środa, 30 grudnia 2015

Veintidós

Pierwsze co poczułam to ogromny ból przeszywający całe moje ciało docierający aż do najmniejszych jego komórek. Nie widziałam nic oprócz całkowej ciemności. Jedna wielka intensywna czerń. Nie byłam w stanie nawet podnieść powiek. W końcu zebrałam wystarczająco dużo siły, aby to wykonać. Otworzyłam oczy i zobaczyłam oślepiającą jasność, w której powoli zaczęły pojawiać się niewyraźne kontury przybierające coraz to bardziej realistyczne kształty.
- Obudziła się ! - usłyszałam tak dobrze znany mi głos, który wydawał się kilka razy głośniejszy niż był w rzeczywistości. Przede mną ukazała się postać w białym fartuchu uśmiechająca się promiennie. Z wielkim trudem i bólem obróciłam głowę w stronę usłyszanego głosu i zobaczyłam dwie tak dobrze znane mi twarze.
- Proszę się uspokoić. Pacjentka musi dojść do siebie. - powiedział mężczyzna w stronę dziewczyn.
- Czy ja umarłam ? - udało mi się niewyraźnie wykrztusić.
- Nie - zaśmiał się pod nosem - ale proszę się nie przemęczać, za chwilę powinna pani do siebie dojść. Pielęgniarka zaraz poda leki przeciwbólowe. - odpowiedział jak mniemam lekarz i wyszedł. Czyli nadal żyję ? Ale jak to możliwe ? Po chwili weszła pielęgniarka, podała mi coś do połknięcia i wyszła wcześniej ponaglając dziewczyny, aby mnie nie męczyły. Ból powoli zaczął ustawać, a ja w głowie składałam sobie wszystkie fakty w logiczną całość.
- Neymar !! - wyrwałam się do pozycji siedzącej, strasząc tym chyba przyjaciółki i sprawiając tym sobie niemały ból. - Gdzie on jest ?!? - nagle jakbym ożyła, została obdarowana niewytłumaczalną energią i zapomniała o całym bólu.
- Dulce na razie musisz odpocząć... - powiedziała łagodnie May.
- Powiedzcie mi co z nim ! - nadal mówiłam podniesionym głosem.
- Dulce... on... on.. - jąkała się Any.
- Mówcie!
- On jest w areszcie... - wydusiła w końcu blondynka, a ja myślałam, że zemdleję.
- Co się stało ?
- Same do końca nie jesteśmy pewne. Niall poszedł się wszystkiego dowiedzieć. Wiemy tylko, że jest oskarżony o zamordowanie Diego. - starała się to przekazać jak najspokojniej. 
- Diego nie żyje ? - czego dowiem się jeszcze dzisiaj ?
- Nic nie pamiętasz ? - zapytały równocześnie.
- Pamiętam, że zamknęłam oczy, usłyszałam strzał i upadłam. - powiedziałam grzebiąc w pamięci.
- Neymar postrzelił Diego gdzieś w bok, ten wykrwawił się bardzo, karetka nie przyjechała na czas. Próbowali go uratować, ale po kilku godzinach w szpitalu zmarł. Neymar'a zgarnęli od razu z tej fabryki. - nie, nie, nie to się nie dzieje, to się nie dzieje... Nie zgadzam się... To nie może być prawda, nie może...
- Ale onn... jest niewinny...uratował mnie... - łączyłam ze sobą słowa z wielkim trudem ścierając łzy z policzków. Ledwo dochodziła do mnie informacja, że nadal żyję, a co dopiero cała reszta.
- My o tym wiemy słońce, ale musimy czekać na Niall'a. On wszystko nam powie. Spróbuj zasnąć musisz odpocząć.
- Zasnąć ? Teraz ? Chyba oszalałyście ? - miałam wielki mętlik w głowie, jakby wszystkie myśli naraz pojawiały się i mieszały ze sobą tworząc ogromny chaos.
- Obudzimy cię, kiedy przyjdzie Niall. - ucałowała mnie czule w czoło, a ja wróciłam do pozycji leżącej. Leżałam wpatrzona w sufit z twarzą, z której nie można było nic odczytać, zastanawiając się jak to możliwe. W mojej głowie kłębił się jeden wielki bałagan. Bałagan, który nie miał sensu. Wygląda na to, że zasnęłam. Obudziłam się dopiero następnego dnia rano. W sali nie było nikogo oprócz mnie. Fizycznie czułam się o niebo lepiej niż wczoraj, ale psychicznie byłam doszczętnie zmasakrowana. Co się dzieje ? Ja nadal żyję, Neymar jest w areszcie, Diego umarł. Nagle w drzwiach pojawił się blondyn i niepewnie wszedł do środka. Natychmiast zerwałam się do pozycji siedzącej.
- Hej. - próbował się uśmiechnąć.
- Mów wszystko co wiesz. Co z nim ? - spytałam zdenerwowana. On usiadł ociężale na krzesełku obok łóżka, popatrzył wzrokiem nie zwiastującym nic dobrego, wziął głęboki oddech i zaczął:
- Neymar jest aresztowany, ale z tego co wiem, to już wiesz. - pokiwałam twierdząco głową. - No więc, został oskarżony o zabójstwo. Przy okazji znaleźli kilka mniejszych wykroczeń. Sprawa zaczyna się jutro. Jesteś świadkiem i musisz złożyć zeznania, kiedy tylko będziesz na siłach. Nie chcę cię martwić, ale nie wygląda to dobrze. - kiedy skończył, spuścił wzrok gapiąc się w podłogę.
- Ale jak to ? Przecież on ocalił mi życie... - łzy zaczęły wydostawać się z moich oczu. Niall usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił.
- Wiem mała, dlatego jesteś jedyną osobą, która może mu pomóc. A jak ty się czujesz ?
- Jak się czuję ? Niall ? Stałam na pograniczu życia i śmierci, przed tym byłam torturowana, a moja miłość zabiła swojego największego wroga. Powiedz mi jak ja mam się czuć ? - teraz łzy histerycznie leciały niepohamowanymi strumieniami po moich polikach.
- Masz rację, przepraszam...

.........................................................................................................................
Dwadzieścia dwa !! Napiszcie co myślicie. 
Ja biegnę piec muffiny. Trzymajcie kciuki.
Udanego Sylwestra !!
Do następnego xx

środa, 23 grudnia 2015

Veintiuno

Poczułam jak ktoś chlusnął wodą prosto w moją twarz. Ocknęłam się. Poczułam pod sobą zimny beton i niesamowity ból przeszywający całą moją głowę.
- Wstawaj !! - ktoś kopnął mnie w brzuch z całej siły. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam osobę, której najbardziej na świecie nie chciałam widzieć. Diego. Ociężale podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się dookoła. Byliśmy w jakimś opuszczonym budynku. Otaczały nas tylko brudne ściany pełne zacieków, a na suficie ostatkiem sił świeciła stara żarówka. Nagle zorientowałam się, że mam zsunięte majtki. Zakryłam dłonią usta i natychmiast nałożyłam je na swoje miejsce. On cały czas stał nade mną i uśmiechał się w zwycięski sposób.
- Co mi zrobiłeś ? - zapytałam przerażona słabym głosem, a do moich oczu zaczęły cisnąć się łzy.
- A jak myślisz ? - na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech, a jego  szorstka dłoń spoczęła na moim policzku. Odtrąciłam ją, za co dostałam siarczysty policzek. Złapałam się za niego próbując jakoś załagodzić piekący ból. On odszedł i zaczął krążyć wściekły po pomieszczeniu. Teraz łzy w niepohamowany sposób spływały po moich policzkach. Nie ma słów, które byłyby w stanie opisać co czułam. Przerażenie to za słabe słowo. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, o co chodzi, co ja tu robię, czego on ode mnie chce. Wydawało mi się, że to tylko koszmar, że zaraz się obudzę i wszystko będzie dobrze. Niestety ten koszmar był rzeczywistością. Nie wiem, co było wtedy silniejsze ból zewnętrzny, czy ten wewnątrz mnie. Łącząc się tworzyły zabójczą mieszankę, której nie byłam w stanie znieść. 
- Dlaczego to robisz ? - zapytałam przez łzy trzęsąc się ze strachu.
- To proste. Chcę zniszczyć twojego kochasia. - zatrzymał się i powiedział to tak jakby to było oczywiste i zupełnie normalne. -  Zabrał mi wszystko... ojca, sławę, wygrane... Teraz moja kolej. Odwdzięczę się mu. Zrujnuję mu życie. Zabicie go byłoby za proste. Chcę, żeby jego życie było jednym wielkim cierpieniem więc... zabiorę to co kocha najbardziej... - uśmiechnął się dając mi do zrozumienia, że chodzi o mnie, a po moim obolałym ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Chcesz mnie zabić ? - powoli docierały do mnie jego słowa.
- Uściślając chcę cię zabić na jego oczach. Wtedy zaboli go najbardziej. - wyglądał jakby wyobrażał sobie ten "piękny" obrazek.
- Jesteś psychopatą. - wyrwało się z moich ust, ale po chwili żałowałam, że nie zachowałam tego dla siebie, bo kolejny raz kopnął mnie prosto w brzuch sprawiając niemiłosierny ból. Potem wyszedł zastawiając czymś drzwi. Byłam w pułapce, czekała mnie śmierć i nic nie mogłam zrobić. Na początku ostatkiem sił doczołgałam się do drzwi i zaczęłam się z nimi "siłować", ale ani drgnęły. Rozejrzałam się dookoła. W pomieszczeniu nie było zupełnie nic. Jedynie malutkie okienko zaraz przy suficie, przez które i tak nie miałabym szans się przecisnąć. Zrezygnowana zjechałam po ścianie, usiadłam w kącie podkulając nogi i opierając brodę o kolana. Z moich oczu znowu zaczęły lać się strumieniami łzy. To już koniec ? Tak po prostu ? W mojej głowie zaczęły pojawiać się obrazy z całego mojego życia. Było udane, miałam kochającą rodzinę, wspaniałych przyjaciół, cudownego chłopaka, wymarzoną pracę. Tylko dlaczego tak wcześnie muszę je zakończyć ? Jest jeszcze tyle rzeczy, które chciałabym zrobić... Siedziałam tak dobre kilka godzin analizując dokładnie moje życie. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Natychmiast wyprostowałam się i pomyślałam, że to już koniec. Do środka wszedł Diego i uśmiechnął się cwaniacko.
- To co kończymy to ? Im szybciej tym lepiej. - nie usłyszał żadnej odpowiedzi z mojej strony, popatrzyłam na niego tylko błagalnym wzrokiem. - Brakuje tylko jednego - twojego chłoptasia. Chyba po niego zadzwonimy, co ? Na pewno chętnie do nas dołączy. - wyciągnął telefon i wybrał numer, po czym przyłożył urządzenie do ucha. - Mam coś czego prawdopodobnie szukasz. Jeśli chcesz to odzyskać przyjedź do fabryki. Sam.
- Nie rób tego !! - krzyknęłam ostatkiem sił. Diego podszedł do mnie i uderzył mnie w twarz tak, że wylądowałam na podłodze. 
- Nie pozwoliłem ci się odzywać !! Pośpiesz się, nudzimy się trochę. - ostatnie zdanie wypowiedział do Neymar'a. Kwadrans potem usłyszałam silnik samochodu. Przyjechał. Diego też to usłyszał.
- Idziemy. Czas zacząć przedstawienie. - złapał mnie za rękę i podniósł do pozycji stojącej. Miałam nogi jak z waty, nie wiem czy ze strachu czy z wycieńczenia. Ledwo utrzymywałam się na nich. Zaczęliśmy iść w nieznanym mi kierunku. Diego w międzyczasie wyjął pistolet z kieszeni. Stanęliśmy na środku wielkiej hali. Diego trzymał mnie blisko siebie za jedną rękę mocno ją ściskając. W drugiej trzymał broń, którą przyłożył do mojej skroni. Po chwili usłyszeliśmy kroki i w progu pojawił się Neymar. Niewyraźnie widziałam go przez załzawione oczy, na które spadały kosmyki moich krwistoczerwonych włosów.
- Dulce... - wydobyło się z jego ust, kiedy mnie zobaczył.
- Jesteś! Czekaliśmy na ciebie. No to chyba możemy zaczynać.
- Zostaw ją !! - wyjął broń i skierował ją w naszą stronę.
- Oj... lepiej to odłóż. Jeszcze zrobisz sobie krzywdę. - zaśmiał się Diego, nadal trzymając broń przy mojej skroni.
- Zabij mnie. Ona nic nie zrobiła. To sprawa między nami. - zaczęłam kiwać głową w geście niezgody, bo nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Wiesz nawet o tym myślałem, ale to byłoby za proste. Kiedy zginie nasza przesłodka Dulce - przejechał czubkiem pistoletu po mojej twarzy, a  ja myślałam, że umrę ze strachu. To mogło wydarzyć się w każdej chwili. Mógł po prostu puścić za spust i pozbawić mnie życia w każdej sekundzie, ot tak. - będzie o wiele bardziej dramatycznie nie sądzisz ? Co zrobisz bez swojej ukochanej ? - zaśmiał się szyderczo.
- Jesteś psychopatą. Puść ją !! - powiedział ostro nadal celując w naszą stronę.
- Dobra, koniec pogawędki. Odłóż broń. - powiedział Diego wkurzonym głosem, ale Neymar nie poruszył się ani trochę. - Powiedziałem odłóż broń !!  Chcesz, żebym załatwił wszystkich, których znasz ?!? No już !! To koniec !! -  Zaczęłam kiwać głową, aby wykonywał jego polecenia. Neymar zaczął powoli schylać się ku podłodze. Ostatni raz spojrzałam na niego, po czym zamknęłam oczy. Wiedziałam, że to koniec. Usłyszałam strzał, ale już nic  nie poczułam. Upadłam na ziemię. Czyli to już ? Umarłam ? 



.........................................................................................................
Dwadzieścia jeden moi drodzy !! I jak ??
Jutro wigilia, więc chciałabym Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia. 
Wesołych Świąt kochani !!!
Do następnego xx

środa, 16 grudnia 2015

Veinte

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Ney drugi raz dzisiejszego dnia okrążył samochód i otworzył mi drzwi. Okazało się, że przyjechaliśmy na stadion. Przepraszam... nie na jakiś tam stadion, nie interesuję się piłką , ale ten obiekt zna chyba każdy - Maracana.
- Jej... - próbowałam objąć wzrokiem cały stadion.
- Chodź - złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę obiektu.
- Co ty chcesz zrobić ? - domyślałam się, ale miałam nadzieję, że się mylę.
- Ciii... - przyłożył palec do ust i ciągnął mnie dalej. Moje domyślenia były prawidłowe. Właśnie włamywaliśmy się na największy stadion w Brazylii. Moje serce kolejny już raz zaczęło szybciej bić. Szliśmy zawiłymi korytarzami, kiedy w końcu przeszliśmy przez ostatnie drzwi i weszliśmy na murawę. Ney zaprowadził nas na sam środek boiska. Obróciłam się wokół własnej osi podziwiając ogrom tego miejsca. Widok zapierał dech w piersiach. Nie da się tego opisać. Wokół ciebie tysiące krzesełek pnących się ku niebu i ty na środku murawy czujący się taki malutki wobec ogromu tego stadionu...
- Czasem przychodzę tu pomyśleć. - przerwał ciszę Neymar.
- Naprawdę ? - usiedliśmy na murawie.
- Tutaj mogę się wyciszyć i zastanowić nad wszystkim... Moim największym marzeniem jest tu zagrać. - nie wierzyłam, że ten tajemniczy Neymar właśnie otwiera się przede mną, zdradza mi swoje sekrety i marzenia. Poczułam, że naprawdę jestem dla niego kimś ważnym, że nie powiedziałby o tym byle komu. - Ale to tylko głupie marzenie... - westchnął.
- Nie mów tak, proszę... Wierzę, że kiedyś uda ci się je spełnić. Nie ma rzeczy niemożliwych. - posłałam mu ciepły uśmiech.
- Dobrze, że cię mam. Kocham cię. - mówiąc to złączył nasze dłonie i spojrzał na tatuaż.
- Kocham cię - powtórzyłam po nim i złączyłam nasze usta. Siedzieliśmy tam jeszcze jakiś czas wtuleni w siebie ciesząc się swoją obecnością.
- Musimy się zbierać. - przerwał ciszę Ney. Wstaliśmy z murawy, wyszliśmy ze stadionu i pojechaliśmy na mecz. Dojechaliśmy na miejsce, w ciszy opuściliśmy samochód i weszliśmy do środka.
- Biegnę się przebrać. - ucałował mnie w czółko i zniknął. Zaczęłam rozglądać się za dziewczynami.
- Słodziaku !! - usłyszałam za sobą głos.
- Blondasku !! - odwróciła się i przywitałam się przytulasem z Niall'em.
- Gdzie Ney ? - spytał, kiedy odstąpiliśmy od siebie.
- Poszedł się przebrać.
- To dobrze, zaczynałem się obawiać, że nie przyjdzie, choć to nie w jego stylu.
- Po prostu straciliśmy poczucie czasu. Zdenerwowany ?
- Nawet nie wiesz jak... A jak z tobą ?
- Chyba tego nie przeżyję...
- Dobra mała muszę iść - rozgrzewka.
- Powodzenia - dałam mu kopniaka na szczęście i ponownie zaczęłam rozglądać się za przyjaciółkami. Nigdzie ich nie widziałam, więc napisałam do Any.
Ja: Gdzie jesteście ?
Any: Parkujemy...
Ja: Czekam na stadionie.
Kilka minut później zobaczyłam je wchodzące na stadion. Kiedy mnie dostrzegły zaczęły iść szybciej.
- Jak się masz skarbie ? - zapytała Any.
- Kiepsko. Zejdę dziś chyba na zawał...
- Wszystko będzie dobrze. A to co ? - zapytała wskazując na opatrunek na moim palcu.
- Tatuaż.
- Tatuaż ? - zapytały jednocześnie.
- Później wam opowiem. Zajmijmy jakieś miejsca.
Ulokowałyśmy w idealnych miejscach, z których było wszystko widać. Neymar wyszedł na murawę i zaczął rozgrzewać się z resztą drużyny. Siedziałam wpatrzona w niego. Znowu zaczęłam świrować i dostawać ataku paniki. Tak strasznie się bałam... Neymar pomachał w moją stronę i uśmiechnął się szeroko, co odwzajemniłam nerwowo. Koniec rozgrzewki. Wszyscy schodzili z boiska, a Ney zaczął biec w moją stronę.
- Życz mi powodzenia. - powiedział, kiedy stał tuż naprzeciwko mnie.
- Uważaj na siebie. - pogładziłam go po policzku.
- Spokojnie mała. - zamknął mnie w szczelnym uścisku i delikatnie pocałował.
- Pokaż im. - starałam się dodać mu otuchy. Wiem, że był zestresowany, ale nie dawał po sobie tego poznać. Zbiegł z trybun i zniknął. Po jakimś czasie wydobył się ten nieprzyjemny głos zapowiadający mecz. Obie drużyny zaczęły wychodzić na boisko, co sprawiło, że zaczęłam się jeszcze bardziej denerwować. To już... Powoli docierała do mnie ta myśl. Neymar spojrzał na mnie i posłał mi całusa. Diego to zauważył i zrobił dokładnie to samo, tylko po to, aby wyprowadzić z równowagi Neymar'a. Mecz się zaczął. To się dzieje naprawdę. Siedziałam tam jak na szpilkach, a moje zaciśnięte piąstki robiły się sine. Piłka przemieszczała się z nóg jednej drużyny do drugiej nie mogąc znaleźć się w pobliżu bramki, a co dopiero wewnątrz jej. Nie obyło się bez fauli. Kto był ofiarą najczęstszych ? Tam tada dam... Neymar !!! Podczas każdego jego upadku moje serce na chwilę zamierało. On natomiast był tym podirytowany, gdyż za każdym dotknięciem piłki był powalany na ziemię. W końcu nieźle wkurzony wstał po kojelnym upadku, rozpędził się i zaczął wymijać wszystkich po kolei. Nagle podał piłkę w stronę Thiago, który wpakował ją do bramki bez większych przeszkód.
- Goool !!! - krzyknęłam na cały głos. Stadion natychmiast ożył, a chłopcy cieszyli się ze zdobytej bramki. Szczęście niestety nie trwało długo. Pod koniec pierwszej połowy przeciwnicy wyrównali na 1:1. Drużyny rozeszły się na krótką przerwę. Po przewie walka toczyła się nadal. Stadion był jakby bardziej żywy niż w pierwszej połowie. Emocje rozdzierały wszystkich od środka. Nic nie było pewne, a na pewno nie to jak zakończy się ten mecz. Minuta za minutą mijały, a wynik pozostawał bez zmian. Zostało pięć minut do końca spotkania. Neymar zwinnie mijał przeciwników, kiedy został sfaulowany. Nie był to faul podobny do tych poprzednich. Ten był o wiele bardziej brutalny. Kiedy zobaczyłam, jak Ney zwija się z bólu i nie zamierza wstawać moje serce dosłownie zatrzymało się. Stałam sparaliżowana parząc co dzieje się na boisku.
- On się nie poodnosi, nie podnosi się... - powiedziałam przerażona ze łzami w oczach, a dziewczyny momentalnie mnie przytuliły. Chciałam tam do niego pobiec, ale wiedziałam, że to niemożliwe. Zaraz koło niego zebrała się cała drużyna z Niall'em na czele, który zaczął coś do niego mówić. Zobaczyłam jak Diego zadowolony uśmiecha się od ucha do ucha z powodu tego co się stało. Po chwili Neymar z pomocą blondyna podniósł się z murawy krzywiąc się z bólu i dając do zrozumienia, że będzie grał dalej. Pozostały ostanie minuty meczu. Ney otrzymał piłkę i z niesamowitą prędkością zmierzał w stronę bramki, jakby nikogo wokół niego nie było. Widziałam to zdeterminowanie i ogień w jego oczach. Minął wszystkich przeciwników i wpakował piłkę do siatki. To koniec... Udało się ! Strzelił w gola w ostatnich sekundach, zrobił to ! Teraz skakał i cieszył się z resztą drużyny, a mi napływały łzy do oczu, ale tym razem ze szczęścia. Jestem z niego taka dumna. Właśnie odbierał ogromny puchar. Krótko spojrzałam w stronę Diego, który wyżywał się na swoim składzie.
- Biegnij do niego. - powiedziały dziewczyny. Już po chwili zbiegałam z trybun mało co się nie zabijając. Rzuciłam się na niego, a on podniósł mnie i zakręcił się wokół własnej osi, po czym wpił się w moje usta.
- Udało się !! - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Był taki szczęśliwy.
- Jestem z ciebie dumna. - delikatnie go pocałowałam. Na boisku panował ogólny rozgardiasz. Wszyscy świętowali i cieszyli się ze zwycięstwa. Pogratulowałam wszystkim z osobna i mocno ich wyściskałam. Po pewnym czasie wszyscy zaczęli powoli opuszczać stadion.
- My będziemy się zbierać. Mamy rozumieć, że jedziesz do Ney'a ? - pokiwałam twierdząco głową.
- Odprowadzę was, poczekajcie. - poszłam w kierunku Neymara rozmawiającego z kimś.
- Pójdę odprowadzić dziewczyny.
- Już idę skarbie...
- Okay, poczekam przy samochodzie. - dołączyłam do dziewczyn i ruszyłyśmy w stronę parkingu.
- Grzecznie tam. - powiedziała Any wsiadając do samochodu.
- Tak jest. - zasalutowałam. Dziewczyny odjechały, pomachałam im i poszłam w kierunku samochodu Neymara. Stałam sobie grzecznie i czekałam aż przyjdzie. Grałam sobie w Candy Crush, aby zabić czas. Nagle poczułam materiał na mojej twarzy, upuściłam telefon i...


.................................................................................................................
Dwadzieścia !! Może być ?? 
Dajcie znać w komentarzach.
Do następnego xx

środa, 9 grudnia 2015

Diecinueve

To już dziś. Nie mogę w to uwierzyć. Wydawało się, że jeszcze jest czas, ale czas zrobił nas w balona. Od rana chodzę cała poddenerwowana. Dziewczyny starają się uspokoić mnie na wszelkie możliwe sposoby, ale to niewykonalne. Próbuję się czymś zająć, aby pogrążyć myśli w czymś innym. Na dodatek Neymar nie dawał jeszcze dziś znaku życia. Wyobrażam sobie w jakim jest stanie. Wariuje już od tygodnia. Może do niego napisać, zadzwonić ? Nie... tylko go bardziej zestresuje.
- Masz. Wypij. - wydała polecenie May, wyrywając mnie z zamyśleń.
- Co to ? - chcę wiedzieć czym mnie faszeruje.
- Melisa. Dobrze ci zrobi. - spojrzała na mnie z troską. Upiłam łyk i poczułam, jak gorący napój przepływa przez mój przełyk. - Czym się tak przejmujesz ? Wszystko będzie dobrze.
- Diego jest zdolny do wszystkiego. Boję się, że zrobi coś Neymar'owi.
- Daj spokój ! Ney mu się nie da. Skopie mu tyłek i będzie świętował zwycięstwo.
- Obyś miała rację. Ja niestety mam złe przeczucia.
- Przesadzasz. Zrelaksuj się i pójdź zobaczyć jak twój chłopak wygrywa. - uśmiechnęła się szeroko. - O której zaczyna się mecz ?
- O 22.
- Musimy ci jakoś zapełnić ten czas. Plaża ? To ostatni tydzień tutaj. Uwierzysz, że to już prawie koniec naszych rajskich wakacji ? Nie chcę stąd wyjeżdżać...
- Co ja mam powiedzieć ? Na myśl o rozstaniu z Ney'em mam gęsią skórkę.
- Na razie o tym nie myśl. Spędźmy jak najlepiej ten ostatni tydzień.
- Zgadzam się z May. - weszła do salonu Any. - Plaża ? - przytaknęłyśmy i zaczęłyśmy się zbierać. Słońce paliło niemiłosiernie. Kocham taką pogodę. Leżałam sobie na leżaku i korzystałam z tych ostatnich dni wakacji. Mój telefon zaczął wydawać z siebie melodię. Mama ?
- Co się stało, że dzwonisz ?
- Jak się masz kochanie ? - zignorowała moje pytanie.
- Dobrze. Co u was ?
- Wyśmienicie. Dobrze się bawisz ? Poznałaś kogoś ? - powiedzieć jej czy nie ?
- A ty ciągle o tym samym. Daj już spokój...
- Tylko pytam. Na pewno wpadłaś komuś w oko. - drążyła temat.
- Jest taki jeden...- chyba tego pożałuję.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Pablo !!! Pablo ?!?! Nigdy nie ma go w domu, kiedy jest potrzebny. - miałam rację, że tego pożałuję... - Opowiadaj. Jak się nazywa ? Jaki jest ? Jak wygląda ? - nieźle się nakręciła.
- Nic ci nie powiem i uspokój się kobieto.
- Tak się cieszę, że moja córeczka w końcu sobie kogoś znalazła. - świergotała do telefonu. - Kiedy wrócisz, wszystko mi opowiesz. - normalnie widzę to szczęście wypisane na jej twarzy.
- Tak, tak - powiedziałam beznamiętnie.
- Muszę usiąść. - zaczyna się z nią dziać coś niedobrego. Obym ja nie była taka na starość. - Dobrze kończę. Tata nie uwierzy, jak mu powiem. Szczęścia kochanie i wracaj szybciutko. - posłała mi całusa i się rozłączyła. Oto moja mama proszę państwa. Przynajmniej sprawiła, że zapomniałam o dzisiejszym wieczorze choć na chwilę. Wróciłam do leżakowania. Spędziłyśmy na nicnierobieniu prawie cały dzień, ale w końcu to ostanie dni tutaj. Wróciłyśmy do hotelu późnym popołudniem. Siedziałyśmy na kanapie i oglądałyśmy jakieś bzdety w telewizji. Cały czas w głowie krążyły mi myśli dotyczące dzisiejszego wieczoru. Chciałabym mieć to wszystko już za sobą... Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Podniosłam się, bo Any i May nawet nie drgnęły. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich Neymar'a.
- Co ty tu robisz ? - zapytałam wtulając się w niego. Miałam niewielką nadzieję, że powie, że kończy z tym wszystkim... Jaki mógłby być inny powód ?
- Zabieram cię gdzieś. - uśmiechnął się tajemniczo. A więc taki...
- Gdzie ? - przyłożył palec do ust i pokręcił przecząco głową. No tak... ta jego tajemniczość. - przebiorę się i możemy iść.
- Nie mamy czasu, wyglądasz ślicznie. Powiedz dziewczynom i jedziemy. - tak też zrobiłam.
- Okay, spotkamy się na stadionie. - odpowiedziały niewzruszone. Wsiedliśmy do samochodu, Ney odpalił silnik i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. Robiło się już szaro. Latarnie powoli zaczynały oświetlać ulice. Jechaliśmy w zupełnej ciszy. Patrzyłam przez szybę na świat pędzący za nią, a Ney spoglądał tylko co jakiś czas na mnie posyłając mi niewielki uśmiech. W końcu dojechaliśmy do celu.
- Jesteśmy na miejscu. - wyłączył silnik i spojrzał na mnie. Wysiadł z auta, okrążył je i otworzył mi drzwi.
- Dziękuję - powiedziałam wysiadając. Spojrzałam w górę na szyld budynku, przed którym staliśmy. "TATTOO" brzmiał napis. Przeczytałam go w myślach chyba ze cztery razy, bo jakoś to do mnie nie docierało.
- Co my tu robimy ? - zapytałam w lekkim osłupieniu i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Pamiętasz jak powiedziałaś, że uwielbiasz moje tatuaże i kiedyś chciałabyś sobie jakiś zrobić ? - pokiwałam twierdząco głową. - No więc, "kiedyś" jest dziś. - uśmiechnął się tak ciepło. Ja natomiast powoli analizowałam każde słowo, które wypowiedział i składałam je w całość.
- Nie mówisz poważnie ? - wykrztusiłam.
- Jestem jak najbardziej poważny. Chodź. - złapał mnie za rękę i zaprowadził do środka. Był to niewielki salon. Wszędzie były porozwieszane zdjęcia i szkice tatuaży. Słychać było stłumiony dźwięk pracującej maszynki. Podeszliśmy do kobiety stojącej za ladą. Przywitała nas przemiłym uśmiechem.
- Jest Nacho ? Umówiliśmy się. - zapytał kobiety Ney, jakby dobrze ją znał. Pewnie jest tu częstym gościem.
- Jest, już go wołam. A co to za śliczna istotka ci towarzyszy ? Czyżby nasz maluch znalazł tę jedyną ? - mówiąc to przeniosła wzrok na mnie.
- Dulce. - przedstawiłam się nieśmiało.
- Cat. - posłała mi szeroki uśmiech. - Miło cię poznać koteczku. Nacho !!!
- Co jest ? Ney ! Jak dobrze cię widzieć ! - zza futryny wyszedł wysoki brunet, wytatuowany od stóp do głów. Przywitał się z Jr. uściskiem, jakby byli dobrymi znajomymi, po czym spojrzał w moim kierunku.
- Kim jest ta ślicznotka ? - zapytał z zaciekawieniem.
- Dulce. - powiedziałam posyłając niewielki uśmiech.
- No, no masz gust. Nacho. - podał mi rękę, którą uścisnęłam - Dawno cię tu nie było. - zwrócił się do Neymar'a.
- Wiesz, byłem trochę zajęty. - podrapał się po karku w ten jego charakterystyczny sposób.
- No tak. - pokiwał twierdząco głową, jakby doskonale go rozumiał. - Co mogę dla ciebie zrobić ?
- Chcemy dopasowane tatuaże. - chcemy ? Chyba się przesłyszałam.
- Czyli to na poważnie ? W sumie dawno nie widziałem cię w takim stanie. Zawróciłaś mu w głowie. Mam pomysł...
- Na to liczyłem. Zdajemy się całkowicie na ciebie.
- To kto pierwszy ? - zapytał jakby bał się, że pomysł za chwile wyleci mu z głowy. - Neymar ? - on tylko pokiwał twierdząco. Nacho zaprowadził nas do jednego z pomieszczeń. Usadowiłam się na czarnej kanapie. Zaczęłam się denerwować i chyba było to po mnie widać. Pewne jest to, że Ney to zauważył. Podszedł i kucnął naprzeciwko mnie łapiąc mnie za dłonie, na co przeszedł po mnie przyjemny dreszcz.
- Jeśli nie chcesz, nie musimy tego robić. - otuliło mnie jego ciepłe spojrzenie.
- Nie, chcę to zrobić. Po prostu trochę się denerwuję.
- Nacho to profesjonalista. Nie dałbym cię tknąć komuś komu nie ufam. Wszystko okay ?
- Mhm - pokiwałam głową. Ney wrócił na fotel, a Nacho zaczął czynić swoją powinność. Włączył maszynkę i przyłożył ją do skóry. Siedziałam w idealnym skupieniu przyglądając się pracy tatuatora. Po kilku chwilach tatuaż był skończony. Nadeszła moja kolej. Nie jestem strachliwą osobą, mimo to nogi mi się trzęsły, a serce biło szybciej niż zwykle. Powoli wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę fotela.
- Pierwszy raz ? - zapytał spokojnie.
- Aż tak to widać ?
- Troszeczkę - pokazał gestem ręki. - Spokojnie, będę delikatny - puścił mi oczko. - Podaj dłoń. - zrobiłam jak kazał. W tym samym momencie Ney złapał mnie za drugą rękę. Nacho oczyścił miejsce, w którym miał znajdować się tatuaż, sięgnął po maszynkę - Gotowa ? - spojrzał na mnie gotowy do pracy. Pokiwałam głową, na co przystąpił do dzieła. Ścisnęłam mocniej dłoń Neymar'a i powoli oddychałam. - Gotowe. - powiedział po chwili tatuator.
- Już ? - zapytałam zdziwiona.
- Widzisz, nie było tak strasznie.
- Jeszcze mi się to spodoba...
- Wtedy zapraszam do mnie. Podoba się ? Złapcie się za ręce. - złączyliśmy nasze dłonie. Na wewnętrznych stronach naszych serdecznych palców widniały kontury połówek serca, które po złączeniu tworzyły całość.
- Jest piękny. - powiedziałam cicho i próbowałam powstrzymać łzy.
- Właśnie o coś takiego mi chodziło. Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. - uścisnął go w geście podziękowania. Nacho opatrzył nam tatuaże i dał specjalną maść. Opuściliśmy salon i wsiedliśmy do auta.
- Mamy jeszcze jeden przystanek po drodze. - powiedział po odpaleniu silnika.
-  Coś jeszcze ? Wystarczy mi wrażeń na dziś. - westchnęłam głośno.
- To niedaleko. 

........................................................................................................................
Dziewiętnaście !! Mam nadzieję, że się Wam podoba.
Dajcie znać w komentarzach.
Do następnego xx

niedziela, 6 grudnia 2015

Dieciocho

- Zgoda - pewnie wydostało się z moich ust. Diego uśmiechnął się zwycięsko, a Ney spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Mój niewyparzony język... Nie mam pojęcia dlaczego to powiedziałam, ale nie było odwrotu. Powoli zaczynałam tego żałować, kiedy doszło do mnie na co się zgodziłam. Dla dobra wszystkich powinni uciąć mi język.
- Dulce, po prostu powiedz, że mnie wolisz i zostaw tę niedołęgę.
- Neymar wygra. - powiedziałam to tak pewnie jak tylko umiałam.
- Zobaczymy... - przeciągnął.
***
- Przepraszam... - zaczęłam, kiedy staliśmy już na starcie przy aucie Neymar'a. - Nie wiem co we mnie wstąpiło. On wydawał się tak pewny siebie. Pomyślałam, że powinieneś mu pokazać, kto jest lepszy. Dopiero później dotarło do mnie, jaka jest cena przegranej.
- Nie pozwolę mu cię dotknąć, rozumiesz. - złapał mnie za podbródek i powiedział prosto w oczy.
- Uważaj na siebie. - pocałowałam go i ruszyłam w stronę Niall'a i dziewczyn. Ney i Diego rzucili sobie wrogie spojrzenia i wsiedli do swoich samochodów. Odpalili silniki, a jakaś hojnie obdarzona blondynka stanęła między nimi i zamachała chorągiewką. Po chwili dało się usłyszeć pisk opon, a wszędzie unosił się szary dym. Wtulona w Niall'a modliłam się, aby Neymar'owi nic się nie stało. Przestałam myśleć o tym, czy wygra. W sumie zasłużyłam sobie na taką karę za narażanie życia człowieka, którego... kocham ? Nie przeżyję tego, jeśli on nie dojedzie tu bez szwanku. Diego jest zdolny do wszystkiego... Z każdą kolejną myślą zdawałam sobie sprawę jaką straszną osobą jestem. Jak zahipnotyzowana patrzyłam na metę. Wydawało się jakby to trwało wieczność... Z każdą minutą byłam coraz bardziej przerażona i w mojej głowie kłębiły coraz to czarniejsze myśli.
- Spokojnie mała. On to wygra. - powiedział to z ogromnym spokojem Niall. Mimo to nadal miałam wrażenie, że za chwilę serce wyskoczy mi z piersi. Nagle tłum się ożywił, co mogło oznaczać tylko jedno. Jednak ja nadal niczego nie widziałam. Myślałam, że zemdleję, kiedy zobaczyłam samochód Diego, który zbliżał się do mety. Zamknęłam oczy, nie mogłam na to patrzeć. Gdyby nie podtrzymujący mnie blondyn leżałabym nieprzytomna na ziemi. Nagle usłyszałam pisk hamulców, wiwaty i wrzaski ludzi.
- Udało się !! Dulce!! Słyszysz, on to wygrał !! Mówiłem ci !!- zaczął krzyczeć Niall i uścisnął mnie mocniej z radości. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam jak oboje wychodzą z samochodów. Diego był wściekły i próbował wyładować się na swoim aucie. Nie wiele myśląc pobiegłam w stronę Neymar'a i rzuciłam się w jego ramiona. Poczułam niewyobrażalną ulgę i radość jednocześnie. Łzy mimowolnie zaczęły wydostawać się z moich oczu.
- Już dobrze. - mówiąc to gładził moje włosy.
- Tak strasznie się bałam, że coś ci się stanie. - spojrzałam na niego, po czym jeszcze mocniej się w niego wtuliłam.
- Niepotrzebnie. Wygraliśmy słońce!! - podniósł mnie i zakręcił się ze mną wokół własnej osi.
- To nie koniec. Jeszcze cię zdobędę. - Diego podszedł do nas i powiedział to nad wyraz spokojnie, po czym zaśmiał się pod nosem, na co przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, a Neymar zacisnął swoje pięści.
- Nie warto. - zatrzymałam Jr., który zamierzał do niego ruszyć. - Kocham cię. - pocałowałam go delikatnie.
***
Leżeliśmy w sypialni Neymar'a w zupełnej ciszy, która ani trochę nam nie przeszkadzała. On bawił się kosmykiem moich włosów, a ja wsłuchiwałam się w bicie jego serca kreśląc na jego ciele wzorki . To zdecydowanie jedna z najlepszych rzeczy na świecie.
- Naprawdę się o mnie martwiłaś ? - przerwał tę ciszę Neymar.
- Byłam przerażona, tak strasznie się bałam, że coś ci się stanie i to w dodatku przez moją głupotę i niewyparzony język.
- To nie twoja wina. Gdybym nie chciał to bym nie pojechał. Nie obwiniaj się... - musnął czule moje czoło.
- Kiedy zobaczyłam tylko samochód Diego... Nie mogłam na to patrzeć... A potem usłyszałam krzyk Niall'a i okazało się, że jesteś cały i zdrowy, a na dodatek wygrałeś.
- Nie mogłem pozwolić mu wygrać. Cały czas miałem cię w głowie. Wiedziałem, że muszę wygrać... dla ciebie. - złączył swoje gorące wargi z moimi. - Nic ani nikt nas nie rozdzieli. Obiecuję. - obdarzył mnie najwspanialszym uśmiechem na świecie. Spojrzałam na niego znacząco. - Dobrze usłyszałaś. Obiecuję. - wyszeptał wprost do mojego ucha, a w moim brzuchu zatrzepotało stado motyli.

............................................................................................................
Osiemnaście czyli malutki prezencik z okazji Mikołajek ode mnie. 
Dostaliście jakieś prezenty ??
Do następnego xx

środa, 2 grudnia 2015

Diecisiete

Siedzę sobie na trybunach i przyglądam się trenującym chłopakom. Za tydzień finał, a Neymar odkąd się o wszystkim dowiedziałam chodzi cały spięty. Tak strasznie mu zależy... Udaje, że wszystko jest okay, ale ja nie jestem aż tak głupia. Poza tym w drugiej finałowej drużynie jest Diego, co tylko potęguje jego zdenerwowanie. Wolałabym żeby ten mecz w ogóle się nie odbył, ale co ja mogę ? Pozostaje mi wspierać Ney'a i być przy nim. Trening się skończył, a chłopcy cali spoceni i zmęczeni leżą na murawie.
- Dulce ! - krzyknął w moją stronę Neymar przywołując mnie gestem ręki. Ostrożnie zeszłam z trybun i zaczęłam iść między chłopakami, którzy nie kryli się z wlepianiem we mnie swoich paczydeł. Neymar chrząknął na nich i pocałował mnie delikatnie. - Chcesz zagrać ? - zapytał słodko.
- Ja ? - kiwnął twierdząco głową. Spojrzałam na swoje buty. Na nogach miałam szpilki...świetny wybór, doprawdy geniusz z ciebie. Niewiele myśląc zdjęłam je z nóg i ruszyłam w stronę piłki. Ney poszedł w moje ślady. Zaczął mnie atakować i po chwili piłka znajdowała się pod jego nogami. Bezskutecznie próbowałam mu ją zabrać. Niestety moje umiejętności ograniczają się do tego, że kiedy miałam jakieś 6 lat mój tata postanowił, że nauczy mnie grać. Chyba nie muszę mówić jak to się skończyło. Zrezygnowana stanęłam na środku boiska i udawałam obrażoną.
- Co jest księżniczko ? - zapytał dryblując piłką.
- To nie fair. - powiedziałam głosem wkurzonej pięciolatki.
- Pszeplaszam - powiedział równie dziecinnym głosem zamykając mnie w uścisku. Wykorzystałam to, wyślizgnęłam się z jego ramion i pognałam z piłką w stronę bramki.
- Goooooool !!! - krzyknęłam najgłośniej jak umiałam. Ney tylko patrzył i śmiał się ze mnie, zresztą jak reszta drużyny. Zmęczona i zadowolona położyłam się na trawie i zamknęłam oczy głośno oddychając. Po chwili ktoś zasłonił mi światło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą Jr.
- Brawo skarbie. - uśmiechnął się i mnie pocałował, co nie obeszło się bez aprobaty reszty chłopaków.
 ***
- Wyglądasz ślicznie. - powiedział nieźle znudzony Ney. W sumie to mu się nie dziwię, jak na faceta i tak długo wytrzymał.
- Mówisz tak, bo chcesz już wyjść. - powiedziałam nadal gapiąc się w lustro. Podszedł do mnie i objął mnie od tyłu.
- Mówię, co widzę. Jesteś śliczna. - ucałował delikatnie moje ramię, przez co zaczęłam się rumienić, a on jakby zwycięsko się uśmiechnął.
- Nieźle razem wyglądamy. - stwierdziłam przyglądając się nam.
- Nieźle ? Wyglądamy bosko. - zaśmieliśmy się cicho.
- Awww... no spójrz na nich. Czy nie wyglądają idealnie ? - nie wiadomo skąd w drzwiach pojawiły się dziewczyny.
- Można by was schrupać pierniczki. - powiedziała słodziutko May.
- Idziemy ? - nagle wychylił się zza dziewczyn Niall.
- Mhm - przytaknęliśmy i pojechaliśmy do klubu. Podobno chłopcy często tam bywają. W środku było tak tłoczno i duszno, że nie dało się oddychać. Poza tym wszędzie unosiły się opary alkoholu połączone z zapachem spoconych ciał. Usiedliśmy przy stoliku, chłopcy poszli coś zamówić, a my rozglądałyśmy się po pomieszczeniu.
- Idziemy tańczyć. - stwierdził Ney stawiając szklanki na stoliku. Złapał mnie za rękę i zaprowadził na parkiet, gdzie zaczęliśmy ruszać się w rytm muzyki. Naprawdę uwielbiam tańczyć, ale oszczędzę wam kolejnego wykładu na ten temat.
- Zaraz wracam. - powiedział mi prosto do ucha i zniknął. Nic sobie z tego nie robiąc nadal tańczyłam. Jakiś obleśny facet zaczął zbliżać się trochę chwiejnym krokiem w moim kierunku. Kiedy był wystarczająco blisko, złapał mnie za biodra dalej tańcząc. Odepchnęłam go, ale on tylko się zaśmiał i ponownie umieścił swoje ręce na moich biodrach. Próbowałam się mu wyrwać i zaczynałam panikować. Na jego twarzy zagościł pedofilski uśmiech, który przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Gdzie jest Neymar ?!?!
- Nie widzisz, że nie ma ochoty z tobą tańczyć. - usłyszałam za sobą tak dobrze znany mi głos.
- Sam to ocenię - odpowiedział dalej mnie nie wypuszczając.
- Puść ją. - powiedział przez zęby i odepchnął go ode mnie. Widziałam jak wszystko zaczynało w nim buzować.
- Nie. - uśmiechnął się cwaniacko i znowu zaczął zmierzać w moim kierunku. Wtedy Ney nie wytrzymał. Znowu go odepchnął i uderzył w twarz, przez co runął na ziemię. Rzucił się na niego i zaczął go okładać pięściami, jakby był w jakimś transie. Wściekłość jaka od niego biła była przerażająca. Adekwatne słowo opisujące go w tej chwili - furia. Mnie natomiast totalnie zmroziło. Dosłownie nie mogłam się poruszyć i jakkolwiek zareagować. Patrzyłam z niedowierzaniem na całe zajście, wokół którego utworzyło się koło. To wszystko wydawało się takie nierealne, jakby było tylko złym snem, z którego zaraz się obudzę.  
- Neymar !! - nagle jakbym się ocknęła i zaczęło dochodzić do mnie co się dzieje. - Zostaw go !! - nie reagował, jakby był zahipnotyzowany. - Bo go zabijesz !! - krzyknęłam z całej siły i dopiero to zadziałało. Zszedł z niego, rzucił w jego kierunku krótkie zawistne spojrzenie i zwrócił wzrok w na mnie. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy. Podszedł do mnie, przytulił mocno, wyszeptał
"jestem tu"  i nie puszczając mnie zaprowadził do stolika zostawiając tak po prostu to całe zajście.
- Już dobrze. Przepraszam, że cię zostawiłem. Już nigdy tego nie zrobię. - zaczął, kiedy usiedliśmy na kanapie. Emocje powoli się z niego ulatniały, ale nadal słyszałam, jak kołacze mu serce. Moje też kołatało. Nie oderwałam się od niego choćby na milimetr. Przy nim czułam się tak bezpieczna. Wolę nie myśleć, co mogłoby się stać, gdyby nie przyszedł w porę.
- Gość nie wiedział, że z Neymar'em się nie zadziera. Teraz będzie bał się choćby na ciebie spojrzeć. - zaśmiał się Niall.
- Niepotrzebnie tu przyszliśmy, przepraszam. - powiedział zły na siebie Jr. - Idziemy stąd ?
- Nie - odpowiedziałam już spokojnym głosem. Jego obecność działa zbawczo. Resztę wieczoru spędziliśmy na dobrej zabawie, mimo tego, że ciągle w głowie miała obraz Neymar'a okładającego tego faceta.
- Jestem wykończona. Wracamy ? - zabrała głos Any, rzucając się na kanapę. Przytaknęliśmy i zaczęliśmy się zbierać. Przeciskaliśmy się między spoconymi ciałami i kiedy przekroczyliśmy drzwi, wciągnęłam głęboko świeże powietrze. Tego mi było trzeba.
- Kogo ja tu widzę ? - usłyszałam głos i natychmiast podniosłam głowę w stronę jego źródła.
- Diego. - wysyczał Ney.
- Witaj przyjacielu i nasza śliczna Dulce - uśmiechnął się cwaniacko w moją stronę, co tylko spotęgowało gniew Neymara. Ścisnęłam mocno jego rękę, aby go trochę uspokoić. - Może buziak na powitanie ? - skierował pytanie parząc na mnie.
- Odwal się. - powiedział przez zęby Ney.
- Nie podzielisz się z przyjacielem taką zdobyczą ? - bałam się, że Jr. zaraz wybuchnie. - Mam genialny pomysł. - powiedział jakby natchniony. - Ścigajmy się. Jeśli wygram - wypożyczysz mi naszą słodziutką Dulce na jedną noc jako, że jesteś dobrym przyjacielem. Jeśli wygrasz ty - zostawię was w spokoju.
- Nigdy - odpowiedział ostro Jr.
- Zgoda - pewnie wydostało się z moich ust.

................................................................................................................................................................
Siedemnaście !! Co myślicie ?? 
Do zobaczenia xx

środa, 25 listopada 2015

Dieciséis

- Przepraszam - wyszeptał w moje włosy. Pozwolił mi się wypłakać. Nigdy chyba aż tyle nie płakałam. Zamoczyłam mu całą koszulkę. Zaczynałam się powoli uspokajać, a on nadal trzymał mnie w swoim szczelnym uścisku.
- Co to wszystko znaczy ? - zapytałam, kiedy stwierdziłam, że jestem zdolna wydobyć z siebie coś oprócz płaczu.
- Przepraszam - powiedział już drugi raz tej nocy. - Nie mówiłem ci, żeby cię chronić.
- Chronić ? Przed czym ? - zapytałam słabo.
- Sama widziałaś. To nie jest twój świat. To jest zły świat z jeszcze gorszymi ludźmi.
- Ty nie jesteś zły. - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy i dotykając jego policzka. - Dlaczego się w to bawisz ?
- To nie jest takie proste.
- Spróbuj wytłumaczyć. Nie jestem aż taka głupia.
- Im mniej wiesz tym lepiej. -  widać było, że nie ma zamiaru nic więcej powiedzieć."Przestań być taki tajemniczy i wytłumacz mi to !!!" głosik w mojej głowie się odezwał.
- Neymar - zaakcentowałam każdą literę jego imienia, na co on głośno westchnął. Ja też jestem uparta.
- Pamiętasz tego kolesia, który do nas podszedł ? - na samą myśl o nim wszystkie jego mięśnie się napięły.
- Mhm - przytaknęłam - cały się spinasz na wzmiankę o nim.
- Nasi ojcowie byli kiedyś najlepszymi przyjaciółmi i mieli wspólny interes. Sprzedawali nielegalnie auta na równie nielegalne wyścigi. Grali też w jednej drużynie w podziemną piłkę, którą miała okazję dziś zobaczyć. Pewnego dnia ojciec Diego oskarżył mojego o oszustwo, oczywiście bezpodstawnie. Nie pamiętam dokładnie o co chodziło, chyba obwiniał go o to, że nie dzieli równo pieniędzy. Strasznie się pokłócili i stali się swoimi największymi wrogami. Od tego czasu cały czas ze sobą rywalizowali. Mojemu tacie powodziło się lepiej, a ojciec Diego nie mógł tego znieść. Tata był od niego lepszy zarówno na boisku jak i za kółkiem. Do tego miał kochającą rodzinę. Pewnego dnia ojciec Diego zaprosił go pod jakimś pretekstem do opuszczonej fabryki i... - tu na chwilę przerwał - tam go zastrzelił. - po tych słowach po jego policzki spłynęła pojedyncza łza. Natychmiast ją starałam i przytuliłam go mocno. - nie mógł sobie wybaczyć, że zabił człowieka i popełnił samobójstwo zaraz po tym. Miałem wtedy 15 lat i strata ojca była najgorszym co mogło mnie spotkać. Długo przyszło mi zebranie się do kupy. Przypomniałem sobie jego słowa " Chcę żeby mój syn był najlepszym piłkarzem na świecie". Wiedziałem co muszę zrobić. Stworzyłem własną drużynę i myślałem tylko o tym, aby być najlepszy, dla taty. Wmieszałem się w jego świat. Moja matka zakazała mi tego, powiedziała, że nie pozwoli mi skończyć jak tata, ale ja obiecałem sobie spełnić jego życzenie. Przestała się do mnie odzywać... Nie widziałem jej od tamtej rozmowy. Diego natomiast robi wszystko, aby zniszczyć mi życie. Jest dokładnie taki sam jak jego ojciec... - skończył, po czym nastała długa cisza. Chyba oboje jej potrzebowaliśmy. Musiałam poukładać sobie to wszystko w głowie. Do tej pory takie historie widziałam w telewizji, ale nigdy nie miałam z nimi styczności w prawdziwym życiu. Starałam się sobie wyobrazić jak niesamowity ból musiał czuć Neymar po starcie ojca. Nie wiem czy byłabym w stanie podnieść się po czymś takim w tak młodym wieku. Czułam się winna, że zmusiłam go, aby mi o tym opowiedział. Z drugiej jednak strony byłam wdzięczna, że otworzył się tak przede mną. 
- Przepraszam - powiedziałam po dłuższej chwili.
- Za co ? - zapytał zdezorientowany.
- Za to, że kazałam ci o tym opowiadać. Widzę, że to dla ciebie trudne.
- Nie musisz mnie za nic przepraszać.
- Tęsknisz za nim. - bardziej stwierdziłam niż spytałam.
- Najbardziej na świecie, za mamą też. - uśmiechnął się słabo na myśl o nich.
- To dlatego tak zareagowałeś wtedy na plaży, gdy o nim wspomniałam. - przypomniałam sobie tamto wydarzenie.
- Teraz kiedy Diego wie o tobie... Boję się, że ci coś zrobi. - pogładził mój policzek. - Dlatego powinnaś wyjechać jak najszybciej i zapomnieć o mnie i o tym wszystkim.
- Chyba nie mówisz poważnie ? - nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Nie mogłam tak po prostu wyjechać. - Nic mi się nie stanie, bo mam ciebie. - uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. - Kocham cię i jakiś zakompleksiony pajac mi tego nie zepsuję.
- Też cię kocham.  Jesteś pewna ? - przytaknęłam, po czym złączyliśmy nasze usta w słodkim pocałunku. - Pójdę wziąć prysznic.
Leżeliśmy w łóżku, Ney bawił się kosmykiem moich włosów, a mnie nie dawała spokoju jedna myśl.
- Nie myślałeś, żeby grać w normalnym klubie ? - w końcu zebrałam się na odwagę.
- Wiesz, wiedziałem, że będzie mi łatwiej tam, gdzie grał tata. Wszyscy mnie tam znali, więc łatwo się wkręciłem.
- Lubisz to, prawda ?
- Uwielbiam piłkę. To moja miłość.
- Czyżbym miała konkurentkę ? - zapytałam przekornie.
- Z tobą nikt nie wygra słońce. - pocałował mnie delikatnie w czoło.
- Nie myślałeś, żeby to skończyć ? - bałam się tego pytania.
- To nie jest takie proste. Nie da się postanowić, że się z tym kończy i sobie odejść. Przeszłość będzie się za tobą ciągnęła na każdym kroku.
- Ale chciałbyś się z tego wyrwać ?
- Spróbuj zasnąć to był ciężki dzień...
***
- Zawieziesz mnie na cmentarz ? - zapytałam przy śniadaniu. 
- Cmentarz ? - odpowiedział pytaniem zdziwiony unosząc przy tym jedną brew.
- Do twojego taty.
- Po co ? - zapytał beznamiętnie.
- Czuję, że powinnam. Zrobisz to dla mnie ?
- Jak chcesz słońce. - powiedział nawet na mnie nie patrząc.
Zebraliśmy się i pojechaliśmy na cmentarz. Jechaliśmy w milczeniu, żadne z nas nie wypowiedziało choćby jednego słowa. Neymar zatrzymał się na parkingu i wyłączył silnik.
- Jeśli to dla ciebie za trudne nie musimy tam iść, ale pamiętaj, że jestem przy tobie. - złapałam go za rękę i uśmiechnęła się pokrzepiająco. Nie chciałam nic na nim wymuszać.
- Chodźmy. - powiedział i wyszliśmy z auta.
Przed bramą starsza pani sprzedawała kwiaty. Zobaczyłam wielki bukiet białych róż i wiedziałam, że muszę go kupić. Staruszka przewiązała kwiaty piękną, czerwoną kokardą i podała mi bukiet. Domyślam się, że Neymar nie był tu od lat. Mimo to jestem pewna, że trafiłby z zamkniętymi oczami na grób swojego taty. Stanęliśmy przed nagrobkiem, pomodliłam się i delikatnie ułożyłam kwiaty. Mimowolnie z moich oczu zaczęły leniwie wydostawać się łzy. Neymar to zauważył i przytulił mnie od tyłu.
- Jesteś do niego taki podobny. - powiedziałam cichutko wpatrując się w fotografię.
- Mama zawsze mi to mówiła. - zrobił się jeszcze bardziej przygnębiony niż przedtem. - Idziemy ?
- Idź, zaraz cię dogonię. - uśmiechnęłam się słabo. Neymar przytaknął i zaczął się oddalać. - Dzień dobry. - zaczęłam prawie szeptem, kiedy Ney był wystarczająco daleko - jestem Dulce i bardzo żałuję, że nie mogłam pana poznać. Wyobrażam sobie jak wspaniałą osobą musiał pan być. Jestem dziewczyną Neymara. On nie był tu już dawno, ale proszę go zrozumieć to dla niego trudne. Dużo smutku i bólu sprawiło mu pańskie odejście. Był pan dla niego wszystkim. Pan na pewno nie lubi widzieć go w takim stanie. Ja też nie. Postaram się sprawić, aby częściej się uśmiechał, aby był radośniejszy. Nie robię tego, ale obiecuję to panu... - starłam pojedynczą łzę i zaczęłam iść w stronę samochodu.     
Nie wierze w zapomnienie. Zapominanie jest zabijaniem twoich wspomnień, jest wymazaniem twojej historii, poprzedzającymi twoje aktualne ja. Dlatego wiele pracy kosztuje mnie zrozumienie, dlaczego ludzie odchodzą i dlaczego rzeczy się kończą lub zmieniają. Prawdą jest, że wierze mocno, że zawsze coś zostaje i zawsze coś zabierają. Dla niektórych jest łatwiej oderwać się od rzeczy lub ludzi, innych kosztuje to więcej pracy. Ale mogę cię zapewnić, że nikt cię nie zapomniał, że będziesz w pamięci wielu ludzi. Chociaż życie pójdzie dalej, chociaż świat będzie się kręcić i nie zatrzyma się, ślady, które zostawili w tobie ludzie nigdy nie odejdą, ponieważ nauczyły cię czegoś. I ślady, które ty zostawiłeś w ludziach, starają się być pozytywne, ponieważ, chociaż są w ich wnętrzu, mają dobrą historie…*
- Kochanie co ty robisz tu o tej porze ? - podniosłam głowę i zobaczyłam Any w różowym szlafroku.
- Mogłabym spytać o to samo ?
- Poszłam napić się wody, a ty co robisz o 3 w nocy na naszym balkonie ?
- Już jest 3 ? - najwyraźniej straciłam poczucie czasu.
- Powiesz co się dzieje ? - usiadła koło mnie.
- Nic, musiałam pomyśleć ... - powiedziałam wskazując wzrokiem mój notatnik.
- Ach tak... ale o tej porze ? - zapytała zatroskanym głosem - Myślisz, że dobrze robisz nadal w tym tkwiąc ? - dodała po chwili.
- Nie wiem... ale nie potrafię inaczej.  Ja się chyba zakochałam. - ostatnie zdanie powiedziałam tak, że ledwo można było je usłyszeć. Na twarzy Any zagościł uśmiech.
- Moja mała Dulce. - przytuliła mnie mocno wzdychając przy tym. - Oby moje przeczucia się nie sprawdziły.
- Jakie przeczucia ? - odchyliłam głowę, aby móc na nią spojrzeć.
- Nie ważne, idziemy spać. - wyglądała na lekko zdenerwowaną.
- Powiedz.
- Skarbie to nic takiego.
- Skoro tak to tym bardziej musisz mi powiedzieć. - nalegałam.
- Ohhh.... Po prostu mam przeczucie, że to źle się skończy...


......................................................................................................
*Dulce Amargo
Szesntska !! Mam nadzieję, że choć trochę was zaskoczyłam.
Dajce znać w komentarzach.
Do następnego xx

środa, 18 listopada 2015

Quince

Czy chcę to sprawdzić ? Odpowiedź brzmi: TAK !!! Zrobię im małą niespodziankę. Ney pewnie też tam jest. Tęsknię za nim...
- Masz dziwną minę. Coś się stało ? - zapytała May.
- Chcecie coś ze mną sprawdzić ? - zapytałam tajemniczo.
- Co sprawdzić ? - zaniepokoiła się Any.
- To nic takiego. Chcę się dowiedzieć, gdzie pracują chłopcy.
- Okay - odpowiedziały jednocześnie bez żadnych emocji.
- Kiedy ?                  
- Dziś w nocy.
- W nocy ?
- No tak, chyba się nie boisz ? - zaczęłam ją prowokować.
- Ja niczego się nie boję - powiedziała pewnie brunetka.
Wróciłyśmy do hotelu. Wypakowałyśmy nasze zakupy i leżałyśmy na kanapie oglądając jakiś durny program. Byłyśmy wykończone  po tym zakupowym maratonie i straciłam ochotę jechać do chłopaków, ale taka okazja może się nigdy nie przytrafić. Zebrałyśmy się, zamówiłyśmy taksówkę i kiedy przyjechała zeszłyśmy na dół.
- Jesteście pewne ? - zapytał z nutką strachu w głosie kierowca, kiedy podałam mu adres, a dziewczyny natychmiast spojrzały na mnie przerażonym wzrokiem.
- Tak - starałam się to powiedzieć jak najpewniej, ale sama zaczęłam się martwić. Nie, nie mogę się wycofać… Podróż zajęła nam ponad godzinę, wydawało mi się, że wjechaliśmy na obrzeża miasta.
- Jesteśmy - powiedział kierowca i można było wyczuć, że jest zdenerwowany i  chce jak najszybciej opuścić to miejsce. Podziękowałyśmy grzecznie i zapłaciłyśmy, po czym wysiadłyśmy z pojazdu. Miałam rację, że jesteśmy gdzieś na obrzeżach. Było tu strasznie. Przypominało to jedną z tych niebezpiecznych dzielnic... Na sam widok tego miejsca ciarki przechodziły mi po plecach. Na opuszczonej ulicy oświetlanej przez ledwo świecące latarnie nie było żywej duszy. Gdzieś w oddali słychać było jakieś krzyki. Przed nami stał niewielki, opuszczony stadion w opłakanym stanie, przed którym stała grupka podejrzanie wyglądających ludzi.To wszystko sprawiało, że świetnie rozumiałam tego kierowcę i sama chciałam jak najszybciej stąd uciec, ale nie ma już odwrotu. Miałabym teraz zawrócić ? Ani mi się śni.
- Gdzie ty nas wywiozłaś ? - zapytała szeptem wkurzona  a zarazem przestraszona Any.
- Też chciałabym wiedzieć...
- Dobra, dzwonię po taksówkę. Wynosimy się stąd.
- Nie ma mowy. - zaprotestowałam i zatrzymałam jej rękę zmierzającą do torebki - jesteśmy tak blisko.
- Oszalałaś ? Widziałaś jacy ludzie się tu kręcą ? Oni na pewno są niebezpieczni. Nie wiem jak ty, ale ja chcę jeszcze trochę pożyć. - nadal rozmawiałyśmy szeptem.
- Chodźcie coś czuję, że to tam. -  olałam jej słowa wskazując na stadion.
- Coś czuję, że jeśli nas tu nie zabiją to ja ciebie na pewno. - wyszeptała z sarkazmem Any. Zaczęłyśmy iść powolnym krokiem w stronę wskazanego przeze mnie miejsca.
- Nowe ? Nie widziałem was tu wcześniej ślicznotki. - powiedział gość wpuszczający ludzi do środka.
- Taa... - odpowiedziałam niepewnie. - wpuścisz nas ?
- No pewnie, za tak ładne buźki nawet za darmo - zaprosił nas gestem ręki - Dobrej zabawy. Tylko pamiętajcie cicho sza. - miłej zabawy ? Cicho sza ? Niewiele z tego zrozumiałam.Weszłyśmy do środka, który wyglądał tak samo strasznie jak zewnętrzna strona. Całość oświetlały stare reflektory, wszędzie unosił się zapach nikotyny i jak przypuszczam środków odurzających. Pełno tu było facetów, których wzrok myślący tylko o jednym laserował nas, kiedy wchodziłyśmy na stadion. Nie zabrakło też skąpo ubranych dziewczyn wypinających swoje wdzięki. Zdecydowanie nie czułam się tu dobrze. Wręcz przeciwnie byłam przerażona. Czułam, że w każdej chwili może stać się coś złego. Starałam się nie pokazywać tego co przeżywam w środku, ktoś mógłby to zauważyć i wykorzystać. Usiadłyśmy na trybunach i zaczęłyśmy rozglądać się dookoła. Co Neymar miałby robić w takim miejscu ? Przecież on taki nie jest. A co jeśli cały ten czas mnie okłamywał ? Nie, to nie może być prawda, jego na pewno tu nie ma...W takim razie co ja tu robię ?
- Chcę zobaczyć jak Demony ich niszczą. Jr. jest nie do zatrzymania, mają pewne zwycięstwo.
- To będzie piękna rzeź. - dwaj napakowani faceci usiedli obok nas. Proszę, niech to nie będzie mój Jr. O jakiej rzezi oni mówili ? Chyba nie wytrzymam emocjonalnie tego wszystkiego. Trzeba było siedzieć w hotelu, a nie teraz sikać w majtki...
- Uwaga !! W dzisiejszym półfinale zmierzą się ze sobą Demony i Wilki !!! - z głośników wydobył się niski, gruby głos, a na murawę zaczęły wychodzić dwie grupy ludzi. Stanęły przodem do widowni i wtedy najgorszy scenariusz stał się rzeczywistością. Moje serce dosłownie stanęło na moment. Na czele jednej z drużyn stał Neymar a obok niego Niall. Co oni tu robią ? Chyba zaraz zwymiotuję. To się nie dzieje, to się nie dzieje...Proszę niech ktoś mnie obudzi. Zawodnicy, bo jak się okazało to mecz piłki nożnej, zaczęli rozglądać się po widowni. I wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Chyba nie wierzył, że to naprawdę ja, mrugał powiekami, jakby myślał, że ma halucynacje, a mi zaczęły zbierać się łzy w oczach. Jak mógł mnie tak okłamać, nic nie powiedzieć ? Co to za świat ? Dlaczego bawi się w takie rzeczy ? Miliony myśli i pytań zalewały moją głowę. Czułam jakby świat mi się zawalił. Moje wyobrażenie o nim diametralnie się zmieniło. Doszło do mnie, że tak na prawdę nic o nim nie wiem. Może okłamał mnie również co do tego, że mnie kocha ?
- I pamiętajcie o jedynej, ale jakże ważnej zasadzie : nie ma żadnych zasad. - wydobył się znowu drażniący głos z głośników. Mecz się zaczął. Nie przepadam za piłką nożną, ale kilka razy oglądałam mecze z tatą i jestem pewna, że tak nie wygląda prawdziwa gra. To wyglądało naprawdę jak rzeź. Zawodnicy robili co tylko chcieli. Posuwali się do najgorszych fauli. Siedziałam tam przerażona i zdezorientowana modląc się, aby Neymar'owi nic się nie stało, ale on radził sobie świetnie. Dostał piłkę od Niall'a przeszedł wszystkich obrońców i wpakował piłkę do siatki. Cały stadion opanowała euforia, a jej sprawca świętował ze swoją drużyną. Byłam chyba jedyną osobą na trybunach, która nie była zadowolona. To prawda Ney na boisku sprawował się genialnie, stosował mnóstwo trików i nieustannie ośmieszał rywali, ale dlaczego nie robi tego legalnie ? Skończyła się pierwsza połowa, a piłkarze opuścili murawę. Ciągle tkwiłam w osłupieniu i wciąż nie dochodziło do mnie co się dzieje. Nadal miałam nadzieję, że to tylko zły sen i zaraz się obudzę.
- Wiedziałaś ? - zapytała Any.
- Niby skąd ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, na co ona mnie przytuliła, a mnie znowu cisnęły się łzy do oczu. Udało mi się je jakoś opanować. Muszę być dzielna. O czym ja w ogóle mówię ? Dzielna ?
Druga połowa się zaczęła. Nie wiem dlaczego nadal tu siedziałam. Powinnam już dawno stąd wyjść, ale nie potrafiłam. Siedziałam jak przyklejona do krzesełka, a moje serce niebezpiecznie szybko kołatało. Mecz się skończył. Drużyna Jr. wygrała 8:0, a on sam strzelił 6 bramek. Odebrał nagrodę i cieszył razem ze swoją drużyną. Zeszłam szybkim krokiem z widowni i zaczęłam iść w jego stronę. Stanęłam przed nim i wpatrywałam się w niego. Nie, nie będę płakać...
- Dulce... - zaczął, kiedy mnie zauważył. Jego wzrok był pełen skruchy.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś ? - udało mi się wykrztusić, mimo wielkiej guli w gardle. W odpowiedzi przytulił mnie mocno do siebie i wyszeptał "Kocham cię".
- Czyżby nasz Jr. znalazł sobie nową dziewczynę ? - usłyszałam za sobą i poczułam jak ciało Neymara natychmiast się napięło.
- Odwal się Diego. - wysyczał, rozluźniając lekko uścisk.
 - Jak nasza ślicznotka ma na imię ? - zapytał jeżdżąc swoim wzrokiem po mnie w górę i w dół.
- Dulce - powiedziałam cicho.
- Słodka Dulce. - przeciągnął, a po mnie przeszły nieprzyjemne dreszcze. - Nie powinnaś chodzić z kimś takim jak on. Ze mną byłoby ci zdecydowanie lepiej. - uśmiechnął się chytrze. - Pomyśl o tym.
- Nigdy jej nie dostaniesz. - powiedział przez zęby Ney, przytulając mnie  mocniej od tyłu.
- To się okaże. - zaśmiał się pod nosem i odszedł tak po prostu.
- Powiesz mi co tu się dzieje ? - odwróciłam się do niego.
- Chodź, zabieram cię do siebie. - pocałował mnie w czoło, złapał za rękę i ruszyliśmy w stronę jego samochodu. Wcześniej jeszcze kazał Niall'owi odwieźć dziewczyny. Weszliśmy do pojazdu i jechaliśmy w ciszy. Neymar spoglądał na mnie co chwilę, ale nie otrzymywał żadnej reakcji z mojej strony. Ślepo wpatrywałam się w ulicę nic nie mówiąc. Dojechaliśmy do jego domu, okrążył samochód i otworzył mi drzwi. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do środka, do swojej sypialni. Usiadłam na łóżku i utkwiłam swój wzrok w pościel. Jr. usiadł naprzeciwko mnie nic nie mówiąc. Wydawało mi się, że ta nieznośna cisza trwa nieskończenie długo. Co więc zrobiłam ? Zaczęłam ryczeć. Tak po prostu. Potrzebowałam uwolnić z siebie te wszystkie nagromadzone emocje. Po chwili poczułam jak jego ramiona zaplatają się wokół mnie.
- Przepraszam - wyszeptał w moje włosy.

..................................................................................................................
Piętnaście moi mili. W końcu coś się dzieje.
Czekam na wasze reakcje.
Do następnego xx  

środa, 11 listopada 2015

Catorce

- Jesteście !! - krzyknęłam i przywitałam się z Neymar'em pocałunkiem w progu. Niall westchnął głośno na ten widok i wymijając nas wszedł do środka przywitać się z dziewczynami. Razem z Ney'em dołączyliśmy po chwili do wszystkich w salonie. - Może byś się przywitał ? - skierowałam pytanie w stronę blondyna.
- Byłaś zajęta... - zrobiłam smutną minkę. - Oh... chodź tu cukiereczku. - podeszliśmy do siebie, obdarowaliśmy się całusem w policzek, po czym ciaśniutko przytuliliśmy.
- Nialler nie pozwalaj sobie. - wtrącił Jr.
- Spokojnie zazdrośniku - zaśmiał się Niall, na co ten drugi objął mnie od tyłu ramionami jakby chciał podkreślić, że jestem jego.
- Idziemy ?  - zapytałam, na co wszyscy przytaknęli. Wzięłam torbę z pokoju i ruszyliśmy na plażę. Było popołudnie, więc plaża była pełna, dosłownie nie było gdzie postawić stopy. Jak się okazało chłopcy zmienili trochę plany. Nie chcieli nic powiedzieć, jak zawsze... Ta ich tajemniczość czasem mnie dobija... Zaprowadzili nas na przystań dla jachtów.
- To jest nasze maleństwo - powiedział Ney wskazując jeden z jachtów.
- Ładne mi maleństwo... - jacht był jednym z większych i bardziej luksusowych na tej przystani. Czym oni do diaska się zajmują, że mają tyle pieniędzy ?
- Panie przodem.  - gestem ręki Niall zaprosił nas na pokład. Weszłyśmy na jacht. Wszystko było tak idealne, czyściutkie i w ogóle, że bałam się zrobić jakikolwiek ruch z obawy, że coś zepsuję, a w tym jestem niezła, nie powiem. Ulokowałyśmy się na leżakach, a barman ( tak był tam barman ) podał nam napoje. Jacht ruszył, a my korzystaliśmy z uroków słońca. Miło jest leżeć w pełnym słońcu, pośród ciszy i spokoju, bez tych wszystkich ludzi, wrzasków i krzyków. Tylko ty i słońce. I dokładnie w tym momencie ktoś to słońce mi zasłonił.
- Kimkolwiek jesteś, osłoń mi słońce. - powiedziałam nie wysilając się na otworzenie oczu.
- Przegrzejesz się księżniczko. - powiedział nie wykonując mojego polecenia.
- Nie martw się o mnie. Powtórzę to drugi raz, odsłoń słońce.
- O kogo mam się martwić jak nie o ciebie ?
- Na przykład o Nialler'a. Będzie płakał w nocy z bólu brzucha po pochłonięciu takiej ilości żelków. - nie wiem ile ich w siebie wpakował, ale zdecydowanie przekroczył dzienną normę.
- Nic mu nie będzie...
- Odsłoń to słońce !! - teraz już krzyknęłam. Po chwili poczułam jego dłonie i to, że odrywam się od leżaka.
- Co robisz ? - trochę głupie pytanie, ale wolałam się upewnić.
- A jak myślisz ? - uśmiechnął się cwaniacko.
- Nie nie nie nie nie nie nie !!!! - zaczęłam się mu wyrywać, ale niestety co ja mogę... Neymar stanął na krawędzi jachtu, po czy wskoczył do wody ze mną na rękach. Zanurkowaliśmy, a kiedy wynurzyliśmy się na powierzchnię miałam zamiar na niego nawrzeszczeć, ale wtedy do akcji wkroczył Niall.
- Jeee... Ja też chcę !!!Na bombę !!! - krzyknął jak małe dziecko, które pierwszy raz widzi wodę, wziął rozbieg i wskoczył do niej. Dziewczyny nie myśląc dłużej poszły w jego ślady.
- Nienawidzę cię - powiedziałam nadal śmiejąc się z blondyna.
- Kochasz mnie - powiedziawszy to pocałował mnie.
Pływaliśmy i skakaliśmy do wody mając przy tym niezły ubaw, szczególnie z Nailler'a, który jak już wcześniej napisałam zachowywał się jak pięciolatek. Wyszliśmy z wody i zjedliśmy obiad - owoce morza popijane szampanem. Na bogato, że się tak wyrażę. Potem wróciliśmy do leniuchowania na leżakach. Kiedy zaczynało się ściemniać, jacht zaczął wracać na przystań. Chłopcy chcieli rozpalić ognisko na plaży. Zaprowadzili nas na jej skrawek, na którym jeszcze nie miałyśmy okazji być. Rozpaliliśmy ognisko i zaczęliśmy piec pianki. Niall zabrał ze sobą gitarę i zaczął grać na niej kojące dźwięki. Nie miałam pojęcia, że artystyczna z niego duszyczka. Nastrój jaki się tam wytworzył był niesamowity. Otaczała nas zupełna ciemność, na środku paliło się wielkie ognisko, które było jedynym źródłem światła i grzało od niego cudowne ciepło, dźwięki gitary blondyna idealnie współgrające z szumem fal i ja wtulona w mojego chłopaka. "Mojego chłopaka" jak to cudownie brzmi... Lepiej chyba być nie mogło. Dla takich chwil właśnie warto żyć. Niby nic wielkiego, ale ile wspaniałych wspomnień po nich pozostaje, właśni po tych na pozór zwykłych chwilach.
- Przejdziemy się ? - wyszeptał mi do ucha Ney, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Kiwnęłam głową na znak zgody. Wstaliśmy i oznajmiliśmy reszcie, że niedługo wrócimy. Szliśmy brzegiem plaży trzymając się za ręce i nic nie mówiąc. Nie potrzebne nam były słowa. Wystarczała nam nasza obecność. Zatracaliśmy się w ciszy, która nie była ani trochę krepująca. Proste, nieprawdaż ? Usiedliśmy na piasku na przeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Jego są takie piękne...
- Czy to nie dziwnie ? - przerwałam tę długą ciszę.
- Co jest dziwne ? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Czy to nie dziwne, że jeszcze jakiś miesiąc temu miałam ochotę nieźle skopać ci ten swoją drogą seksowny tyłeczek, a teraz nie widzę świata poza tobą ?
- Wiesz myślę, że to mega dziwne. - zaśmiał się cicho - ale jakie to ma znaczenie ? Najważniejsze, że jesteś szczęśliwa. Jesteś ? - zapytał z obawą w głosie, splatając ze sobą nasze ręce. Spojrzałam na nie, a potem w jego hipnotyzujące iskierki.
- Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. - powiedziałam cichutko i obdarowałam go słodkim pocałunkiem.
- Mam coś dla ciebie. - powiedział sięgając do kieszeni spodenek.
- Nie musisz mi nic dawać. Ty wystarczasz mi w zupełności.
- Chcę żebyś miała coś co będzie ci o mnie przypominać. - uśmiechnął się słodko nadal grzebiąc w kieszeni. Po chwili przybrał zakłopotaną minę, wstał i nerwowo zaczął obszukiwać wszystkie swoje kieszenie.
- Wszystko w porządku ?
- Zgubiłem to. - powiedział zgaszony, a ja zaczęłam się śmiać.
- To oznaka tego, że nie powinieneś mi dawać upominków. Jesteś moim najlepszym prezentem. - wstałam i złożyłam na jego ustach soczysty pocałunek. - Wracamy ? - zaczęliśmy iść w stronę ogniska.
- Wróciła nasza zakochana para. - wzdychnęła na nasz widok Any.
- Ney, właśnie sobie przypomniałem, chyba ci to wypadło... - powiedział Niall podając Jr. małe pudełeczko.
- Ty głupku ! Teraz ? Przed chwilą zbłaźniłem się przed swoją dziewczyną ! - zaczął Neymar lekko uderzając blondyna w głowie.
- No co ? Zapomniałem... - zaśmiał się pod nosem.
- Proszę księżniczko. - Ney usiadł przede mną na piachu i wręczył pudełko.
- Dziękuję - otworzyłam, a w środku znajdowała się złota bransoletka. Wyjęłam ją i okazało się, że ma dwie zawieszki. - jest śliczna - pocałowałam go delikatnie, na co reszta towarzystwa wydobyła z siebie dźwięk wskazujący na to, że nie mogą na to patrzeć. - Piłka ? - zapytałam.
- Nasze pierwsze spotkanie - ach tak, jak mogłam zapomnieć... - A "D" jak...
- Dupek - powiedziałam pewnie.
- Myślałem o "Dulce", ale "Dupek" też może być.  - uśmiechnął się szeroko. - Daj, założę ci ją. - podałam mu bransoletkę, a on zapiął ją na moim nadgarstku.
- Zaśpiewamy coś ? - skierowałam pytanie w stronę dziewczyn.
- Jasne - usłyszałam w odpowiedzi.
- Niall zagrasz ?
- Pewnie złotko - chwycił za gitarę - Co sobie panie życzą ?
- " Sal el sol " - rzuciła May. Wszyscy przytaknęliśmy i Niall zaczął grać.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę i chłopcy zaproponowali, że nas odprowadzą. Zaprowadzili nas pod same drzwi. Pożegnaliśmy się, kiedy Ney złapał mnie za rękę.
- Dul poczekaj...
- Coś się stało ? - o nie, o co może chodzić ?
- Nic, tylko w weekend się nie zobaczymy, wyjazd z pracy. - zrobił smutną minkę, a mnie ulżyło.
- Praca to praca, ale w poniedziałek chce cię tu widzieć. Uważaj na siebie.
- Ty też. - pocałowaliśmy się na pożegnanie.
Piękny, słoneczny, sobotni poranek. Czy może być coś piękniejszego ? Jadłyśmy sobie śniadanko na balkonie patrząc na zapełniającą się z każdą minutą coraz bardziej plażę. Lubię takie beztroskie poranki, ale myśl, że już połowa naszych wakacji minęła, przeraża mnie. To stało się tak szybko, za szybko. Mam nadzieję, że druga połowa naszego odpoczynku będzie się dłużyć jak tylko może. Swoją drogą to był dobry miesiąc. Znalazłam przyjaciela i miłość życia. Pytanie co będzie kiedy rajskie wakacje się skończą ? Na pewno nie chce tego zakończyć. Nie umiałabym tak po prostu zapomnieć. Związek na odległość nie brzmi zbyt dobrze, ale co nam pozostaje ? Nie chcę go stracić... Pomartwię się tym kiedy indziej, a na razie będę korzystać z wakacji.
- O czym tak myślisz ? - zapytała May wyrywając mnie z zamyślenia.
- C...co ? A nie o niczym.
- Jak myślisz o czym może myśleć nasza kochana Dul a raczej o kim ?
- Bez przesady. - zaczęłam się bronić.
- No niestety skarbie wpadłaś po uszy. To widać na kilometr. Ale skoro się tak bronisz, to o kim myślałaś ?
- No dobra myślałam o nim. - Any zrobiła minę " a nie mówiłam " - Zastanawiałam się co będzie, kiedy wakacje się skończą.
- Wiesz jest coś takiego jak związek na odległość, ale to rzadko się sprawdza. Może niech Neymar przeprowadzi się do Meksyku ?
- Nie mogę go o to prosić. Zwariowałaś ? On tu ma rodzinę, przyjaciół, pracę.
- A więc to koniec. - powiedziała to beznamiętnie i pewnie.
- Co ty opowiadasz ? Nie mów jej takich rzeczy. Dul, Any nie ma racji, na pewno coś wymyślicie. On ma dużo kasy, będzie przylatywał do ciebie co tydzień. - uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Dzięki May. - zaśmiałam się słabo. - Dobra co dziś robimy ? Nie wierzę, że to powiem, ale mam ochotę na małe zakupy. - i w tym momencie oczy blondynki nagle zaczęły się świecić.
- Nie jestem przekonana... - przeciągnęła Maite.
- Za to ja jestem w 100%.
- May spokojnie postaram się ją poskromić - zapewniłam ją, na co ona niechętnie przytaknęła. Rozeszłyśmy się do siebie, przebrałyśmy się i takie tam, po czym zjechałyśmy na dół, wsiadłyśmy do auta i pojechałyśmy w stronę galerii handlowej. Jestem naprawdę naiwna. Myślałam, że poskromię zakupoholiczkę, tym czasem stało się to co zawsze. Włóczymy się tu dobre 6 godzin. Any obkupiła się jak głupia. Jestem ciekawa co będzie kiedy wróci do domu i okaże się, że wydała tu wszystkie swoje oszczędności. My też kupiłyśmy parę rzeczy, ale Anahi nikt nie dorówna. Po długich staraniach udało się ją namówić na obiad. Zaniosłyśmy torby do samochodu i poszłyśmy na sałatkę. Nagle poczułam, że mój telefon wibruje.
Niall: Zmiana planów, dziś 22 na ( tu był zapisany nieznany mi adres) nie spóźnij się, robota czeka. - przeczytałam w myślach i zaczęłam się zastanawiać o co mu chodzi. To pewnie pomyłka... ale jeśli nawet, to brzmi dziwnie. Robota? Jak robota ? W mojej głowie zaczęły rodzić się czarne scenariusze. Niall...? Nie, daj spokój pewnie chodzi o pracę, może muszą pracować po nocach. W końcu nie wiem czym się zajmują. Nie powiem, zaintrygowała mnie ta wiadomość. Czy chcę to sprawdzić ? Odpowiedź brzmi: TAK !!!



.........................................................................................................................
Czternastka za nami... Dajcie znać co o niej myślicie.
Do następnego xx