiesz mi coś o sobie ? - to zaczęłaś, no po prostu gratuluję...
- One kazały cię mnie przepytać ? - ściemnij coś...
- Nie jestem po prostu ciekawa... - mało to było przekonujące, ale może łyknie. Spojrzał na mnie znacząco... Czyli nie łyknął.
- Dobra, tak kazały... - powiedziałam zrezygnowana. - one nie za bardzo ci ufają.
- A ty mi ufasz ? - co ? Co to za pytanie ? I co ja mam powiedzieć ?
- Jaaa.... - no brawo, szybko rusz tą łepetynką. - Wiesz znamy się dwa dni, ciężko powiedzieć czy ci ufam, bardzo cię lubię i nie wydaje mi się żebyś chciał mi coś zrobić... - chyba było wystarczająco dyplomatycznie...
- Czyli troszeczkę mi ufasz ?
- W końcu zaprosiłam cię do siebie. - powiedziałam już znacznie pewniej.
- W takim razie co chcesz wiedzieć ? - przebrnęłaś, dzielna dziewczynka.
- Gdzie pracujesz ?
- W Brazylii - to będzie trudne...
- Wiesz bardziej chodziło mi o to czym się zajmujesz.
- Tak się tylko droczę. - uśmiechnął się zawadiacko. - razem z przyjacielem mamy wspólne "dziecko".
- Dziecko ?!?! - zamarłam, chyba mi wystarczy.
- "Dziecko" - powtórzył robiąc dłońmi znak cudzysłowu. - Spokojnie jestem hetero. - dzięki ci Panie...
- Chyba duże musi być to dziecko, sądząc po twoim samochodzie.
- Raczkuję. - zaczyna podobać mi się ta rozmowa.
- Następne pytanie proszę. - co ja bym chciała jeszcze wiedzieć ?
- Masz dziewczynę ? - teraz to dojechałaś, nie mam słów.
- Nie, nie mam. - zaśmiał się w ten charakterystyczny sposób.
- Przepraszam, może lepiej to skończmy.
- Nie no co ty coraz bardziej mi się to podoba - nadal się śmiał.
- No dobrze. Tak w ogóle ile masz lat ?
- 21. - szybkie pytanie szybka odpowiedź.
- Rodzice ?
- Mają się dobrze.
- Nałogi ?
- Nie sądzę.
- Ulubione danie ?
- Wszystko co jadalne.
- Imprezy ?
- Często i gęsto.
- Ulubiona część ciała? - co ?
- Co ?
- No ulubiona część ciała.
- W jakim sensie ?
- W każdym.
- Usta.
- Największa wada ?
- Niecierpliwość.
- Największa zaleta ?
- Umiem słuchać.
- Optymista ?
- No raczej.
- Cecha, którą najbardziej cenisz ?
- Szczerość.
- Nienawidzisz ?
- Mlaskania.
- Kochasz ?
- Jeść.
- Cola czy Pepsi ?
- Nie widzę różnicy.
- Ulubiony słodycz ?
- Ty.
- Naj... - czekaj co ?!? - Co ?!?
- Masz na imię Dulce, no i gdybym miał wybierać, jesteś naprawdę słodziaszna. - o niee... chyba się zarumieniłam.
- Chyba wystarczy... - speszyłam się.
- Akceptujesz ?
- Co ?
- Mnie.
- Oczywiście. - gdzie są dziewczyny ? O tak są moje wybawicielki, w samą porę.
- Podano do stołu. - powiedziała jak kelner z prawdziwego darzenia May. Podnieśliśmy się z kanapy i poszliśmy do jadalni. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść naszą kolację. Niall pochłaniał naleśnik po naleśniku. Jak tak szczupły człowiek jest w stanie zjeść aż tyle ? Zgubiłam się przy liczeniu ilości naleśników, które w siebie wpakował i nic nie ma do tego mój problem z matematyką.
- Ty naprawdę kochasz jeść. - powiedziałam patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Naprawdę słuchałaś. - wyglądał na zdziwionego.
- Ja też potrafię słuchać. - posłałam mu oczko. Co ? Na prawdę to zrobiłam? A jeśli sobie coś pomyśli ? Daj spokój, co ma sobie pomyśleć ?
Po skończonej kolacji (dzięki Niall'owi nie będziemy musiały jeść naleśników jutro na śniadanie) chłopak wstał od stołu, podziękował za pyszną kolację powiedział, że będzie się zbierał i życzył nam dobranoc. Odprowadziłam go do drzwi, a dziewczynki zaczęły sprzątać ze stołu.
- Jeszcze raz dziękuję. - powiedział nakładając buty.
- To my dziękujemy. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
- Jutro wybieram się do klubu ze znajomymi, może wpadniecie ? Chyba, że nie przepadacie za imprezami.
- Uwielbiamy. - już dawno miałam ochotę wyjść i potańczyć.
- W takim razie napiszę jutro co i jak, ok  ?
- Pewnie.
- Dobranoc. - ucałował lekko mój policzek.
- Dobranoc. - uśmiechnęłam się zawstydzona.
Weszłam do kuchni, ale dziewczyn już nie było. Pewnie poszły do siebie. Trudno. Jutro powiem im o naszych planach. Nalałam wody do szklanki i  zachłannie ją wypiłam, po czy udałam się do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i zmęczona dzisiejszym dniem i wrażeniami z nim związanymi zasnęłam zaraz po ułożeniu się wygodnie w łóżku.

.....................................................................................................................................................
Szóstka za nami... Mam nadzieję, że nie było aż tak źle. Do następnego xx

środa, 9 września 2015

Cinco

- Nnnn...nnn...nnn...nnn... - powtarzałam jak mantrę w drodze do kuchni.
- A ty co zaczęłaś się jąkać przez noc ? - spytała Any jedząc leniwie musli.
- Nie, po prostu nie mogę sobie przypomnieć... i też chcę musli! - w końcu należy mi się coś od życia.
- Może jak ładnie poprosisz to nasz szef kuchni je dla ciebie przyrządzi.
- Ładnie plosze... - zrobiłam maślane oczka w stronę May.
- Już się robi buraczku ! - czy to była aluzja do moich włosów ??
- A ja nadal nie rozumiem, czego nie możesz sobie przypomnieć. - oj Any...
- Jego imienia.
- Kogo ?
- No tego dupka.
- A ty dalej o tym, było - minęło. Po co ci jego imię ??
- I dlaczego ciągle nazywasz go dupkiem ? - wtrąciła się Maite stawiając przede mną miskę z musli, sprytna z niej dziewczyna.
- Po prostu mnie to męczy, a dupek to jedyne słowo, które idealnie go opisuje.
- Nie wyciągaj pochopnych wniosków. Może to miły facet, który miał gorszy dzień. - czy May musi we wszystkim  doszukiwać się dobra ?
- Taa... ja też miałam gorszy dzień. On zepsuł go do reszty.
- Ach ty moja złośnico.- dzięki księżniczko... - Jakieś pomysły na dzisiejszy dzień ?
- Plaża - jedno słowo, ale za to jakie piękne.
- Na prawdę chcesz kolejny dzień przeleżeć na leżaku ? Przecież nadal...
- Ze mnie cieknie ?? - no co ? Taka prawda.
- Chciałam ująć to subtelniej - May i jej subtelność...
- Nie trzeba i tak chcę iść na plażę i leżeć tam plackiem. Na nic innego nie mam siły.
- Okay, mi to pasuje.
- Trzy raz na tak. Idziemy się szykować moje drogie - odezwała się Anahi.
Jak powiedziała, tak też zrobiłyśmy. Każda poszła do swojego pokoju. Pokierowałam się prosto do łazienki. Wyszczotkowałam ząbki, zrobiłam makijaż i podkręciłam lekko włosy. Następnie udałam się w stronę szafy. Trochę przed nią stałam bez pomysłu co na siebie włożyć. W końcu zdecydowałam się na jeansowe, przetarte szorty, biały, koronkowy crop top z rękawkami opuszczonymi na ramiona i złote sandałki. Na głowę nałożyłam kupiony tutaj kapelusz. Całość zwieńczyłam cieniutkim łańcuszkiem i bransoletką na nogę. Przejrzałam się w lustrze i po akceptacji swojego wyglądu wyszłam z pokoju. Dziewczyny były jeszcze u siebie, więc poszłam do kuchni, otworzyłam lodówę, wyjęłam z niej sok pomarańczowy i nalałam go sobie do szklanki. Kiedy kończyłam pić, dziewczyny wyszły ze swoich pokoi. Co za wyczucie czasu. Wyszłyśmy z hotelu i objęłyśmy kierunek - plaża. Jest po drugiej stronie ulicy, co oznacza, że podróżą życia nazwać tego nie można. Chyba jednak się myliłam... Musiałyśmy przejść spory kawałek, aby znaleźć trzy wolne leżaki, ale nie ma rzeczy niemożliwych szczególnie dla naszego trio. Po "ulokowaniu się" w końcu mogłam cieszyć się cudowną pogodą. Piekło niemiłosiernie. Dla człowiek takiego jak ja, który kocha ciepełko, to szczyt marzeń. Leżałam sobie w cieniu parasola popijając tym razem lemoniadę. Nic nie może zakłócić mi teraz spokoju... Jednak się myliłam. Mój telefon zaczął wydawać z siebie moją ulubioną melodię. Kto ?!? Pytam kto ?!? Spojrzałam na wyświetlacz, na którym wyświetlał się napis "Mamusia". Oczywiście któż by inny...
- Przypomniałaś sobie, że masz córkę ? - jestem tu ponad tydzień, a ona dzwoni dopiero teraz.
- Nie bądź niemiła. Wiesz, że cię kocham. Nie chciałam ci przeszkadzać. - tssa... mówię wam, że zapomniała o moim istnieniu.
- Też cię kocham. - no mimo wszystko taka jest prawda.
- A tak przy okazji, gdzie trzymasz tę czarną sukienkę z odkrytymi plecami ? - przy okazji ? Założę się, że to był jedyny powód jej telefonu.
- Przy okazji ? Twoja córka wyjechała do Brazylii, a ty zapominasz, że ją masz. Przypominasz sobie dopiero, gdy masz do niej interes ?
- Bez przesady. Ty na moim miejscu byś zadzwoniła ?
- No pewnie! To chyba oczywiste.
- Zobaczymy, jak gdzieś wyjadę. - zobaczymy... - To co powiesz mi gdzie jest ?
- Garderoba, druga szafa po lewo. A tak w ogóle po co ci ona ?
- Bankiet w firmie twojego taty.
- Wiesz nie do końca jestem przekonana, czy ta sukienka jest odpowiednia na tę okazję.
- Muszę pokazać się z jak najlepszej strony.
- Nie wiedziałam, że twoją są plecy.
- Bardzo zabawne..., ale może masz rację, to zbyt odważne. To co proponujesz ?
- Co proponuję ? Chyba powierzyłam klucze od mieszkania nieodpowiedniej osobie.
- Poratuj swoją rodzicielkę. To już jutro. Nie zdążę nic kupić. - oj, ktoś ma problem.
- Wiesz, że nie lubię, kiedy pożyczasz moje ubrania. - głównie dlatego, że nigdy do mnie nie wracają.
- Ostatni raz. Wiesz jak cię kocham.
- Okay, to może po drugiej stronie długa brzoskwinia, widzisz ?
- Idealna! Co ja bym bez ciebie zrobiła.
- Zginęła zapewne. - Nie uważacie, że role powinny być odwrócone ?
- Opowiadaj jak tam ?
- Daruj sobie, masz czego chciałaś.
- Naprawdę jestem ciekawa. Poderwałaś jakiegoś przystojniaka ?  - oszaleję z tą kobietą.
- Kiedyś z tobą oszaleję, na prawdę. Dosyć na dziś, jak kiedyś jeszcze sobie o mnie przypomnisz to zadzwoń.
- Kocham cię skarbie.
- Ja ciebie też. - rozłączyłam się i położyłam telefon na stoliczku obok. - Boże daj mi siły na tę kobietę.
- Mama ? - Dopiero teraz zauważyłam, że leżak obok zmienił właściciela, który mi się przygląda.
- Taa... zwariować można...
- Każda jest trochę szalona, ale to z miłości.
- Jesteś matką, że się wypowiadasz ? - nie zdążyłam ugryźć się w język, kurczę zawsze muszę coś palnąć. - Przepraszam, po prostu czasami zapominam się kontrolować. - tłumacz się dziecino, tłumacz, co ci pozostało, może jakoś z tego wybrniesz.
- Nic nie szkodzi. - chyba naprawdę nic nie szkodzi skoro się śmieje. Ma na prawdę oryginalny śmiech. Nie można go pomylić z żadnym innym. - Jestem Niall - podał mi rękę i się uśmiechnął. Może pokrótce go wam opiszę. Mega przystojny. Szczupły, ciężko stwierdzić  czy wysoki bo siedzi, ale ode mnie każdy jest wyższy, więc przyjmijmy, że wysoki. Blond włosy uniesione do góry, uroczy uśmiech i najważniejsze, przynajmniej dla mnie, oczy. Mam lekką obsesję na ich punkcie. Oczy w najpiękniejszym odcieniu błękitu jaki tylko istnieje. Ogólnie rzecz ujmując jest tak słodziutki i uroczy, że chciałoby się go przytulić.
- Masz piękne oczy. - znowu nie zdążyłam. Teraz to się wkopałam...
- Dziękuję, to dziwne, ale dość często to słyszę. Za to twoje włosy - nie wielu by się odważyło. Ale efekt jest genialny. Może i się nie znam, ale moim zdaniem to twój kolor.
- Dziękuję - o nie, tylko się nie czerwień. Mimowolnie moje policzki przybrały różowy odcień. Tak przypuszczam... - Może się przedstawię za nim coś znowu palnę. Jestem Dulce i od razu uprzedzę twoje pytanie. Tak to imię...
- Słodkie imię dla słodkiej dziewczyny - aww... Czy on nie jest uroczy ? - Masz z nim, aż takie problemy?
- Ja nie tylko ludzie. Wczoraj taki jeden dupek na przykład. Do dziś mną trzęsie na samą myśl o nim.
- Nie przejmuj się. Uważam, że to cudowne i bardzo oryginalne imię.
- Dziękuję...ponownie.
- Sama ?
- Nie, widzisz te dwie w wodzie. To moje przyjaciółki. - wskazałam na dwie wariatki chlapiące się nawzajem w oceanie.
- I zostawiły cię tu tak samą sobie ?
- Jak widać... - gdy tylko to powiedziałam, zaczęły zmierzać w naszą stronę.
- Kochanie my umieramy z głodu. Idziemy coś przekąsić ? - zapytała Any.
- No pewnie. Dziewczyny to jest Niall. Niall to Any i May. - chłopak wstał podał im rękę i lekko się uśmiechnął, a one to odwzajemniły.
- Wybacz, super mi się z tobą rozmawiało, ale będę musiała cię opuścić.
- Jakoś to przeboleję, ale może wymienimy się numerami telefonów ?
- No jasne, chętnie się gdzieś spotkam. - wymieniliśmy się telefonami i każde wpisało swój numer. - Mam jeszcze jedną prośbę. Mogę ci zrobić zdjęcie? Chce mieć je w kontaktach.
- No jasne, ale tylko jeśli zgodzisz się na to samo. - przytaknęłam i przystąpiliśmy do działania. Zrobiliśmy sobie też wspólne zdjęcie, pożegnaliśmy się i ruszyłyśmy w poszukiwaniu jakiejś restauracji.
- Dobra co się tam stało ? - zapytała Any, kiedy tylko oddaliłyśmy się na bezpieczną odległość.
- Nic.
- Jak to nic ? To skąd on się wziął ?
- Przyszedł na leżak obok. Słyszał chyba moją rozmowę z mamą i zagadał. To wszystko.
- Nie powiem przystojny.
- Raczej słodziutki. Chciałoby się go przytulić. - no dokładnie May. A nie mówiłam ?
- O tym samym pomyślałam, kiedy go zobaczyłam.
- I co zrobiłaś to ?
- Nie wystarczająco się przed nim upokorzyłam.
- Jak zawsze kochanie. Nie umiesz trzymać języka za zębami. - powiedziała ta co opanowała tę sztukę...
- Any słonko lepsza ode mnie nie jesteś.
- Jestem, uwierz, jestem.
- May, a ty co myślisz ?
- Ona ma chyba rację. Z naszej trójki, to tobie najczęściej zdarza się najpierw powiedzieć, a potem pomyśleć. - wszyscy przeciwko mnie...
- A może tu. Wygląda przyzwoicie. - pora skończyć temat mojego gadulstwa.
- Czemu nie, wchodzimy.
Miejsce było na prawdę fajne. Zjadłyśmy i wróciłyśmy do hotelu spacerkiem. W naszym lokum rozeszłyśmy się do pokoi. Wzięłam prysznic, ubrałam pidżamkę i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. W międzyczasie dołączyły do mnie dziewczyny. May zrobiła popcorn i do dość późna oglądałyśmy jakieś bzdety w TV. Kiedy już zasypiałyśmy na kanapie postanowiłyśmy, że wystarczy na dziś i każda poszła do siebie. Położyłam się na łóżeczku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

.....................................................................................................................................................................................................
A oto i piąteczka. Proszę napiszcie coś do mnie, to może być zwykła kropka. Nie wiecie ile taka kropka da mi szczęścia :D Do następnego xx

środa, 2 września 2015

Cuatro

Jesteśmy tu już tydzień i dopiero dziś idziemy na plażę. Brawa dla naszej świętej trójcy !! Dlaczego dopiero teraz ?? Bo przez cały tydzień miałyśmy "ciekawsze" zajęcia niż pójście na plażę jak festiwal tradycyjnych dań brazylijskich czy super hiper wyprzedaż. Calutki ten czas oczywiście marudziłam dziewczynom, że ja chcę na plażę, ale one nadzwyczajnej w świecie mnie olewały. Gdzie podziała się sprawiedliwość ? W końcu wyczekiwany dzień nadszedł, ale przecież nie mogło być tak pięknie. Kojarzycie takie dni w życiu kobiety, które są wyjątkowo drażliwe ?? Mhm... tak to dzisiaj. Chyba nie muszę nic więcej mówić. Dodam tylko, że moje hormony buzują jak tylko się da, więc lepiej do mnie nie podchodzić. Leżę sobie teraz na jednym z leżaków sącząc mrożoną herbatę i ciesząc się tak "cudownym" dniem. Co robią w tym czasie dziewczyny ?? Trzymają się ode mnie z daleka. Cały czas siedzą w wodzie śmiejąc się i dobrze bawiąc. Niech się cieszą, na nie też przyjdzie pora. Sami widzicie. Co się ze mną dzieje ?? Zamiast napawać się spokojem, użalam się nad sobą i życzę źle przyjaciółkom. Nie ładnie Dul...
- Jak tam brzoskwinko ? - zapytała May układając się na leżaku obok
- Odmawiam zeznań -  odpowiedziałam beznamiętnie
- Przecież to nie koniec świata - mądrala się znalazła
- Any kochanie przypomnieć ci jak zamknęłaś się na cały dzień w pokoju  bo "umierałaś"??
- To było tylko raz- też mi argument - lepiej popatrzcie na to ciasteczko
- Nie mam dziś weny na chłopaków - jeszcze tego gatunku mi brakowało dzisiejszego dnia
- Oj weź...
- Oj weź ty mnie nie denerwuj - oddychaj, jutro będzie lepiej, oddychaj
- Może poleżymy jeszcze trochę i pójdziemy coś zjeść ? Widziałam po drodze fajną knajpkę - nareszcie ktoś powiedział coś sensownego
- Brawo May !! W końcu jakiś dobry pomysł.
Leżałyśmy tak jeszcze jakieś 2 godzinki i poszłyśmy do knajpki, o której wspominała Maite. Miała co do niej dobre przeczucia, bo jedzenie było tam przepyszne. Spędziłyśmy tam miło czas, a ja mogłam zatopić bóle w deserze lodowym o ogromnym rozmiarze. O tak, tego było mi trzeba. Najedzone ruszyłyśmy jeszcze na plażę na mały spacerek. Idealne zwieńczenie tego bolesnego dnia. Plaża była zdecydowanie mniej zaludniona niż wcześniej, można posilić się nawet na stwierdzenie, że świeciła pustkami, w końcu było po 18, więc z opalania nici. Szłyśmy sobie brzegiem oceanu rozmawiając o planach na jutrzejszy dzień.
- Jutro ma być mega wyprzedaż niedaleko !!! - po co się wysila przecież wie, że nic z tego.
- Nie mam mowy Any, jeszcze ci... Auć!!! - co to było ?!?!
- Kochanie nic ci nie jest ?? - zapytała blondynka pomagając mi się podnieść z piachu.
- Co to było ?? - zapytałam dalej czując silny ból w miejscu, w które zostałam uderzona. Mówiłam coś, że ten dzień jest bolesny?? Okazał się bardziej bolesny niż się spodziewałam.
- To chyba ta piłka - powiedziała niepewnie May podnosząc i podając mi okrągły przedmiot .
- Niech no tylko zjawi się właściciel...
No i zjawił się, a z jego zjawieniem moja złość nagle wyparowała. Myślałam, że nie istnieją ludzie perfekcyjni, widocznie się myliłam, bo jeden stoi tuż przede mną. Wysoki, idealnie opalony w koszulce opinającej jego idealnie wyrzeźbione ciało przyozdobione malunkami. Idealnie ciemne włosy z blond pasemkami idealnie przygolone po obu stronach. Do tego idealny uśmiech i te oczy, których koloru nie dostrzegam. Chyba zdecydowanie za dużo razy użyłam słowa "idealny", ale tego co zobaczyłam nie da się opisać, choćbym chciała najmocniej na świecie. Dobra Dul ogarnij się, od kiedy rozpływasz się na widok jakiegoś faceta? Tylko, że to nie jest jakiś facet to facet idealny.
- Przepraszam... - powiedział nieśmiale. OMG!! Jego głos jest idealny. I właśnie dałam sobie mentalny policzek. Mimo to nadal stałam jakby mnie zamroziło.
- Co ty sobie myślisz arogancie?!?! Przepraszam i to wszystko?!?! To, że przeprosisz nie znaczy, że przestanie boleć !! Wy wszyscy jesteście tacy sami !! Czy ty w ogóle myślisz, a gdyby coś jej się stało ?!? Co gdyby przez ciebie umarła ?!? Zamiast odwiedzać ją w domu, musiałabym zanosić kwiaty na cmentarz!!! Ale co ciebie to obchodzi !!! Przychodzisz tu jakby nic się nie stało i mówisz nic nie znaczące dla ciebie "przepraszam" !!! Wypchaj się tym swoim "przepraszam"!!! Jeszcze raz cię zobaczę to... - i nagle mnie odmroziło. Wow !! Any, a myślałam, że to do mnie lepiej dzisiaj się nie zbliżać.
- Kochanie wystarczy - przerwałam jej. May zabrała, ze sobą jeszcze nieźle nakręconą Any rozumiejąc, że chce porozmawiać z nieznajomym.
- Przepraszam za nią. Jest dla mnie jak siostra i trochę za bardzo się poczuwa. - powiedziałam to bez zająknięcia. Mały wiwacik !! Wystarczy. Dokonałam jeszcze jednej rzeczy. Udało mi się zobaczyć jego oczy z bliższej odległości , są brązowe i migają w nich radośnie zielone iskierki. W dodatku pachnie tak... nie, nie da się tego opisać tzn. wiecie jakiego słowa bym użyła ;)  - Dulce... - chyba bardziej zapytałam niż oznajmiłam.
- Nie dziękuję - co ??
- CO ??
- Nie mam ochoty. - dobra teraz to się zgubiłam. O co mu chodzi ?
- Nie za bardzo rozumiem - "nie mam ochoty" ale na co ??
- Może się mylę, ale z tego co wiem to "dulce" po hiszpańsku znaczy coś słodkiego, a ja nie mam ochoty na słodycze. - czy on ?? O mój Boże !! Czyli to zabrzmiało jak pytanie...
- Dulce to moje imię.
- Co?? Jaki geniusz to wymyślił ?? Ktoś musiał mieć nieźle spapraną głowę. Kto normalny daje dziecku na imię "Dulce" ??- O nieee.... Czy on właśnie wyśmiewa się z mojego imienia!
- Mój tata bezmózgi palancie!! Skoro jesteś taki mądry to pochwal się swoim imieniem !!! - no, kurczę zdenerwował mnie.
- Neymar Jr.
- I ty śmiejesz się z mojego imienia ? Nigdy nie słyszałam , żeby ktoś się tak nazywał. Mimo to twój tatuś nie był za bardzo kreatywny, skoro dał ci swoje imię. - i co miło ci seksowny człowieku ??
- Nie obrażaj mojego ojca !! - złapał mnie za nadgarstek i popatrzył ze złością prosto w oczy. W jego nie migotały już iskierki, nie mam pojęcia jak, ale stały się ciemne i zimne.
- Ałł... to boli - po chwili rozluźnił uścisk i ból zaczął ustawać - przepraszam, ale ty zrobiłeś to samo - uciekaj gdzie pieprz rośnie zaczął podpowiadać mi mózg, ale ja nadal stałam w tym samym miejscu wyczekując czegoś.
- Nadal uważam, że to głupie nazywać dziecko "dulce" - nie na to czekałam, myślałam raczej o jakimś "przepraszam"
- To dlatego, że mnie nie znasz - odpowiedziałam pewnie.
- Chętnie poznam cię bliżej - co on sobie myśli? Najpierw się ze mnie śmieje, potem grozi, a na koniec flirtuje.
- Dupek !! - rzuciłam piłkę w jego klatkę piersiową, odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę przyjaciółek.
- Ale za to jaki seksowny - usłyszałam za sobą, ale byłam silna i nie odwróciłam się.
- Co tam się stało ?? - spytała May
- Nic, po prostu niezły z niego dupek - powiedziałam nadal przeżywając to co się przed chwilą stało - chodźmy do hotelu.
Po drodze wszystko im opowiedziałam, inaczej nie byłabym sobą. Obie podzielały moje zdanie i powiedziały, że zachowałam się wzorowo. Po dotarciu do apartamentu od razu poszłam do siebie wzięłam odprężający prysznic i przemyślałam jeszcze raz to całe zajście. Mówią, że pod prysznicem myśli się najlepiej  i mają rację. Doszłam do wniosku, że jego wygląd jest anielski a charakter intrygujący, co nie zmienia faktu, że jest niezłym dupkiem. Kim on jest i w jaki sposób potrafi zmienić się tak diametralnie w ciągu zaledwie chwili ?? Tego nie wiem i pewnie się nie dowiem. Wiem za to, że nie powinna się tym zadręczać. Prawdopodobieństwo, że znowu go zobaczę jest  znikome. Może to i dobrze, nie wiem jak skończyłoby się nasze kolejne spotkanie.


.............................................................................................................................................................................................................................
Oto czwóreczka. Mam nadzieję, że choć trochę poprawiła wam humor w ten smutny dla wszystkich czas szkolny. No i w końcu pojawił się Ney. Jakie macie o nim zdanie ?