środa, 28 października 2015

Doce

- Chwila, chyba nie do końca rozumiem...
- Zaprosiłaś mnie do siebie. Co jest w tym do rozumienia ? To tylko prysznic, chyba nie chcesz mieć w łóżku nieumytego faceta, jak chcesz oddam ci pieniądze za wodę. - powoli zaczęło dochodzić do mnie o czym on mówi.
- Ale... - zaczęłam - ja... - no dajesz - zaprosiłam cię w innym sensie - udało się.
- W jakim sensie ? - uniósł brew.
- W sensie " może czegoś się napijesz i sobie pójdziesz "
- Nie chcesz żebym został ? - podszedł bliżej i popatrzył mi prosto w oczy. Chyba wie jak to na mnie działa i mądrze to wykorzystuję. Tylko co ja mam mu powiedzieć ?
- Ja... - czy mogę przestać się jąkać ?
- Przecież spaliśmy już razem księżniczko. - uśmiechnął się cwaniacko.
- I ?
- No nie powiesz, że ci się nie podobało. - znowu zmniejszył między nami odległość.
- Wy faceci jesteście tacy płytcy... - ciężko westchnęłam odpychając go lekko.
- Czyli zostaję - cmoknął mnie w nos i poszedł jak przypuszczam do łazienki. Ja w tym czasie zaparzyłam dwie herbaty i poszłam na balkon. Niebo było tak cudnie usiane gwiazdami. Bazgrałam coś w swoim "zeszyciku od przemyśleń", kiedy nagle przede mną stanął Ney w samych bokserkach. Nie powiem ten widok też mi się podobał.
- Znalazłem cię - uśmiechnął się.
- Ubrałbyś się - powiedziałam udając niewzruszoną. - i herbata ci wystygła. - powinnam zostać aktorką.
- Czemu tu siedzisz ? - zapytał ignorując moja poprzednią wypowiedź i siadając obok.
- Uwielbiam patrzeć na rozgwieżdżone niebo, to coś tak niewyobrażalnie pięknego i tajemniczego zarazem, mogłabym to robić godzinami, wprowadza mnie to w taki melancholijny stan i zmusza do różnych refleksji... przepraszam przynudzam. - zaczęłam się nakręcać, ale na szczęście to przerwałam.
- Nie, to ciekawe, lubię patrzeć jak się nakręcasz. A to co ? - wskazał na zeszyt w moich rękach.
- Zeszyt.
- To widzę. Bardziej ciekawi mnie co jest w środku.
- Nic.
- Pokaż. - zaczął wyrywać mi przedmiot, ale się nie poddawałam. Nikt tego nie czytał, on  nie będzie uprzywilejowany. Niestety po krótkiej szarpaninie udało mu się zdobyć zeszyt, otworzył go i zaczął czytać na głos  -
Nie ważne gdzie jesteś, ani co robisz w tym momencie.
Ważne jest, że wiesz, że w każdej chwili swojego życia myślę o tobie,
Że nawet bez poznania cię, każdy krok na mojej drodze prowadził do ciebie,
I każdego ranka otwieram oczy z nadzieją spotkania cię.
Wcześniej czy...*
W tym momencie wybiegłam i zamknęłam się w łazience. Byłam tak wkurzona. Jak on mógł ? To moja prywatna rzecz, a on nie ma prawa tego czytać. Jeszcze trafił na najgorszy z możliwych fragmentów... Weszłam pod prysznic, potrzebowałam ochłonąć. Spadające kropelki wody powoli koiły moje nerwy. Wiem co myślicie. O co ja się tak spinam, to tylko słowa. A jednak dla mnie to coś więcej. Tam jestem zapisana ja, calutka oddałam się temu zeszytowi. Zapisuje tam wszystko, czego nie jestem w stanie powiedzieć, w tych kartkach jest zapisana moja dusza... a on w nią tak po prostu wtargnął, dobrał się do niej. Pewnie już wszystko przeczytał... splądrował mnie doszczętnie. Wyszłam z łazienki mając nadzieję, że wyszedł. Nie chce na niego patrzeć. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam go leżącego w moim łóżku, robiącego coś na telefonie. Kiedy mnie zobaczył od razu się podniósł i podszedł do mnie.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że to dla ciebie takie ważne. - widziałam w jego oczach skruchę, ale nadal byłam na niego wściekła. - nie przeczytałem nic więcej. - zaczął szukać w moich oczach przebaczenia.
- Wyjdź. - powiedziałam tylko krótko, ale jadowicie.
- Proszę cię, nie rób tego - pogłaskał mój policzek. - Przepraszam. Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła ?
- Trzeba było pomyśleć, zanim tknąłeś nie swoją rzecz.
- Księżniczko, przepraszam - klęknął i wtulił się w moje nogi.
- Przestań pajacować i wstań. - rozkazałam mu.
- Wstanę jak przyjmiesz przeprosiny. - wymruczał w moje nogi. Szantażysta...
- Wybaczam ci... - powiedziałam jakby od niechcenia, na co podniósł się i mocno mnie przytulił. - ale to nie znaczy, że nie jestem zła. -dodałam, ale on tylko mocniej mnie ścisnął. - Możesz mnie już puścić ? - wcale tego nie chciałam, ale niech wie, że nie wystarczy zwykłe przepraszam. Ney odstąpił ode mnie, a ja położyłam się do łóżka. Jr. poszedł w moje ślady kładąc się obok i przytulając mnie od tyłu.
- Jeśli nadal chcesz tu spać, twoje miejsce jest na drugim końcu łóżka. - powiedziałam nawet się nie odwracając.
- Wydaje mi się, że moje miejsce jest właśnie tutaj. - niewyobrażalna słodycz wydobyła się z jego ust wprost do mojego ucha. I jak ja mam być nieugięta i zła ?
- Źle ci się wydaje.
- Jak mam cię udobruchać ?
- Postaraj się być bardziej kreatywny.
- To co napisałaś... - zmienił temat.
- Przestań , nie mówmy o tym...
- Nie znałem cię z tej strony.
- Ty w ogóle mnie nie znasz. I nie powinieneś tego czytać. Nikt nie powinien... Wdarłeś się do moich myśli, bez żadnej zgody, tak się nie robi. - tym razem mówiłam to wszystko z pełnią spokoju w głosie.
- Z tego co rozumiałem do serca chyba też. - tak mnie korciło, ale nie odwróciłam się.
- Skąd wiesz, że to było o tobie ?
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że tak. Nie chciałbym się tobą dzielić z nikim innym. -musnął ustami moje ramię.
- Nie jestem twoją własnością... - zrobiła krótką przerwę po czym zapytałam - Kim ja w ogóle dla ciebie jestem ? - w tym momencie się odwróciłam i spojrzałam na niego. Nie wiedział co powiedzieć. W końcu to jego zamurowało. Patrzył się na mnie nic nie mówiąc.
- Kocham cię - powiedział powoli i tak słodko. Czy ja się przesłyszałam ? - To chciałaś usłyszeć ? - dodał po chwili, uśmiechając się w ten jego cwaniacki sposób.
- Nie. Skończmy ten temat. Dobranoc. - nie ładnie się tak bawić uczuciami. Znowu odwróciłam się do niego tyłem.
- Nie obrażaj się. Dul... przepraszam...
- Za często używasz tego słowa.
- To tylko żarty.
- Musisz nad nimi popracować bo ci nie wychodzą... - to ostatnia rzecz jaką powiedziałam tej nocy. Zasnęłam. Kiedy rano się obudziłam jego już nie było. Może to i lepiej... Dlaczego każda nasza rozmowa musi być tak dziwna ? Dlaczego nigdy nic z nich nie rozumiem ? Nie wiem co o tym wszystkim myśleć... Zaczynam się utwierdzać w tym, że on się mną po prostu bawi. Jestem jego małą laleczką, która robi co tylko chce, a on świetnie się bawi. Jak ja mogłam się w coś takiego wpakować ? I jeszcze nie potrafię przestać, bo jedyne o czym myślę to to, że chce go zobaczyć, usłyszeć choćby jego głos. Nieźle, co ? Takie rzeczy potrafię tylko ja. I co mam zrobić ? Nasza relacja jest taka ough.... Nie wiem nawet kim dla niego jestem. A kim on jest dla mnie ? Może powinnam zapytać się o to przed zadaniem mu tego pytania.Sęk w tym, że trudno mi  cokolwiek powiedzieć w tym temacie... Na stwierdzenie, że go kocham jest za wcześnie. Takich rzeczy nie mówi się po dwóch tygodniach znajomości. Jak więc nazwać to "coś" ? Chyba za dużo myślę, ale męczy mnie cała ta sytuacja, ta niepewność na czym stoję... Nie dochodząc do niczego udałam się do kuchni.  Dziewczyny jeszcze spały. Chyba nieźle zabawiły wczoraj. A tak sceptycznie były nastawione do blondaska. Zaparzyłam sobie kawę i usiadłam na balkonie. Patrzyłam jak plaża zapełnia się ludźmi. Mój telefon zaczął dzwonić.
- Tak ? - zapytałam.
- Obudziłem cię ?
- Nie...
- Musiałem wyjść, a nie chciałem cię budzić.
- Nic się nie stało. - jakoś dziwnie mi się z nim rozmawia.
- Przyjadę po ciebie jutro wieczorem. - oznajmił.
- Okay. - powiedziałam beznamiętnie. Nie miałam pojęcia jak się zachować. Moje poranne przemyślenia szlag trafił. Nadal daję się wciągać w tę grę.
- Do jutra księżniczko - chciałam coś powiedzieć o tym jak mnie nazywa, ale dałam sobie spokój. Rozłączyłam się i kontynuowałam jakże ciekawe zajęcie. Następnego dnia cały czas miałam do siebie pretensje, że się zgodziłam. Zbliżał się wieczór, więc zaczęłam się zbierać. Wybrałam zwiewną, białą, obszytą koronką, krótką sukienkę. Położyłam ją na łóżku i poszłam wziąć prysznic.
- Duuuulce !!! - usłyszałam głos Any. Okręciłam się ręcznikiem i wyszłam do salonu.
- Pali się czy co ?
- Nie, ale masz gościa. - i w tym momencie zauważyłam, że na kanapie siedzi Neymar.
- Cześć. - uśmiechnął się. - jesteś gotowa ? - zapytał przekornie. Speszyłam się i nic nie mówiąc zaczęłam powoli wycofywać do pokoju.
- Ty się zbieraj, a my się nim zajmiemy. - powiedziałam May.
Wróciłam do pokoju i zaczęłam się ubierać. Nałożyłam sukienkę, do której dopasowałam czerwone platformy. Muszę jakoś poprawiać swój wzrost. Zrobiłam lekki makijaż i podkręciłam włosy. Nie spieszyłam się z tym wszystkim. Niech sobie trochę poczeka. Kiedy uznałam, że jestem gotowa, weszłam do salonu.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział wstając na mój widok. On też wyglądał perfekcyjnie, zresztą jak zawsze.
- Dziękuję. - chyba się rumienię. Jak ja tego nienawidzę.
- Idziemy ? - zapytał, na co tylko przytaknęłam. Zjechaliśmy na dół, wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy nie wiadomo gdzie. To znaczy przypuszczam, że on wie. Podróż trwała jakąś godzinkę. Nagle zatrzymaliśmy się na jakiejś leśnej dróżce. Okay zaczynam się niepokoić... Ney wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi.
- Zamknij oczy. - powiedział, kiedy opuściłam auto.
- No chyba nie - prawidłowo się niepokoiłam.
- Nic ci nie zrobię. - spojrzał na mnie łagodnie.
- Czy nie może się obejść bez tego ?
- Nie.
- Och... nie wierzę, że się na to godzę. - uśmiechnął się zwycięsko i złapał mnie za rękę, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Zaczął mnie prowadzić...
- Nie podglądaj.
- Nie podglądam.
- Nie kłam przecież widzę, trochę zaufania. - oj... po tym wszystkim trudno mówić o czymś takim.
- Zabiję się o jakąś gałąź albo szyszkę. Chcę jeszcze trochę pożyć.
- Trzeba było nie zakładać taki butów.
- Trzeba było mnie uprzedzić, że nie są odpowiednie do miejsca, którego jedziemy. Daleko jeszcze ?
- Przestań marudzić. - powiedział biorąc mnie na plecy, na co pisnęłam.
- Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz ? 
- Nic zamknij oczy i nic nie mów. - rozkazał.
- Dyktator się znalazł.
Szliśmy jeszcze kilka minut. Po chwili Neymar się zatrzymał i zdjął mnie z pleców stawiając na ziemi.
- Teraz możesz otworzyć. - szepnął do mojego ucha. Zaczęłam powoli rozchylać powieki. To co zobaczyłam było...


.........................................................................................................................
*Dulce Amargo    
Dwanaście moi mili... Co myślicie o zachowaniu Ney'a ?
Do następnego xx

środa, 21 października 2015

Once

Ja: A i przestań mnie tak nazywać...
- Co tam tak piszesz ? Później z nim pogadasz. - powiedziała Any wchodząc na balkon.
- Już, już. - skończyłam pisać ostatnią wiadomość, podniosłam się z miejsca i pojechałyśmy do klubu.
W środku było sporo ludzi, ale nie było tak tłocznie jak w klubie, do którego zaprosił nas Niall. W końcu nie każdy lubi karaoke. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku. May poszła po coś do picia, a my rozglądałyśmy się po pomieszczeniu. Jakiś nieźle wstawiony facet masakrował właśnie Katy Perry.
- Proszę, trzy razy sok moje pomarańczki. - powiedziała May stawiając szklanki przed nami.
- Nie mogę tego słuchać, pokażmy im jak się śpiewa. - zaczęła Any.
- Już ? Dopiero co przyszłyśmy.
- Nie ma co tracić czasu. - zachęcała nas - po to tu przyszłyśmy. - podeszłyśmy, więc do człowiek obsługującego karaoke i zaczęłyśmy wybierać spośród listy piosenek. Po długiej dyskusji co chcemy śpiewać, zdecydowałyśmy się na jeden z kawałków Shakiry. Podzieliłyśmy się tekstem i weszłyśmy na mini scenę. Nie powiem miałam tremę i to sporą, mimo że nikt mnie tu nie zna, a to tyko zabawa. Muzyka zaczęła wydostawać się z głośników i zaczęłyśmy niepewnie. Potem poszło już z górki. Śpiewałyśmy piosenka po piosence, świetnie się przy tym bawiąc i nie dopuszczając nikogo innego na scenę. Widownia reagowała pozytywnie. Chyba im się podobało. W każdym bądź razie niczym w nas nie rzucali. Kiedy zaczęłyśmy odczuwać, że nasze gardła jutro nie wydobędą żadnego dźwięku, zeszłyśmy ze sceny i wróciłyśmy do hotelu. Wzięłam szybki prysznic, bo było późno, a ja byłam zmęczona. Położyłam się do łóżka i sięgnęłam po telefon. 1 nieodebrana wiadomość.
Neymar: Do której to się imprezuje ? 
Ja: Ile ma się ochotę :D
Neymar: Tęsknie... 
Ja: Powtarzasz się skarbie... Jak chcesz się spotkać to powiedz.
Neymar: "Skarbie" to mi się podoba. 
Ja: Nie przyzwyczajaj się, to było jednorazowe :P 
Neymar: Chciałbym się spotkać, ale nie mogę - praca. 
 Ja: Powiesz mi w końcu czym się zajmujesz ? 
Neymar: Praca to praca... 
Ja: Sprytnie, ale nie myśl, że dałam za wygraną. Zasypiam... 
Neymar :Dobranoc księżniczko :* 
Ja : Dobranoc dupku ;)
Przez calutki tydzień nie wydarzyło się nic specjalnego. Chodziłyśmy na plażę, łaziłyśmy po mieście, zaliczyłyśmy jeszcze kilka razy karaoke ( chyba już mieli nas tam dosyć) i ćwiczyłyśmy taniec brzucha. Ani razu nie widziałam się z Neymar'em. To znaczy pisaliśmy codziennie, wydaje mi się, że popadłam w nałóg pisania z nim. Tak chciałabym się z nim zobaczyć... ujrzeć ten cudny uśmiech, którym mnie obdarowuje. To dziwne, co nie ? Jeszcze jakieś dwa tygodnie temu spotkanie z nim uważałam za najgorszą karę, a teraz ? Czekam, czekam i czekam... Może to jego gra i tak naprawdę nie chce mnie widzieć, było fajnie, ale cześć ? Czy jestem aż tak głupiutka ? Proszę, nie odpowiadajcie. Niall też był zajęty. Jestem taka straszna, że nikt nie chce się ze mną widzieć ? Wracając. Jak co dzień siedziałyśmy w jadalni i wcinałyśmy śniadanie planując dzień. Nagle usłyszałam dobrze znaną mi melodię - mój telefon. Zerwałam się jak poparzona i pobiegłam do pokoju mało się nie zabijając.
- Niall !! - krzyknęłam po odebraniu telefonu z wymalowanym bananem na twarzy.
-  Nie sądziłem, że aż tak ucieszy cię mój telefon. - usłyszałam jego śmiech po drugiej stronie.
- Wcale się nie cieszę. - zaczęłam się z nim droczyć.
- To pewnie nie chcecie nigdzie wyskoczyć. W takim razie nie przeszkadzam...
- Nie, czekaj !!! - przerwałam mu, a ten znowu się zaśmiał. - to znaczy przemyślimy to, muszę sprawdzić, czy nie mam żadnych planów.
- W takim razie proponuje dziś 18 ?
- Sprawdzę co da się zrobić i oddzwonię. - zagrałam jak najlepiej umiałam.
- To do usłyszenia.
- Do usłyszenia.
Po zakończonej rozmowie wróciłam biegiem do dziewczyn usiadłam na krześle i wypiłam całą szklankę soku.
- Powiesz nam dlaczego narażałaś swoje życie tym szalonym rajdem, a potem krzyczałaś w pokoju ? - zapytała pełna spokoju Any.
- Niall dzwonił !! - szeroki uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy.
- Chce się spotkać ? - tym razem zabrała głos May.
- Zgadłaś. To co wchodzimy w to ?
- Pytasz się nas o zdanie ? To niezwykle ciekawe... Wcześniej jakoś ani razu nie przeszło ci to przez myśl.
- Olewał mnie przez cały tydzień. Muszę zgrywać niedostępną.
- W takim razie nie idźmy.
- Co ?!? Musimy pójść...
- Przecież chcesz zgrywać niedostępną.
- Ale bez przesady...
- Zwariować z tobą można...
- Czyli idziemy ?
- A mamy inne wyjście ?
- Teoretycznie tak, praktycznie nie.
- Ta cała rozmowa jest bez sensu.
- To ja dzwonię. - zadowolona wybrałam numer i czekałam na odpowiedź.
- Tak ? - usłyszałam głos blondyna.
- Sprawdziłam i okazało się, że wieczorem nie mamy żadnych planów.
- Świetnie. Będę po was o 18.
- Gdzie się wybieramy ?
- Niespodzianka...
- Ale nie wiem jak się ubrać.
- Luźno. Nic więcej nie powiem. Do zobaczenia.
- Pa, pa.
Skończyłyśmy śniadanko. Czas do spotkania z chłopakiem zapełniłyśmy wyjściem na plażę i obiadem. Wróciłyśmy do hotelu. Wzięłam prysznic, zrobiłam makijaż i wyszłam poszukać jakiś ubrań. Luźno ? Wybrałam morelowe szorty i szarą luźną koszulkę na ramiączkach, którą wpuściłam w spodenki. Do tego białe tenisówki, niewielkich rozmiarów torebka i długi łańcuszek. Włosy spięłam w koka w tak zwanym nieładzie. Sięgałam po flakonik z perfumami, kiedy zadzwonił telefon.
- Jestem pod hotelem. - poinformował mnie blondyn.
- Zaraz zejdziemy. - rozłączyłam się, użyłam perfum i poszłam po przyjaciółki.
- Trochę długie było to "zaraz". - powiedział, kiedy zajęłyśmy miejsca w samochodzie.
- Nigdy nie czekałeś na kobietę ?
- Czy ja wiem, na pewno nie na trzy...
- Nie marudź. Lepiej powiedz, gdzie chcesz nas wywieść ?
- Mówiłem, że to niespodzianka. Poza tym warto było czekać, wyglądacie ślicznie.
- Dziękujemy. - odpowiedziałyśmy chórem.
- Nigdy mi się to nie znudzi. - usłyszałyśmy jego śmiech.
- Czyli nic nie powiesz ?
- Nie. - powiedział jakby dumny z siebie.
Nie wiem, ile dokładnie jechaliśmy. Niall zjechał w jakąś wąską dróżkę i było wiadomo gdzie nas wywiózł. WESOŁE MIASTECZKO. Te dwa magiczne słowa. Kiedy ostatnio byłam w takim miejscu? Wydaje się jakby wieki temu. Kiedy byłam  mała, a moim jedynym problemem był szlaban na słodycze. Beztroskie czasy...W sumie jakby się tak zastanowić to teraz nie mam jakiś większych problemów. A nie, czekajcie... Jest taki jeden i ma na imię Neymar. Ale dajmy sobie dziś z nim spokój.
- Może być ? - zapytał kiedy wyszłyśmy z auta.
- Nie masz pojęcia, jaką sprawiasz nam tym radochę. - dziewczynom też lśniły oczy na widok tych wszystkich atrakcji.
- Chodźmy już !! - Any się zniecierpliwiła.
Poszliśmy w stronę miasteczka. Znaleźliśmy kasę z biletami. Stanęliśmy w kolejce i zaczęliśmy się zastanawiać na co mamy ochotę. Nagle zobaczyłam ciemność i poczułam ręce zasłaniające mi oczy. Od razu do moich nozdrzy dostał się ten zapach, który rozpoznam wszędzie.
- Neymar !! - czy ten dzień może być lepszy ?
- We własnej osobie. - zdjął ręce i przywitał się ze wszystkimi.
- Co tu robisz ?
- Niall mi powiedział, ale mogę sobie pójść.
- Nieee... - przeciągnęłam. Tak dobrze było go zobaczyć. Naprawdę tęskniłam, a uśmiech nie schodził z twarzy ani mi, ani jemu. Staliśmy wpatrzeni w siebie. Jakbyśmy nie widzieli się co najmniej dziesięć lat.
- Nie żebyśmy chcieli przeszkadzać, ale idziemy kochani. - wybudziła nas z transu Any. Ocknęliśmy się i dołączyliśmy do reszty. Chcieliśmy zaliczyć każdą atrakcję. Zaczęliśmy od karuzeli łańcuchowej, potem poszliśmy na rollercoaster. Na sam koniec udaliśmy się na diabelskie koło. Siedziałam w wagoniku z Ney'em za sprawą pozostałej trójki. Było już ciemno, a widoki zapierały dech w piersiach. Miasto nocą z takiej wysokości wygląda zjawiskowo. Postanowiłam to uwiecznić. Neymar zabrał mi urządzenie z dłoni, obrócił w naszą stronę, przysunął się do mnie bliżej i objął mnie ramieniem, po czym ucałował mój policzek. Poczułam jak tak zwane motyle w moim brzuchu robią niezłą imprezkę. Zakryłam usta ręką i zrobiłam zdziwioną minę, a Jr. zrobił zdjęcie, a ściślej kilka zdjęć, do których robiliśmy przeróżne miny. Zjechaliśmy na dół. Niall i dziewczyny chcieli iść jeszcze raz na kolejkę, ale w moim brzuchu zmieszało się nieźle po pierwszym razie, dodając do tego te nieszczęsne motylki, wychodzi mieszanka wybuchowa. Poszli więc sami, a Ney zaproponował, że odwiezie mnie do hotelu.
- Popatrz na tę pandę, czy nie jest przesłodka ? - powiedziałam wskazując na sporych rozmiarów pluszaka.
- Podoba ci się ? - przytaknęłam, a ten pociągnął mnie za rękę w stronę gry.
- Daj spokój. - zaczęłam protestować, ale nie dało mu się wybić tego z głowy. Zadaniem było strzelanie w różne cele. Szło mu dobrze, za dobrze. Gdzie się nauczył tak strzelać ? Udało mu się trafić wszystkie cele i zdobył dla mnie tę pandę.
- Dziękuję. - powiedziałam nieśmiało.
- Widziałem jak na nią patrzysz, musiałem ją dla ciebie zdobyć. - posłał mi szeroki uśmiech.
Po drodze do samochodu kupiliśmy jeszcze watę cukrową. Doszliśmy do niego, a Ney go otworzył.
- Poczekaj, ubrudziłaś się. - dotknął mojego policzka zmazując watę kciukiem, który zaczął przesuwać w stronę moich warg. Poparzył mi głęboko w oczy, jakby coś w nich zobaczył. No nie ile można imprezować ? Po chwili wpił się w moje usta, pchając mnie lekko na auto. To było tak zachłanne, a zarazem tak słodkie i delikatne. Opierając się o samochód całowaliśmy nie mając zamiaru przestać. W końcu skończyło się powietrze. Oderwaliśmy się niechętnie od siebie i uśmiechnęliśmy się do siebie lekko zawstydzeni ?? To znaczy ja byłam zawstydzona, on niekoniecznie. Wsiedliśmy w milczeniu do pojazdu i pojechaliśmy do hotelu.
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmił wyłączając silnik.
- Może wejdziesz ? - zaproponowałam nieśmiało.
-  Nie odrzuca się takiej propozycji. - puścił oczko i opuściliśmy auto.
- Napijesz się czegoś ? - zapytałam, kiedy tylko weszliśmy do środka.
- Nie, dzięki.
- Na pewno ?
- Nie.
- A może jednak ?
- Uparłaś się, co ? To może herbata.
- Chcę być po prostu miła. - poszłam do kuchni i zalałam czajnik wodą.
- Mogę wziąć prysznic ? - zapytał tak po prostu.
- Prysznic ?
- Nie pójdę spać brudny...
- Chwila, chyba nie do końca rozumiem...

....................................................................................................................................................
Jedenastka proszę Państwa. Taka trochę nijaka, ale...
Do następnego xx

środa, 14 października 2015

Diez

Otworzyłam drzwi i... zobaczyłam Neymara biorącego prysznic w mojej tymczasowej łazience. Zza taflą mlecznej szyby widać było tylko kontury jego ciała. Zawiesiłam się na drzwiach wpatrzona w ten obrazek. I nagle runęłam jak długa. Ałł... to bolało a najgorsze, że Ney mnie zobaczył. Otworzył kabinę, wyszedł z niej jakby nigdy nic, zawiązał ręcznik wokół bioder i pomógł mi wstać. Na jego widok przygryzłam wargę nie mogąc spuścić z niego wzroku.  
- Nie ładnie podglądać. - puścił mi oczko. - zobaczyłaś co chciałaś ?
- Zobaczyłam więcej niż chciałam... - chyba się rumienię, a on nie pomaga, tylko patrzy prosto w moje oczy. Szybko wycofałam się z łazienki i usiadłam na łóżku. Po chwili wyszedł Jr. na szczęście już ubrany.
- Myślałam, że poszedłeś, gdy zasnęłam. - zaczęłam.
- Nie zostawiłbym cię bez pożegnania. - uśmiechnął się perfekcyjnie, siadając koło mnie.
- To może zjesz z nami śniadanie ? - zapytałam nieśmiało. Dlaczego on mnie tak onieśmiela?
- Robisz lepsze śniadania ode mnie ?
- Niee... - przeciągnęłam. - ale to nie ja będę je przyrządzać.
- Więc kto ?
- Nasz szef kuchni May.
- Ta blondi czy czarna ?
- Czarna... idziemy ?
Wyszliśmy z pokoju, a ja zaczęłam się zastanawiać co pomyślą dziewczyny... Proszę niech obędzie się bez głupich komentarzy. Taa... mogłam sobie pomarzyć...
- Nasze gołąbeczki wstały... - przywitała nas Any, a ja spiorunowałam ją wzrokiem. Ney tylko cicho się zaśmiał.
- Żadne gołąbeczki. - powiedziałam przez zęby.
- Wolimy papużki nierozłączki. - Neymar przytulił mnie od tyłu i pocałował w obojczyk. Okey... co jest grane ? On się nabija, prawda ? Na pewno... Uśmiechnęłam się jakby na potwierdzenie, a miny dziewczyn były bezcenne.
- Siadajcie, zaraz podam śniadanie. - wydusiła w końcu May. Zajęliśmy miejsca przy stole, na którym po chwili pojawiły się sałatka owocowa i tosty, na których widok zaczęliśmy się śmiać, a dziewczyny parzyły na nas nie wiedząc o co chodzi.
- Już wszystko okay ? - zapytała Maite.
- No pewnie, że tak. Nie widzisz ? - odpowiedział za mnie Any, a ja wytknęłam jej język.
- Ktoś tu chyba wolałby być na miejscu Dulce... - uśmiechnął się przekornie Ney.
- Że ja, nie dziękuje, nie tego szukam. - powiedziała oburzona księżniczka, a Jr. spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- Po prostu ona szuka księcia z bajki na białym koniu. - wyjaśniłam mu.
- Mam białe auto, może być ? - Anahi tylko pokręciła głową.
- Czyli jest dobrze ? - znowu spróbowała May.
- Mhm, wyjaśniliśmy sobie wszystko. - spojrzałam na niego.
- Już ja wiem, jak to sobie wyjaśnialiście... - ależ jest dzisiaj uszczypliwa.
- Daj jej spokój cebulko. - stanęła w mojej obronie "mamunia".
- Przecież to nie na poważnie. - zaczęła się tłumaczyć.
- Ja będę się zbierał, śniadanie było wyśmienite, masz złote ręce. - mówiąc to podszedł do May i  ucałował jej dłonie.
- Odprowadzę cię. - zaproponowałam a on tylko przytaknął. - dzięki za wszystko... - powiedziałam, kiedy byliśmy już w korytarzu.
- Nie dziękuj to nic takiego. - jego uśmiech jest magiczny.
- Żegnaj. - powiedziałam na do widzenia.
- Nigdy nie mów żegnaj, bo to odbiera nadzieję na kolejnie spotkanie. - ucałował mnie w policzek i wyszedł. I niby ja jestem filozofem ?
- Powiesz nam co tu się dzieje ? - zapytała Any, kiedy tylko wróciłam do jadalni.
- Nic. - odpowiedziałam szybko.
- Nic ? Wczoraj cały dzień płakałaś, nagle on przychodzi, spędza u ciebie noc, a rano jesteś tak radosna jak nigdy. - nieźle to ujęła.
- Noo...
- Noo... ?
- Sama nie wiem, co się dzieje.
- Nie pamiętasz akcji z plaży ?
- Pamiętam, ale sama widziałaś jak się dzisiaj zachowywał. Jest taki troskliwy i...
- Zakochałaś się ! - wykrzyczała nagle przerywając mi. - Miałam rację !!
- Znamy się tylko kilka dni, nie ma mowy o zakochaniu.
- To miłość od pierwszego wejrzenia... - zrobiła maślane oczy.
- Raczej pierwszego uderzenia. - zaśmiała się May.
- Nie ma czegoś takiego.
- Właśnie, że jest.
- Znalazł się spec od miłości. - przewróciłam oczami.
- Kto jak kto, ale ja się na tym znam. Uwierz mi jesteście idealni. Już widzę wasz ślub. - rozmarzyła się.
- Ej, ej, ej... powoli. Trochę się zapędziłaś.
- Spędziliście razem dwie noce...
- I... ?
- I nadal się lubicie, coś jest na rzeczy. Nie wielu tyle by z tobą wytrzymało.
- Dzięki...
- Kiedy następne spotkanie ?
- Nie wiem.
- Zadzwoni jeszcze dziś.  - powiedziała pewnie.
- A co my dziś będziemy robić ? - zabrała głos Maite.
- Nie mam  pomysłu... ale nie siedźmy w domu.
- Może... - zaczęła Any.
- Nie. - odpowiedziałyśmy stanowczo.
- Ale...
- Nie !
- Dacie mi dojść do słowa ? Dziękuję. Może pójdziemy na kurs tańca brzucha ? Widziałam ogłoszenie.
- Niezły pomysł.
- Brawo Any, w końcu dobry pomysł twojego autorstwa. - pokazała mi język w odpowiedzi.
- Zapisałam sobie numer, wiedziałam, że się przyda. Zadzwonię i wszystkiego się dowiem. - poszła do salonu, abyśmy jej nie przeszkadzały.
- Naprawdę go lubisz ? - zapytała May, kiedy tylko Any poszła do salonu.
- Mhm... - przytaknęłam.
- On ciebie też. - uśmiechnęła się. - zasłużyłaś na fajnego faceta, a jemu na tobie zależy, to widać. - podeszła i mnie przytuliła.
- Dzięki kochanie. - wtuliłam się w nią mocniej.
- Ja też chce... - Any podbiegła do nas i dołączyła się do uścisku.
- Lepiej powiedz czego się dowiedziałaś, zanim mnie udusicie. - na te słowa odlepiły się ode mnie.
- Zajęcia zaczynają się o 13 i są wolne miejsca. To jak ?
- Wchodzimy w to. - odpowiedziałyśmy zgodnie.
- No to musimy się szybciutko zbierać. Mamy mało czasu.
Każda pobiegła do swojego pokoju się ogarnąć. Jak zawsze zaczęłam od porannej toalety. Mój dzisiejszy strój składał się z limonkowych szortów, luźnej zielonej bluzki w fioletowy wzorek, która opadała na jedno ramię. Do tego pomarańczowa torebka i sandałki na koturnie. Włosy zostawiłam rozpuszczone i lekko się pomalowałam. Do torby włożyłam strój, w którym miałam zamiar tańczyć: szare legginsy i jaskraworóżowy crop top, no i oczywiście buty sportowe w tym samym kolorze. Równo wyszłyśmy z pokoi. To się nazywa zgranie. Zjechałyśmy na dół i pojechałyśmy do studio. Na miejscu w recepcji przywitała nas strasznie miła pani, powiedziała co i jak i ruszyłyśmy do przebieralni. Po zmienieniu ubrań, weszłyśmy na sale, która była zapełniona. Po chwili weszła jak mniemam trenerka, przedstawiła się i zaczęłyśmy taniec. Zajęcia były fantastyczne i było przy nich sporo zabawy. Spaliłyśmy trochę kalorii świetnie się przy tym bawiąc. Można chcieć czegoś więcej ? Po zajęciach wyszłyśmy z sali i kierowałyśmy się w stronę szatni, kiedy minęła nas grupka przystojnych mężczyzn.
- Chodźmy za nimi. - powiedziała szeptem Any.
- Co ? - zapytałyśmy równo.
- Na pewno idą do przebieralni.
- I co w związku z tym ?
- Nie chcecie sobie trochę popatrzeć ? - spojrzałyśmy na siebie z May i przytaknęłyśmy na ten jakże głupi pomysł. Zaczęłyśmy się skradać, byłyśmy coraz bliżej i bliżej. W końcu zatrzymałyśmy się. Za zakrętem było przejście do męskiej szatni. Popatrzyłyśmy na siebie i ruszyłyśmy w stronę jak się okazało otwartych drzwi. Schowałyśmy się za nimi, wychylając jedynie głowy.
- A nie mówiłam, że to genialny pomysł ? - powiedziała dumna z siebie Any. My tylko jej przytaknęłyśmy. Stałyśmy tam dobre 15 min. gapiąc się na półnagich facetów.
- Nieładnie podglądać. - powiedział szeptem jakiś chłopak. Na co natychmiast odskoczyłyśmy.
- My nie podglądamy... - zaczęłam.
- Tylko ?
- Szukamy toalety. - no co ? Wymyśliłam to na poczekaniu, a dziewczyny nawet nie starały się pomóc.
- Nie dość, że podglądaczki to kłamczuchy. - zaśmiał się, a my tylko się zaczerwieniłyśmy.
- Nie pozwolimy się obrażać. - udałam urażoną i ruszyłyśmy w stronę damskiej szatni.
- Nieźle z tego wybrnęłaś. - skomplementowała mnie Any.
- Musiałam, bo wy stałyście jak zaczarowane, a to wszystko przez ciebie. - powiedziałam oskarżająco.
- Ale było fajnie, co ? - zaczęłyśmy się wszystkie głośno śmiać.
Weszłyśmy do szatni wzięłyśmy szybki prysznic, przebrałyśmy się i wyszłyśmy z budynku.
- To co może lody w nagrodę za wylane poty ? - zapytała May.
- Jestem na tak. - w taki upał do idealny pomysł na ochłodę.
- No wiecie co ? Przed chwilą spaliłyśmy te kalorie... - zaczęła Any, ale my popatrzyłyśmy na nią znacząco. - W sumie należy nam się trochę ochłody...
- Takie podejście rozumiem. - złapałam dziewczyny pod ramię i poszłyśmy do samochodu odłożyć torby. Znalazłyśmy lodziarnie i zaczęłyśmy składać zamówienie. Postawiłam na ciasteczka, cytrynę i miętę z czekoladą. Trochę dziwne połączenie, ale to moje ulubione smaki. Usiadłyśmy przy stoliku i zajadałyśmy się lodami. Posiedziałyśmy tam trochę, a następnie przeszłyśmy się po rynku.
- Patrzcie! - nagle pisnęła Any. 
- Co ? - zapytałyśmy jednocześnie.
- Idziemy ? - spytała wskazując plakat o imprezie karaoke.
- No pewnie !! - kolejny świetny pomysł Any. Wyrabia się dziewczyna. Przeczytałyśmy dokładnie ogłoszenie. Okazało się, że to dzisiaj. Postanowiłyśmy wrócić do hotel, przebrać się i pójść pośpiewać. Kiedy byłyśmy już w apartamencie rozeszłyśmy się do pokoi. Przebrałam się w krótką, czerwoną spódniczkę, białą luźną i przezroczystą bluzkę, pod którą nałożyłam czarny koronkowy staniczek. Do tego klasyczne, czarne szpileczki i kopertówka. Włosy spięłam w luźnego koczka i poprawiłam lekko makijaż. Gotowa wyszłam z pokoju i zaczekałam na dziewczyny na balkonie. Po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomość. Wyciągnęłam telefon, odblokowałam go i odczytałam wiadomość. 
Neymar : Co u cb księżniczko. Tęsknisz trochę ?
Ja : W porządku idę z dziewczynami na karaoke i nie, nie tęsknie wcale ;P
Neymar : Karaoke ? Nie wierzę ci, że nie tęsknisz, ja za tobą tęsknie - Tęskni ??
Ja : Tak, karaoke.
Neymar : Tylko nie podrywaj innych facetów.
Ja : Bo ?
Neymar : Bo będę zazdrosny.
Ja : Później dokończymy tę rozmowę, muszę się zbierać.
Neymar : Do napisania księżniczko...
Ja : A i przestań mnie tak nazywać...

............................................................................................................................................................................
Okrąglutka dziesiąteczka. Co myślicie ?
Do następnego xx

środa, 7 października 2015

Nueve

- Dasz mi swój numer telefonu ? - bałam się tego pytania, tak bardzo się bałam.
- Nie, lepiej nie. - spuściłam głowę. - dziękuję za podwózkę. - szybko cmoknęłam jego policzek i uciekłam do hotelu, do dziewczyn.
Kiedy byłam już na górze szybko otworzyłam i zatrzasnęłam drzwi, po czy pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i zsunęłam się na podłogę opierając się o nie. Zaczęłam płakać. Najzwyczajniej w świecie zaczęłam ryczeć. Dlaczego ? Sama nie wiem... Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Ktoś próbował dostać się do środka, ale zagradzałam drogę.
- Dul kochanie otwórz drzwi...- usłyszałam po drugiej stronie, ale nawet nie drgnęłam. - proszę wpuść nas... - dalej brak jakiejkolwiek reakcji z mojej strony - będziemy tu stać, aż nas wpuścisz. - na te słowa starłam łzy i szybko przemieściłam się na łóżko. Dziewczyny ostrożnie weszły, a kiedy mnie zobaczyły natychmiast do mnie podbiegły i przytuliły, bo znowu zaczęłam beczeć.
- Skarbie co się stało ? - zapytała z troską Any.
- Nam możesz powiedzieć o wszystkim. - zapewniała May, ale ja nadal milczałam.
- Dul, powiedz co się stało. - ponowiła próbę blondynka.
- Nie naciskaj, powie kiedy będzie chciała. - skarciła ją Maite. I przez chwilę trwała kompletna cisza, a my nadal byłyśmy przytulone.
- Przespałam się z Neymar'em... - wydukałam przez łzy po chwili.
- Z kim ? - zapytała Any.
- No z tym od piłki. - odpowiedziała za mnie Maite.
- Ale dlaczego ?
- Pytasz dlaczego ? Nie wiem, po prostu, miał zawieść mnie do hotelu, ale zapomniał adresu, a ja zasnęłam, więc zawiózł mnie do siebie. Tam wzięłam prysznic i kiedy wyszłam z łazienki on leżał w łóżku, jak się okazało w jego sypialnia. Zaczęliśmy gadać i nagle pociągnął mnie na siebie. Zaczął mnie całować i błądzić rękoma po moim ciele. Nie mam pojęcia co się ze mną stało, chciałam, ale nie potrafiłam zatrzymać tego co się działo. Jakby moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Rano chciałam uciec, ale on się obudził i jakby nigdy nic przywitał się i pocałował mnie. Zaczęłam, że lepiej będzie, jak już pójdę, ale on nalegał, abym została na śniadanie. Spalił tosty, a ja zaczęłam płakać bo nie mogłam znieść tej sytuacji. Zaczął mnie uspokajać i odwiózł mnie tutaj. Chciał mój numer telefonu, ale szybko uciekłam i pobiegłam na górę. Czuję się jak... - i tu nie dokończyłam bo mówiłam to na jednym wdechu i zabrakło mi powietrza, a poza tym znowu zaczęłam płakać.
- Ciii... no już uspokój się. - powiedziała kojącym głosem May.
- Najgorsze jest to, że cały czas o nim myślę. - nie mogłam powstrzymać łez.
- Ludzie robią różne głupoty, wszystko będzie dobrze.
- Nie robią takich głupot jak ja.
- Nie płacz już. - otarła moje łzy Any.
- Nie rozumiem go, o co mu chodzi ? I dlaczego tak na mnie działa ?
- Może... - zaczęła blondynka. - podświadomie coś do niego czujesz ?
- Any ma rację. Kiedy tańczyliście, jakbyście byli dopasowani.
- O czym wy w ogóle mówicie ?
- Wyparcie. Nic więcej nie musisz mówić. Wszystko jest już jasne, ale powiem ci charakterny ten twój jak mu tam... Neymar.
- On nie jest mój. - powiedziałam słabo.
- No już wystarczy... - zatrzymała tę rozmowę w porę May. - proszę iść wziąć długą kąpiel, a ja zrobię coś do jedzenia. Dziś już nigdzie nie pójdziemy. Ucałowały mnie w czułko i zaczęły kierować się do wyjścia.
- Dziękuję... - powiedziałam cichutko, ale tak, że usłyszały.
- Po to tu jesteśmy makaroniku.
Poszłam za radą przyjaciółki i zrobiłam sobie długą kąpiel. Siedziałam w wannie dobrze ponad godzinę. Nałożyłam piżamę i poszłam do kuchni napić się wody.
- O dobrze, że przyszłaś, właśnie miałam cię wołać, siadamy do stołu. - powiedział radośnie szef kuchni.
- Nie jestem głodna.
- Musisz coś jeść. - uparła się, więc usiadłam przy stole. Zaraz potem dołączyła Any. May postawiła przed nami talerze z cudownie pachnącą lasagne. Zaczęłam dłubać w niej widelcem i to by było na tyle.
- Kluseczko nie smakuję ci ? - zapytała zmartwiona kuchareczka.
-To pachnie wspaniale, ale nie mam apetytu.
- Musisz jeść, bo nam się rozchorujesz.
- Przepraszam... - odeszłam od stołu i szybkim krokiem udałam się do pokoju.
Położyłam się na łóżku przykryłam kołdrą i postanowiłam, że lepiej będzie jak już pójdę spać. Była dopiero 18, ale nie miałam na nic siły, poza tym kiedy będę spała nie będę myślała o nim. Chyba udało mi się zasnąć, ale usłyszałam swój telefon. Zeszłam z łóżka i wyciągnęłam go z torebki, którą rzuciłam wcześniej na podłogę. Nie zdążyłam odebrać, a numer był mi nie znany, więc odłożyłam telefon na szafkę i wróciłam do spania. Telefon znowu zaczął dzwonić i znowu nieznany numer, postanowiłam odebrać, skoro dzwoni drugi raz to pewnie coś ważnego.
- Tak ? - powiedziałam zaraz po przyłożeniu urządzenia do ucha.
- Płakałaś. - co ? Skąd on to niby wie ? Stwierdził jakby był tego w 100 % pewien. Gdyby mnie widział to rozumiem, bo wyglądam jak zwłoki z podpuchniętymi oczami, ale przez telefon po jednym moim słowie ? Zaczęłam panikować, że może podgląda mnie przez okno, ale zdałam sobie sprawę, że mieszkamy na samej górze i to fizycznie niemożliwe. Więc jak ja się pytam ??
- Neymar ? - wolałam się upewnić, choć dobrze znałam ten głos.
- Płakałaś. - powtórzył znowu.
- Skąd masz mój numer ? - Niall ?
- Dlaczego ?
- Co ?
- Płakałaś. Przeze mnie ?
- Jestem głupia to płaczę.
- Nie waż się tak mówić. Jadę do ciebie. - że co ?
- Nie. - szybko odpowiedziałam.
- Nie zostawię cię tak.
- Dam sobie radę, jestem zaradną dziewczynką. Zapomnij o mnie i nie przyjeżdżaj tu. - nie to chciałam powiedzieć, o wiele bardziej pasowałoby mi coś w stylu " dobrze czekam, pośpiesz się", ale to nie było odpowiednie. Od kiedy ja się przejmuję mówieniem odpowiednich rzeczy ? W każdym bądź razie po tych słowach rozłączyłam się. Przykryłam się kołderką po samą szyję i próbowałam ponownie zasnąć. Poczułam jak ugina się materac i jakaś ręka oplata mnie w pasie co sprawiło, że się przebudziłam. Do moich nozdrzy dostał się ten charakterystyczny zapach i wiedziałam, że nie może to być nikt inny. Czy on nie rozumie słowa "nie" ? Odczekałam chwilę, było mi tak dobrze i bezpiecznie. Otworzyłam oczy i odwróciłam się przodem do niego.
- Hej słoneczko... - powiedział cicho i pocałował mnie w czoło.
- Mówiłam, żebyś nie przyjeżdżał...
- Wydawało mi się, że usłyszałem coś innego. - czy on czyta w myślach ?
- Po co przyjechałeś ?
- Płakałaś.
- To nie jest powód.
- Nie chce żebyś była przeze mnie smutna.
- Dlaczego to robisz ?
- Co ?
- Jesteś taki miły, troskliwy i w ogóle ? - gdzie tamten Neymar ?
- To źle ?
- Nie tylko...
- Polubiłem cię, trochę zepsułem swoje pierwsze wrażenie. Może zaczniemy od początku ? - za dużo wrażeń jak na jeden dzień...
- Nie chce zaczynać od początku i udawać, że nic się nie stało. Stało się i dobrze o tym wiemy. Jestem zagubiona, nie mam pojęcia co się dzieje, ale wiem, że nie potrafię udawać i nie potrafię zapomnieć, nieźle się rozgościłeś w mojej głowie. - uśmiechnął się jakby zwycięsko na ostatnią część.
- W takim razie co chcesz zrobić ? - zapytał patrząc mi prosto w oczy.
- Zostawmy to tak jak jest. Zobaczymy co się stanie. - sama nie wierzę w to co mówię, ale przy nim nie potrafię myśleć racjonalnie. W jego oczach za to zapaliły się te zielone iskierki.
- Dobrze księżniczko. - przytulił mnie trochę mocniej. - ale obiecaj, że nie będziesz płakać.
- Nie składam obietnic i nie pozwalam ich nikomu składać, bo gdy się ich nie dotrzyma rozczarowanie jest o wiele bardziej bolesne, ale nie zamierzam już płakać. 
- Głębokie, spodobała mi się filozofka ? - spodobała ? filozofka ?
- Nie jestem filozofką...
- To czym się zajmujesz ?
- Modą, jestem projektantką.
- Jeszcze lepiej. - wyczuwam sarkazm ?
- Co to miało znaczyć ?
- Nic.
- No powiedz...
- Lubisz to ?
- Czy to lubię ? Ja to kocham, chcę to robić do końca życia. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym przestać rysować. To jak tworzą ci się obrazy w głowie, które przelewasz na papier, jest niesamowite.
- Oczy ci błyszczą, gdy o tym mówisz. Naprawdę musisz to kochać. Mam nadzieję, że zaprojektujesz coś dla mnie.
- No pewnie. Ty nie lubisz swojej pracy ?
- Lubię, lubię...
- Mało to było przekonujące.
- Lepiej idź spać, ten dzień był pełny wrażeń, na pewno jesteś zmęczona. - przytaknęłam na to głową, przytuliłam się do niego i zasnęłam.
Obudziłam się w kiepskim stanie, nie ma co się dziwić skoro płakałam pół dnia. Rozejrzałam się po pokoju. Nie było go... Na co liczyłaś ? Że zostanie na noc, naiwna dziewczynka... Nasza wczorajsza rozmowa była dziwna. W sumie wszystkie są. Nie wiem co o tym myśleć... Działa, a raczej działał mi na nerwy,a wczoraj był taki opiekuńczy i troskliwy, zupełnie inny niż przedtem. Może ma brata bliźniaka, bo jakoś trudno mi uwierzyć, że to jedna i ta sama osoba. Chociaż sytuacja z plaży mówi sama za siebie. Ten facet to jakaś zagadka... Dobra trzeba się ogarnąć. Zwlekłam się z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Otworzyłam drzwi i... 

................................................................................................................
Dziewiątka. Czekam na Wasze reakcje ;)
Do następnego xx

czwartek, 1 października 2015

Ocho

Jego twarz była coraz bliżej i bliżej...
- Zatańczysz ? - zapytał w końcu, a ze mnie zeszło powietrze i pojawiło się rozczarowanie ?
- Nigdy. - ocknęłam się mówiąc to jadowicie. On nic sobie z tego nie zrobił, złapał mnie w tali i zaczął ruszać się w rytm muzyki. Myślałam nawet o ucieczce, ale zdałam sobie sprawę, że to bez sensu. Ponownie zaczęłam tańczyć w niebezpiecznie bliskiej odległości od niego. Nasze ciała prawie się stykały i współgrały tak idealnie jakby były dla siebie stworzone. Przetańczyliśmy pół wieczoru. Wróciliśmy do stolika, wypiłam drinka i ruszyłam na parkiet z przyjaciółkami. Kiedy stwierdziłyśmy, że mamy dosyć  poszłyśmy się pożegnać.
- My będziemy się zbierać. - podeszłam do Niall'a oznajmiając mu to.
- My też się wynosimy, podwieziemy was. - powiedział zachęcająco.
- Nie, damy sobie radę.
- Nie pozwolę wracać wam samym do domu o takiej godzinie. - on się martwi... Nadal nie rozumiem jak może przyjaźnić się z Jr.
- Okay, skoro tak mówisz... - poszliśmy na parking, gdzie rozdzielaliśmy kto z kim jedzie.
- Juan i Maria jadą ze mną bo to po drodze, mam jeszcze 2 wolne miejsca, chętni ? - pierwsze zgłosiły się Any i May. Takie z nich przyjaciółki... - Podwieziesz Dul ? - tym razem skierował to pytanie do Jr.
- Jasne. - odpowiedział i spojrzał w moją stronę zwycięsko.
- To ja chyba wolę jechać taksówką. - nie będę siedziała z nim w jednym samochodzie.
- Skarbie zostałaś tylko ty, poza tym to niecałe pół godzinki drogi, wytrzymasz. - uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Nie pokrzepiło mnie to wcale...
- Niech będzie... - powiedziałam zrezygnowana.
Wszyscy wsiedli do samochodów i ruszyli do domów. Jr. zaczął zmierzać do swojego auta, ale ja nadal stałam w tym samym miejscu. Podszedł do samochodu, swoją drogą to jeszcze lepiej wyglądającego niż Niall'a i otworzył drzwi pasażera.
- Zapraszam. - powiedział patrząc się w moją stronę.
-Daruj sobie. - rzuciłam oschle wsiadając do auta.
Podałam mu adres hotelu i nie zamierzałam więcej się do niego odzywać podczas jazdy, poza tym chyba usnęłam. Poczułam na sobie czyjś wzrok ( jak wspominałam jestem na to przewrażliwiona) i zdałam sobie sprawę, że na prawdę zasnęłam. Otworzyłam oczy i ujrzałam jego twarz przyglądającą mi się.
- Dzień dobry księżniczko. - powiedział, kiedy zauważył, że się obudziłam.
- Nie nazywaj mnie tak. Jesteśmy na miejscu ? Czemu mnie nie obudziłeś ? -zaczęłam zasypywać go pytaniami, po czym nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź wysiadłam z auta. Chwila.... Gdzie ja jestem ? To nie jest parking hotelowy.
- Gdzie ja jestem ?!?! Gdzie mnie wywiozłeś ?!?! - zaczęłam na niego wrzeszczeć cała spanikowana.
- Uspokój się księżniczko. Zapomniałem adresu, ty zasnęłaś, nie chciałem cię budzić, wyglądasz uroczo kiedy śpisz, więc zawiozłem cię do siebie. - powiedział to tak jakby nic się nie stało.
- Po pierwsze mówiłam, żebyś mnie tak nie nazywał, a po drugie COOO ?!?! Czy ty jesteś kompletnym idiotą ?!?!  - zaczęłam iść w stronę furtki. Okazało się, że jest zamknięta, trochę się z nią siłowałam, kiedy on stał śmiejąc się ze mnie pod nosem.
- Wypuść mnie !! - krzyknęłam w jego stronę.
- No i gdzie pójdziesz ? Nie rób scen i choć do środka, sąsiedzi będą się skarżyć. - całkowicie wyprowadzona z równowagi tego dnia ruszyła w stronę drzwi, on je otworzył zapraszając mnie do środka. Niechętnie weszłam, a chłopak zaprowadził mnie na górę do jednego z pokoi, w którym stało wielkie łóżko.
- Czuj się jak u siebie. - rzucił i wyszedł.
Zostawił mnie samą sobie. Postanowiłam, że wezmę prysznic. Weszłam w jedne drzwi, ale okazało się, że prowadzą do garderoby. Pomyślałam, że to w sumie dobrze. Weszłam do środka i wzięłam sobie jedną z koszulek. Nie zamierzałam spać w tej sukience, a tym bardziej w samej bieliźnie. Wyszłam z garderoby, po czym otworzyłam drugie drzwi prowadzące do łazienki. Wzięłam szybki, odświeżający prysznic i ubrałam "piżamę". Wyszłam z łazienki i zobaczyłam, że w łóżku leżał Jr. gapiący się na mnie ubraną w jego za dużą na mnie koszulkę, która ledwo, ledwo, ale zakrywała mój tyłeczek.
- Nie gap się. I wyjdź z tego łóżka. - powiedziałam wrogo.
- Uwielbiam, kiedy dziewczyna zakłada moje ubrania. Dobry wybór, to moja ulubiona. Skąd wiedziałaś ? A po za tym, dlaczego wyganiasz mnie z mojego łóżka ?
- To twoja sypialnia ?
- Yhym.
- To dlaczego mnie tu przyprowadziłeś ?
- Wiesz normalni ludzie śpią w nocy.
- O niee... nie będę spała z tobą w jednym łóżku. Wybij to sobie z głowy. Alkohol ci chyba zaszkodził. - mówiłam to zbliżając się do niego na moje nieszczęście. Ten wyciągnął rękę w moją stronę, złapał mnie za nadgarstek i pociągnął na siebie.
- Jesteś pewna ? - zapytał zniżając głos.
- Tak. - odpowiedziałam stanowczo nadal na nim leżąc. On jednak szybko nas obrócił tak, że to on teraz zwisał nade mną.
- Na 100 % ? - wyszeptał mi do ucha pieszcząc je.
- Yhym... - przytaknęłam już mniej pewnie. Znowu to straszne napięcie się między nami pojawiło. To było nie do zniesienia. Chciałam to jakoś przerwać, ale nie byłam w stanie. Spojrzał mi prosto w oczy, jakby szukając w nich coś. Chyba znalazł, bo niespodziewanie wpił się w moje wargi. Zrobił to tak zachłannie jakby bał się, że zniknę. Uwierzcie chciałabym, ale moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Wiedziałam, że robię źle, bardzo źle, ale nie potrafiłam tego zatrzymać. Mózg mówił "nie", ale inny głosik w mojej głowie zaczął mnie dopingować.  Po chwili jego usta pokierowały się w stronę szyi i dekoltu a ręce pod moją - jego koszulkę. Chyba nie muszę mówić co się potem działo. Oszczędzę wam szczegółów. Powiem tylko, może to dziwne, ale czułam się w pewien sposób pokochana, a przynajmniej jakbym nie była mu obojętna? Dobra, bzdury wygaduję. Zapomnijcie o tym. Pogadajmy lepiej jak czułam się po, bo czułam się strasznie, jakbym popełniła jakieś przestępstwo. On wtulił się we mnie i zasnął, a ja myślałam o tym co przed chwilą się wydarzyło. Poszłam do łóżka z facetem, którego imienia nawet nie pamiętam. Klnąc się w myślach zasnęłam po jakimś czasie.
 Promyczki słońca zaczęły otulać moją twarz, co sprawiło, że się przebudziłam i przypomniałam sobie co wydarzyło się ostatniej nocy. Nadal czułam na całym ciele jego pocałunki, co z jednej strony przywracało miłe wspomnienia, ale jednocześnie sprawiało, że na myśl o tym zbierało mi się na wymioty. Zaczęłam zastanawiać się co teraz. Postanowiłam, że po prostu wyjdę dopóki jeszcze śpi. Nie najlepsze rozwiązanie,ale to jedyna myśl jaka przyszła mi do głowy. Próbowałam uwolnić się z jego uścisku, kiedy się obudził. Brawo, twój plan szlag trafił. I co teraz ?
- Dzień dobry księżniczko. -  wymruczał i ucałował mój obojczyk. Jego głos o poranku jest jeszcze bardziej seksowny.
- Dzień dobry. - powiedziałam to lekko zdezorientowana. Co się dzieje ? - Chyba już pójdę... - przeciągnęłam.
- Zostań na śniadanie. - znów wymruczał.
- To chyba nie najlepszy pomysł... - znów przeciągnęłam.
- Zostań, proszę. - pochylił się nade mną hipnotyzując wzrokiem.
- Dobrze... -powiedziałam przełykając głośno ślinę. Co on ze mną wyprawia ? Ogarnij się dziewczyno!
Jr. uśmiechnął się na moją odpowiedź, ucałował w czółko, po czym wstał i skierował się w stronę garderoby. Wykorzystałam sytuację zabrałam swoje rzeczy z podłogi i szybko zamknęłam się w łazience. Ubrałam we wczorajsze ubrania i wyszłam z niej. Nikogo nie było. Pomyślałam, że nie wszystko stracone i jeszcze uda mi się wymknąć. Zeszłam cichutko na dół i zmierzałam w stronę drzwi, złapałam za klamkę i... poczułam dłonie na mojej tali. Jak on to robi? Było tak blisko....
- Powiedziałaś, że zostaniesz. - wymruczał prosto do mojego ucha, a ja tylko przymrużyłam oczy.
- Lepiej będzie jak pójdę... - dlaczego tak ciężko cokolwiek mi powiedzieć ?
- To tylko śniadanie, zjemy i odwiozę cię do hotelu. - obrócił mnie przodem do siebie, a ja w odpowiedzi zgodziłam się gestem głowy.
Zaprowadził mnie do kuchni, gdzie w milczeniu usiadłam na krześle. On krzątał się robiąc coś, jak się później okazało tosty. Postawił je przede mną razem z kawą i usiadł naprzeciwko mnie.
- Smacznego. - uśmiechnął się przyjaźnie. Nie rozumiem tego człowieka. Jest dla mnie wredny, obraża mnie, grozi i robi te wszystkie niemiłe rzeczy, po czym stawia mi przed nosem talerz z tostami, uśmiecha się słodko i życzy smacznego. Jakby tego było mało zamierz chyba udawać, że nic się nie stało. Co z tym człowiekiem jest nie tak ?
- Dziękuję. - tyle umiałam powiedzieć. Jadłam w ciszy tosty, które swoją drogą były lekko przypalone, nie żebym zrobiła lepsze. Cisza robiła się coraz bardziej krępująca, ale nie miałam zamiaru jej przerywać.
- Milczysz. - słuszna uwaga. - Coś się stało ? - no tym to mnie powalił.
- Pytasz co się stało ?! Co się stało ?! Przespałam się z chłopakiem, którego imienia nawet nie pamiętam !!! A on zachowuję się jakby nic się nie stało. Czuję się jak jakaś... - nie zdążyłam dokończyć, bo do mnie podszedł i mocno przytulił.
- Shhh.... - próbował mnie uspokoić, bo oczywiście musiałam wybuchnąć płaczem. Nie tak łatwo mnie uspokoić, ale on o dziwo działa na mnie jak lekarstwo. Jego zapach, dotyk potrafi czynić cuda. Zaczęłam się powoli uspokajać. Złapała mnie za podbródek i kciukiem otarł łzy z moich polików, drugą ręką dalej mnie obejmując.
- Neymar .- powiedział cichutko, jakby bał się mnie spłoszyć. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Tak mam na imię - Neymar - wtuliłam się w niego mocnej. - Uspokój się, wszystko jest ok, nie masz prawa się tak czuć. Słyszysz jesteś cudowną dziewczyną. - patrzył mi prosto w oczy, a ja próbowałam doszukać się w jego choć odrobiny kłamstwa, ale nie udało się.
- Nie znasz mnie. - odpowiedziałam jeszcze zapłakanym głosem. On tylko kucnął przede mną i złapał za dłonie.
- Chętnie cię poznam. - uśmiechnął się słodko. - no wypij kawę, bo tosty trochę mi nie wyszły. Możemy kupić coś po drodze. - odszedł na swoje miejsce. Skończyliśmy pić, po czym udaliśmy się do samochodu. Podałam mu adres i ruszyliśmy. Wyciągnęłam telefon z torebki i zobaczyłam 42 nieodebrane połączenia. Szybko zadzwoniłam więc do Any, aby je uspokoić.
- Hej. - powiedziałam kiedy usłyszałam, że odebrała.
- Hej ?!?! Tyle masz do powiedzenia ?!?! Znikasz na całą noc, nie odbierasz telefonu i mówisz "hej" ?!?! - tak głośno krzyczała, że oddaliłam lekko telefon od ucha.
- Przepraszam... - powiedziałam z pokorą.
- Nic ci nie jest ? - zapytała już łagodniej.
- Nie, właśnie do was jadę. - odpowiedziałam spokojnie.
- Czekamy, ale jak tylko wrócisz, srogo będziesz się tłumaczyła moja panno !!! Chcesz żebyśmy zeszły na zawał ?!?! Przemyśl to po drodze !!!
- Kocham was... - rozłączyłam się i schowałam telefon do torebki.
- Nieźle się wkurzyły. - zabrał głos chłopak cały czas patrząc na drogę.
- Będę miała niezłą pogadankę w domu. - powiedziałam słabo, na co zaśmialiśmy się.
- Nie dziwię się, też odchodziłbym od zmysłów, gdybyś nie wróciła na noc do domu. - co ? przepraszam, co ? Nie wiedziałam co odpowiedzieć, ani jak się zachować, więc postanowiłam to przemilczeć. - Zajedziemy coś zjeść ? Nie jadłaś śniadania.
- Nie, dziękuję nie jestem głodna. - czemu głos mi się przy nim łamie? Dziewczyno weź się w garść !
- Na pewno ?  - spojrzał na mnie, bo akurat staliśmy na czerwonym, a ja tylko pokiwałam głową.
Dalsza podróż odbyła się bez rozmów. Dojechaliśmy na miejsce, zaparkowaliśmy i już miałam wychodzić...
- Dasz mi swój numer telefonu ? - bałam się tego pytania, tak bardzo się bałam. 



........................................................................................................................
Mamy ósemeczkę. Jakie są Wasze reakcje ? Myślicie, że da mu numer ? 
Do następnego xx