Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Ney drugi raz dzisiejszego
dnia okrążył samochód i otworzył mi drzwi. Okazało się, że przyjechaliśmy na
stadion. Przepraszam... nie na jakiś tam stadion, nie interesuję się piłką , ale
ten obiekt zna chyba każdy - Maracana.
- Jej... - próbowałam objąć wzrokiem cały stadion.
- Chodź - złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę obiektu.
- Co ty chcesz zrobić ? - domyślałam się, ale miałam
nadzieję, że się mylę.
- Ciii... - przyłożył palec do ust i ciągnął mnie dalej.
Moje domyślenia były prawidłowe. Właśnie włamywaliśmy się na największy stadion
w Brazylii. Moje serce kolejny już raz zaczęło szybciej bić. Szliśmy zawiłymi
korytarzami, kiedy w końcu przeszliśmy przez ostatnie drzwi i weszliśmy na
murawę. Ney zaprowadził nas na sam środek boiska. Obróciłam się wokół własnej
osi podziwiając ogrom tego miejsca. Widok zapierał dech w piersiach. Nie da się tego opisać. Wokół ciebie tysiące krzesełek pnących się ku niebu i ty na środku murawy czujący się taki malutki wobec ogromu tego stadionu...
- Czasem przychodzę tu pomyśleć. - przerwał ciszę Neymar.
- Naprawdę ? - usiedliśmy na murawie.
- Tutaj mogę się wyciszyć i zastanowić nad wszystkim... Moim
największym marzeniem jest tu zagrać. - nie wierzyłam, że ten tajemniczy Neymar
właśnie otwiera się przede mną, zdradza mi swoje sekrety i marzenia. Poczułam, że
naprawdę jestem dla niego kimś ważnym, że nie powiedziałby o tym byle komu. -
Ale to tylko głupie marzenie... - westchnął.
- Nie mów tak, proszę... Wierzę, że kiedyś uda ci się je
spełnić. Nie ma rzeczy niemożliwych. - posłałam mu ciepły uśmiech.
- Dobrze, że cię mam. Kocham cię. - mówiąc to złączył
nasze dłonie i spojrzał na tatuaż.
- Kocham cię - powtórzyłam po nim i złączyłam nasze usta. Siedzieliśmy
tam jeszcze jakiś czas wtuleni w siebie ciesząc się swoją obecnością.
- Musimy się zbierać. - przerwał ciszę Ney. Wstaliśmy z
murawy, wyszliśmy ze stadionu i pojechaliśmy na mecz. Dojechaliśmy na miejsce, w ciszy opuściliśmy samochód i weszliśmy do środka.
- Biegnę się przebrać. - ucałował mnie w czółko i zniknął.
Zaczęłam rozglądać się za dziewczynami.
- Słodziaku !! - usłyszałam za sobą głos.
- Blondasku !! - odwróciła się i przywitałam się przytulasem
z Niall'em.
- Gdzie Ney ? - spytał, kiedy odstąpiliśmy od siebie.
- Poszedł się przebrać.
- To dobrze, zaczynałem się obawiać, że nie przyjdzie, choć
to nie w jego stylu.
- Po prostu straciliśmy poczucie czasu. Zdenerwowany ?
- Nawet nie wiesz jak... A jak z tobą ?
- Chyba tego nie przeżyję...
- Dobra mała muszę iść - rozgrzewka.
- Powodzenia - dałam mu kopniaka na szczęście i ponownie
zaczęłam rozglądać się za przyjaciółkami. Nigdzie ich nie widziałam, więc
napisałam do Any.
Ja: Gdzie jesteście ?
Any: Parkujemy...
Ja: Czekam na stadionie.
Kilka minut później zobaczyłam je wchodzące na stadion.
Kiedy mnie dostrzegły zaczęły iść szybciej.
- Jak się masz skarbie ? - zapytała Any.
- Kiepsko. Zejdę dziś chyba na zawał...
- Wszystko będzie dobrze. A to co ? - zapytała wskazując na
opatrunek na moim palcu.
- Tatuaż.
- Tatuaż ? - zapytały jednocześnie.
- Później wam opowiem. Zajmijmy jakieś miejsca.
Ulokowałyśmy w idealnych miejscach, z których było wszystko
widać. Neymar wyszedł na murawę i zaczął rozgrzewać się z resztą drużyny. Siedziałam
wpatrzona w niego. Znowu zaczęłam świrować i dostawać ataku paniki. Tak
strasznie się bałam... Neymar pomachał w moją stronę i uśmiechnął się szeroko, co
odwzajemniłam nerwowo. Koniec rozgrzewki. Wszyscy schodzili z boiska, a Ney
zaczął biec w moją stronę.
- Życz mi powodzenia. - powiedział, kiedy stał tuż
naprzeciwko mnie.
- Uważaj na siebie. - pogładziłam go po policzku.
- Spokojnie mała. - zamknął mnie w szczelnym uścisku i
delikatnie pocałował.
- Pokaż im. - starałam się dodać mu otuchy. Wiem, że był
zestresowany, ale nie dawał po sobie tego poznać. Zbiegł z trybun i zniknął. Po
jakimś czasie wydobył się ten nieprzyjemny głos zapowiadający mecz.
Obie drużyny zaczęły wychodzić na boisko, co sprawiło, że zaczęłam się jeszcze
bardziej denerwować. To już... Powoli docierała do mnie ta myśl. Neymar
spojrzał na mnie i posłał mi całusa. Diego to zauważył i zrobił dokładnie to
samo, tylko po to, aby wyprowadzić z równowagi Neymar'a. Mecz się zaczął. To
się dzieje naprawdę. Siedziałam tam jak na szpilkach, a moje zaciśnięte piąstki
robiły się sine. Piłka przemieszczała się z nóg jednej drużyny do drugiej nie mogąc
znaleźć się w pobliżu bramki, a co dopiero wewnątrz jej. Nie obyło się bez
fauli. Kto był ofiarą najczęstszych ? Tam tada dam... Neymar !!! Podczas
każdego jego upadku moje serce na chwilę zamierało. On natomiast był tym
podirytowany, gdyż za każdym dotknięciem piłki był powalany na ziemię. W końcu
nieźle wkurzony wstał po kojelnym upadku, rozpędził się i zaczął wymijać wszystkich po kolei. Nagle podał
piłkę w stronę Thiago, który wpakował ją do bramki bez większych przeszkód.
- Goool !!! - krzyknęłam na cały głos. Stadion natychmiast
ożył, a chłopcy cieszyli się ze zdobytej bramki. Szczęście niestety nie trwało
długo. Pod koniec pierwszej połowy przeciwnicy wyrównali na 1:1. Drużyny
rozeszły się na krótką przerwę. Po przewie walka toczyła się nadal. Stadion był
jakby bardziej żywy niż w pierwszej połowie. Emocje rozdzierały wszystkich od
środka. Nic nie było pewne, a na pewno nie to jak zakończy się ten mecz.
Minuta za minutą mijały, a wynik pozostawał bez zmian. Zostało pięć minut do
końca spotkania. Neymar zwinnie mijał przeciwników, kiedy został sfaulowany. Nie
był to faul podobny do tych poprzednich. Ten był o wiele bardziej brutalny.
Kiedy zobaczyłam, jak Ney zwija się z bólu i nie zamierza wstawać moje serce
dosłownie zatrzymało się. Stałam sparaliżowana parząc co dzieje się na boisku.
- On się nie poodnosi, nie podnosi się... - powiedziałam
przerażona ze łzami w oczach, a dziewczyny momentalnie mnie przytuliły. Chciałam tam do niego
pobiec, ale wiedziałam, że to niemożliwe. Zaraz koło niego zebrała się cała
drużyna z Niall'em na czele, który zaczął coś do niego mówić. Zobaczyłam jak
Diego zadowolony uśmiecha się od ucha do ucha z powodu tego co się stało. Po chwili Neymar z
pomocą blondyna podniósł się z murawy krzywiąc się z bólu i dając do
zrozumienia, że będzie grał dalej. Pozostały ostanie minuty meczu. Ney otrzymał piłkę i z niesamowitą prędkością zmierzał w stronę bramki, jakby nikogo wokół niego nie
było. Widziałam to zdeterminowanie i ogień w jego oczach. Minął wszystkich
przeciwników i wpakował piłkę do siatki. To koniec... Udało się ! Strzelił w gola
w ostatnich sekundach, zrobił to ! Teraz skakał i cieszył się z resztą drużyny,
a mi napływały łzy do oczu, ale tym razem ze szczęścia. Jestem z niego taka dumna. Właśnie odbierał ogromny
puchar. Krótko spojrzałam w stronę Diego, który wyżywał się na swoim składzie.
- Biegnij do niego. - powiedziały dziewczyny. Już po chwili
zbiegałam z trybun mało co się nie zabijając. Rzuciłam się na niego, a on
podniósł mnie i zakręcił się wokół własnej osi, po czym wpił się w moje usta.
- Udało się !! - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Był taki
szczęśliwy.
- Jestem z ciebie dumna. - delikatnie go pocałowałam. Na
boisku panował ogólny rozgardiasz. Wszyscy świętowali i cieszyli się ze
zwycięstwa. Pogratulowałam wszystkim z osobna i mocno ich wyściskałam. Po
pewnym czasie wszyscy zaczęli powoli opuszczać stadion.
- My będziemy się zbierać. Mamy rozumieć, że jedziesz do
Ney'a ? - pokiwałam twierdząco głową.
- Odprowadzę was, poczekajcie. - poszłam w kierunku Neymara
rozmawiającego z kimś.
- Pójdę odprowadzić dziewczyny.
- Już idę skarbie...
- Okay, poczekam przy samochodzie. - dołączyłam do dziewczyn
i ruszyłyśmy w stronę parkingu.
- Grzecznie tam. - powiedziała Any wsiadając do samochodu.
- Tak jest. - zasalutowałam. Dziewczyny odjechały,
pomachałam im i poszłam w kierunku samochodu Neymara. Stałam sobie grzecznie i
czekałam aż przyjdzie. Grałam sobie w Candy Crush, aby zabić czas. Nagle
poczułam materiał na mojej twarzy, upuściłam telefon i...
.................................................................................................................
Dwadzieścia !! Może być ??
Dajcie znać w komentarzach.
Do następnego xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz