środa, 23 grudnia 2015

Veintiuno

Poczułam jak ktoś chlusnął wodą prosto w moją twarz. Ocknęłam się. Poczułam pod sobą zimny beton i niesamowity ból przeszywający całą moją głowę.
- Wstawaj !! - ktoś kopnął mnie w brzuch z całej siły. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam osobę, której najbardziej na świecie nie chciałam widzieć. Diego. Ociężale podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się dookoła. Byliśmy w jakimś opuszczonym budynku. Otaczały nas tylko brudne ściany pełne zacieków, a na suficie ostatkiem sił świeciła stara żarówka. Nagle zorientowałam się, że mam zsunięte majtki. Zakryłam dłonią usta i natychmiast nałożyłam je na swoje miejsce. On cały czas stał nade mną i uśmiechał się w zwycięski sposób.
- Co mi zrobiłeś ? - zapytałam przerażona słabym głosem, a do moich oczu zaczęły cisnąć się łzy.
- A jak myślisz ? - na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech, a jego  szorstka dłoń spoczęła na moim policzku. Odtrąciłam ją, za co dostałam siarczysty policzek. Złapałam się za niego próbując jakoś załagodzić piekący ból. On odszedł i zaczął krążyć wściekły po pomieszczeniu. Teraz łzy w niepohamowany sposób spływały po moich policzkach. Nie ma słów, które byłyby w stanie opisać co czułam. Przerażenie to za słabe słowo. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, o co chodzi, co ja tu robię, czego on ode mnie chce. Wydawało mi się, że to tylko koszmar, że zaraz się obudzę i wszystko będzie dobrze. Niestety ten koszmar był rzeczywistością. Nie wiem, co było wtedy silniejsze ból zewnętrzny, czy ten wewnątrz mnie. Łącząc się tworzyły zabójczą mieszankę, której nie byłam w stanie znieść. 
- Dlaczego to robisz ? - zapytałam przez łzy trzęsąc się ze strachu.
- To proste. Chcę zniszczyć twojego kochasia. - zatrzymał się i powiedział to tak jakby to było oczywiste i zupełnie normalne. -  Zabrał mi wszystko... ojca, sławę, wygrane... Teraz moja kolej. Odwdzięczę się mu. Zrujnuję mu życie. Zabicie go byłoby za proste. Chcę, żeby jego życie było jednym wielkim cierpieniem więc... zabiorę to co kocha najbardziej... - uśmiechnął się dając mi do zrozumienia, że chodzi o mnie, a po moim obolałym ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Chcesz mnie zabić ? - powoli docierały do mnie jego słowa.
- Uściślając chcę cię zabić na jego oczach. Wtedy zaboli go najbardziej. - wyglądał jakby wyobrażał sobie ten "piękny" obrazek.
- Jesteś psychopatą. - wyrwało się z moich ust, ale po chwili żałowałam, że nie zachowałam tego dla siebie, bo kolejny raz kopnął mnie prosto w brzuch sprawiając niemiłosierny ból. Potem wyszedł zastawiając czymś drzwi. Byłam w pułapce, czekała mnie śmierć i nic nie mogłam zrobić. Na początku ostatkiem sił doczołgałam się do drzwi i zaczęłam się z nimi "siłować", ale ani drgnęły. Rozejrzałam się dookoła. W pomieszczeniu nie było zupełnie nic. Jedynie malutkie okienko zaraz przy suficie, przez które i tak nie miałabym szans się przecisnąć. Zrezygnowana zjechałam po ścianie, usiadłam w kącie podkulając nogi i opierając brodę o kolana. Z moich oczu znowu zaczęły lać się strumieniami łzy. To już koniec ? Tak po prostu ? W mojej głowie zaczęły pojawiać się obrazy z całego mojego życia. Było udane, miałam kochającą rodzinę, wspaniałych przyjaciół, cudownego chłopaka, wymarzoną pracę. Tylko dlaczego tak wcześnie muszę je zakończyć ? Jest jeszcze tyle rzeczy, które chciałabym zrobić... Siedziałam tak dobre kilka godzin analizując dokładnie moje życie. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Natychmiast wyprostowałam się i pomyślałam, że to już koniec. Do środka wszedł Diego i uśmiechnął się cwaniacko.
- To co kończymy to ? Im szybciej tym lepiej. - nie usłyszał żadnej odpowiedzi z mojej strony, popatrzyłam na niego tylko błagalnym wzrokiem. - Brakuje tylko jednego - twojego chłoptasia. Chyba po niego zadzwonimy, co ? Na pewno chętnie do nas dołączy. - wyciągnął telefon i wybrał numer, po czym przyłożył urządzenie do ucha. - Mam coś czego prawdopodobnie szukasz. Jeśli chcesz to odzyskać przyjedź do fabryki. Sam.
- Nie rób tego !! - krzyknęłam ostatkiem sił. Diego podszedł do mnie i uderzył mnie w twarz tak, że wylądowałam na podłodze. 
- Nie pozwoliłem ci się odzywać !! Pośpiesz się, nudzimy się trochę. - ostatnie zdanie wypowiedział do Neymar'a. Kwadrans potem usłyszałam silnik samochodu. Przyjechał. Diego też to usłyszał.
- Idziemy. Czas zacząć przedstawienie. - złapał mnie za rękę i podniósł do pozycji stojącej. Miałam nogi jak z waty, nie wiem czy ze strachu czy z wycieńczenia. Ledwo utrzymywałam się na nich. Zaczęliśmy iść w nieznanym mi kierunku. Diego w międzyczasie wyjął pistolet z kieszeni. Stanęliśmy na środku wielkiej hali. Diego trzymał mnie blisko siebie za jedną rękę mocno ją ściskając. W drugiej trzymał broń, którą przyłożył do mojej skroni. Po chwili usłyszeliśmy kroki i w progu pojawił się Neymar. Niewyraźnie widziałam go przez załzawione oczy, na które spadały kosmyki moich krwistoczerwonych włosów.
- Dulce... - wydobyło się z jego ust, kiedy mnie zobaczył.
- Jesteś! Czekaliśmy na ciebie. No to chyba możemy zaczynać.
- Zostaw ją !! - wyjął broń i skierował ją w naszą stronę.
- Oj... lepiej to odłóż. Jeszcze zrobisz sobie krzywdę. - zaśmiał się Diego, nadal trzymając broń przy mojej skroni.
- Zabij mnie. Ona nic nie zrobiła. To sprawa między nami. - zaczęłam kiwać głową w geście niezgody, bo nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Wiesz nawet o tym myślałem, ale to byłoby za proste. Kiedy zginie nasza przesłodka Dulce - przejechał czubkiem pistoletu po mojej twarzy, a  ja myślałam, że umrę ze strachu. To mogło wydarzyć się w każdej chwili. Mógł po prostu puścić za spust i pozbawić mnie życia w każdej sekundzie, ot tak. - będzie o wiele bardziej dramatycznie nie sądzisz ? Co zrobisz bez swojej ukochanej ? - zaśmiał się szyderczo.
- Jesteś psychopatą. Puść ją !! - powiedział ostro nadal celując w naszą stronę.
- Dobra, koniec pogawędki. Odłóż broń. - powiedział Diego wkurzonym głosem, ale Neymar nie poruszył się ani trochę. - Powiedziałem odłóż broń !!  Chcesz, żebym załatwił wszystkich, których znasz ?!? No już !! To koniec !! -  Zaczęłam kiwać głową, aby wykonywał jego polecenia. Neymar zaczął powoli schylać się ku podłodze. Ostatni raz spojrzałam na niego, po czym zamknęłam oczy. Wiedziałam, że to koniec. Usłyszałam strzał, ale już nic  nie poczułam. Upadłam na ziemię. Czyli to już ? Umarłam ? 



.........................................................................................................
Dwadzieścia jeden moi drodzy !! I jak ??
Jutro wigilia, więc chciałabym Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia. 
Wesołych Świąt kochani !!!
Do następnego xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz