środa, 30 grudnia 2015

Veintidós

Pierwsze co poczułam to ogromny ból przeszywający całe moje ciało docierający aż do najmniejszych jego komórek. Nie widziałam nic oprócz całkowej ciemności. Jedna wielka intensywna czerń. Nie byłam w stanie nawet podnieść powiek. W końcu zebrałam wystarczająco dużo siły, aby to wykonać. Otworzyłam oczy i zobaczyłam oślepiającą jasność, w której powoli zaczęły pojawiać się niewyraźne kontury przybierające coraz to bardziej realistyczne kształty.
- Obudziła się ! - usłyszałam tak dobrze znany mi głos, który wydawał się kilka razy głośniejszy niż był w rzeczywistości. Przede mną ukazała się postać w białym fartuchu uśmiechająca się promiennie. Z wielkim trudem i bólem obróciłam głowę w stronę usłyszanego głosu i zobaczyłam dwie tak dobrze znane mi twarze.
- Proszę się uspokoić. Pacjentka musi dojść do siebie. - powiedział mężczyzna w stronę dziewczyn.
- Czy ja umarłam ? - udało mi się niewyraźnie wykrztusić.
- Nie - zaśmiał się pod nosem - ale proszę się nie przemęczać, za chwilę powinna pani do siebie dojść. Pielęgniarka zaraz poda leki przeciwbólowe. - odpowiedział jak mniemam lekarz i wyszedł. Czyli nadal żyję ? Ale jak to możliwe ? Po chwili weszła pielęgniarka, podała mi coś do połknięcia i wyszła wcześniej ponaglając dziewczyny, aby mnie nie męczyły. Ból powoli zaczął ustawać, a ja w głowie składałam sobie wszystkie fakty w logiczną całość.
- Neymar !! - wyrwałam się do pozycji siedzącej, strasząc tym chyba przyjaciółki i sprawiając tym sobie niemały ból. - Gdzie on jest ?!? - nagle jakbym ożyła, została obdarowana niewytłumaczalną energią i zapomniała o całym bólu.
- Dulce na razie musisz odpocząć... - powiedziała łagodnie May.
- Powiedzcie mi co z nim ! - nadal mówiłam podniesionym głosem.
- Dulce... on... on.. - jąkała się Any.
- Mówcie!
- On jest w areszcie... - wydusiła w końcu blondynka, a ja myślałam, że zemdleję.
- Co się stało ?
- Same do końca nie jesteśmy pewne. Niall poszedł się wszystkiego dowiedzieć. Wiemy tylko, że jest oskarżony o zamordowanie Diego. - starała się to przekazać jak najspokojniej. 
- Diego nie żyje ? - czego dowiem się jeszcze dzisiaj ?
- Nic nie pamiętasz ? - zapytały równocześnie.
- Pamiętam, że zamknęłam oczy, usłyszałam strzał i upadłam. - powiedziałam grzebiąc w pamięci.
- Neymar postrzelił Diego gdzieś w bok, ten wykrwawił się bardzo, karetka nie przyjechała na czas. Próbowali go uratować, ale po kilku godzinach w szpitalu zmarł. Neymar'a zgarnęli od razu z tej fabryki. - nie, nie, nie to się nie dzieje, to się nie dzieje... Nie zgadzam się... To nie może być prawda, nie może...
- Ale onn... jest niewinny...uratował mnie... - łączyłam ze sobą słowa z wielkim trudem ścierając łzy z policzków. Ledwo dochodziła do mnie informacja, że nadal żyję, a co dopiero cała reszta.
- My o tym wiemy słońce, ale musimy czekać na Niall'a. On wszystko nam powie. Spróbuj zasnąć musisz odpocząć.
- Zasnąć ? Teraz ? Chyba oszalałyście ? - miałam wielki mętlik w głowie, jakby wszystkie myśli naraz pojawiały się i mieszały ze sobą tworząc ogromny chaos.
- Obudzimy cię, kiedy przyjdzie Niall. - ucałowała mnie czule w czoło, a ja wróciłam do pozycji leżącej. Leżałam wpatrzona w sufit z twarzą, z której nie można było nic odczytać, zastanawiając się jak to możliwe. W mojej głowie kłębił się jeden wielki bałagan. Bałagan, który nie miał sensu. Wygląda na to, że zasnęłam. Obudziłam się dopiero następnego dnia rano. W sali nie było nikogo oprócz mnie. Fizycznie czułam się o niebo lepiej niż wczoraj, ale psychicznie byłam doszczętnie zmasakrowana. Co się dzieje ? Ja nadal żyję, Neymar jest w areszcie, Diego umarł. Nagle w drzwiach pojawił się blondyn i niepewnie wszedł do środka. Natychmiast zerwałam się do pozycji siedzącej.
- Hej. - próbował się uśmiechnąć.
- Mów wszystko co wiesz. Co z nim ? - spytałam zdenerwowana. On usiadł ociężale na krzesełku obok łóżka, popatrzył wzrokiem nie zwiastującym nic dobrego, wziął głęboki oddech i zaczął:
- Neymar jest aresztowany, ale z tego co wiem, to już wiesz. - pokiwałam twierdząco głową. - No więc, został oskarżony o zabójstwo. Przy okazji znaleźli kilka mniejszych wykroczeń. Sprawa zaczyna się jutro. Jesteś świadkiem i musisz złożyć zeznania, kiedy tylko będziesz na siłach. Nie chcę cię martwić, ale nie wygląda to dobrze. - kiedy skończył, spuścił wzrok gapiąc się w podłogę.
- Ale jak to ? Przecież on ocalił mi życie... - łzy zaczęły wydostawać się z moich oczu. Niall usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił.
- Wiem mała, dlatego jesteś jedyną osobą, która może mu pomóc. A jak ty się czujesz ?
- Jak się czuję ? Niall ? Stałam na pograniczu życia i śmierci, przed tym byłam torturowana, a moja miłość zabiła swojego największego wroga. Powiedz mi jak ja mam się czuć ? - teraz łzy histerycznie leciały niepohamowanymi strumieniami po moich polikach.
- Masz rację, przepraszam...

.........................................................................................................................
Dwadzieścia dwa !! Napiszcie co myślicie. 
Ja biegnę piec muffiny. Trzymajcie kciuki.
Udanego Sylwestra !!
Do następnego xx

środa, 23 grudnia 2015

Veintiuno

Poczułam jak ktoś chlusnął wodą prosto w moją twarz. Ocknęłam się. Poczułam pod sobą zimny beton i niesamowity ból przeszywający całą moją głowę.
- Wstawaj !! - ktoś kopnął mnie w brzuch z całej siły. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam osobę, której najbardziej na świecie nie chciałam widzieć. Diego. Ociężale podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się dookoła. Byliśmy w jakimś opuszczonym budynku. Otaczały nas tylko brudne ściany pełne zacieków, a na suficie ostatkiem sił świeciła stara żarówka. Nagle zorientowałam się, że mam zsunięte majtki. Zakryłam dłonią usta i natychmiast nałożyłam je na swoje miejsce. On cały czas stał nade mną i uśmiechał się w zwycięski sposób.
- Co mi zrobiłeś ? - zapytałam przerażona słabym głosem, a do moich oczu zaczęły cisnąć się łzy.
- A jak myślisz ? - na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech, a jego  szorstka dłoń spoczęła na moim policzku. Odtrąciłam ją, za co dostałam siarczysty policzek. Złapałam się za niego próbując jakoś załagodzić piekący ból. On odszedł i zaczął krążyć wściekły po pomieszczeniu. Teraz łzy w niepohamowany sposób spływały po moich policzkach. Nie ma słów, które byłyby w stanie opisać co czułam. Przerażenie to za słabe słowo. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, o co chodzi, co ja tu robię, czego on ode mnie chce. Wydawało mi się, że to tylko koszmar, że zaraz się obudzę i wszystko będzie dobrze. Niestety ten koszmar był rzeczywistością. Nie wiem, co było wtedy silniejsze ból zewnętrzny, czy ten wewnątrz mnie. Łącząc się tworzyły zabójczą mieszankę, której nie byłam w stanie znieść. 
- Dlaczego to robisz ? - zapytałam przez łzy trzęsąc się ze strachu.
- To proste. Chcę zniszczyć twojego kochasia. - zatrzymał się i powiedział to tak jakby to było oczywiste i zupełnie normalne. -  Zabrał mi wszystko... ojca, sławę, wygrane... Teraz moja kolej. Odwdzięczę się mu. Zrujnuję mu życie. Zabicie go byłoby za proste. Chcę, żeby jego życie było jednym wielkim cierpieniem więc... zabiorę to co kocha najbardziej... - uśmiechnął się dając mi do zrozumienia, że chodzi o mnie, a po moim obolałym ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Chcesz mnie zabić ? - powoli docierały do mnie jego słowa.
- Uściślając chcę cię zabić na jego oczach. Wtedy zaboli go najbardziej. - wyglądał jakby wyobrażał sobie ten "piękny" obrazek.
- Jesteś psychopatą. - wyrwało się z moich ust, ale po chwili żałowałam, że nie zachowałam tego dla siebie, bo kolejny raz kopnął mnie prosto w brzuch sprawiając niemiłosierny ból. Potem wyszedł zastawiając czymś drzwi. Byłam w pułapce, czekała mnie śmierć i nic nie mogłam zrobić. Na początku ostatkiem sił doczołgałam się do drzwi i zaczęłam się z nimi "siłować", ale ani drgnęły. Rozejrzałam się dookoła. W pomieszczeniu nie było zupełnie nic. Jedynie malutkie okienko zaraz przy suficie, przez które i tak nie miałabym szans się przecisnąć. Zrezygnowana zjechałam po ścianie, usiadłam w kącie podkulając nogi i opierając brodę o kolana. Z moich oczu znowu zaczęły lać się strumieniami łzy. To już koniec ? Tak po prostu ? W mojej głowie zaczęły pojawiać się obrazy z całego mojego życia. Było udane, miałam kochającą rodzinę, wspaniałych przyjaciół, cudownego chłopaka, wymarzoną pracę. Tylko dlaczego tak wcześnie muszę je zakończyć ? Jest jeszcze tyle rzeczy, które chciałabym zrobić... Siedziałam tak dobre kilka godzin analizując dokładnie moje życie. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Natychmiast wyprostowałam się i pomyślałam, że to już koniec. Do środka wszedł Diego i uśmiechnął się cwaniacko.
- To co kończymy to ? Im szybciej tym lepiej. - nie usłyszał żadnej odpowiedzi z mojej strony, popatrzyłam na niego tylko błagalnym wzrokiem. - Brakuje tylko jednego - twojego chłoptasia. Chyba po niego zadzwonimy, co ? Na pewno chętnie do nas dołączy. - wyciągnął telefon i wybrał numer, po czym przyłożył urządzenie do ucha. - Mam coś czego prawdopodobnie szukasz. Jeśli chcesz to odzyskać przyjedź do fabryki. Sam.
- Nie rób tego !! - krzyknęłam ostatkiem sił. Diego podszedł do mnie i uderzył mnie w twarz tak, że wylądowałam na podłodze. 
- Nie pozwoliłem ci się odzywać !! Pośpiesz się, nudzimy się trochę. - ostatnie zdanie wypowiedział do Neymar'a. Kwadrans potem usłyszałam silnik samochodu. Przyjechał. Diego też to usłyszał.
- Idziemy. Czas zacząć przedstawienie. - złapał mnie za rękę i podniósł do pozycji stojącej. Miałam nogi jak z waty, nie wiem czy ze strachu czy z wycieńczenia. Ledwo utrzymywałam się na nich. Zaczęliśmy iść w nieznanym mi kierunku. Diego w międzyczasie wyjął pistolet z kieszeni. Stanęliśmy na środku wielkiej hali. Diego trzymał mnie blisko siebie za jedną rękę mocno ją ściskając. W drugiej trzymał broń, którą przyłożył do mojej skroni. Po chwili usłyszeliśmy kroki i w progu pojawił się Neymar. Niewyraźnie widziałam go przez załzawione oczy, na które spadały kosmyki moich krwistoczerwonych włosów.
- Dulce... - wydobyło się z jego ust, kiedy mnie zobaczył.
- Jesteś! Czekaliśmy na ciebie. No to chyba możemy zaczynać.
- Zostaw ją !! - wyjął broń i skierował ją w naszą stronę.
- Oj... lepiej to odłóż. Jeszcze zrobisz sobie krzywdę. - zaśmiał się Diego, nadal trzymając broń przy mojej skroni.
- Zabij mnie. Ona nic nie zrobiła. To sprawa między nami. - zaczęłam kiwać głową w geście niezgody, bo nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Wiesz nawet o tym myślałem, ale to byłoby za proste. Kiedy zginie nasza przesłodka Dulce - przejechał czubkiem pistoletu po mojej twarzy, a  ja myślałam, że umrę ze strachu. To mogło wydarzyć się w każdej chwili. Mógł po prostu puścić za spust i pozbawić mnie życia w każdej sekundzie, ot tak. - będzie o wiele bardziej dramatycznie nie sądzisz ? Co zrobisz bez swojej ukochanej ? - zaśmiał się szyderczo.
- Jesteś psychopatą. Puść ją !! - powiedział ostro nadal celując w naszą stronę.
- Dobra, koniec pogawędki. Odłóż broń. - powiedział Diego wkurzonym głosem, ale Neymar nie poruszył się ani trochę. - Powiedziałem odłóż broń !!  Chcesz, żebym załatwił wszystkich, których znasz ?!? No już !! To koniec !! -  Zaczęłam kiwać głową, aby wykonywał jego polecenia. Neymar zaczął powoli schylać się ku podłodze. Ostatni raz spojrzałam na niego, po czym zamknęłam oczy. Wiedziałam, że to koniec. Usłyszałam strzał, ale już nic  nie poczułam. Upadłam na ziemię. Czyli to już ? Umarłam ? 



.........................................................................................................
Dwadzieścia jeden moi drodzy !! I jak ??
Jutro wigilia, więc chciałabym Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia. 
Wesołych Świąt kochani !!!
Do następnego xx

środa, 16 grudnia 2015

Veinte

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Ney drugi raz dzisiejszego dnia okrążył samochód i otworzył mi drzwi. Okazało się, że przyjechaliśmy na stadion. Przepraszam... nie na jakiś tam stadion, nie interesuję się piłką , ale ten obiekt zna chyba każdy - Maracana.
- Jej... - próbowałam objąć wzrokiem cały stadion.
- Chodź - złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę obiektu.
- Co ty chcesz zrobić ? - domyślałam się, ale miałam nadzieję, że się mylę.
- Ciii... - przyłożył palec do ust i ciągnął mnie dalej. Moje domyślenia były prawidłowe. Właśnie włamywaliśmy się na największy stadion w Brazylii. Moje serce kolejny już raz zaczęło szybciej bić. Szliśmy zawiłymi korytarzami, kiedy w końcu przeszliśmy przez ostatnie drzwi i weszliśmy na murawę. Ney zaprowadził nas na sam środek boiska. Obróciłam się wokół własnej osi podziwiając ogrom tego miejsca. Widok zapierał dech w piersiach. Nie da się tego opisać. Wokół ciebie tysiące krzesełek pnących się ku niebu i ty na środku murawy czujący się taki malutki wobec ogromu tego stadionu...
- Czasem przychodzę tu pomyśleć. - przerwał ciszę Neymar.
- Naprawdę ? - usiedliśmy na murawie.
- Tutaj mogę się wyciszyć i zastanowić nad wszystkim... Moim największym marzeniem jest tu zagrać. - nie wierzyłam, że ten tajemniczy Neymar właśnie otwiera się przede mną, zdradza mi swoje sekrety i marzenia. Poczułam, że naprawdę jestem dla niego kimś ważnym, że nie powiedziałby o tym byle komu. - Ale to tylko głupie marzenie... - westchnął.
- Nie mów tak, proszę... Wierzę, że kiedyś uda ci się je spełnić. Nie ma rzeczy niemożliwych. - posłałam mu ciepły uśmiech.
- Dobrze, że cię mam. Kocham cię. - mówiąc to złączył nasze dłonie i spojrzał na tatuaż.
- Kocham cię - powtórzyłam po nim i złączyłam nasze usta. Siedzieliśmy tam jeszcze jakiś czas wtuleni w siebie ciesząc się swoją obecnością.
- Musimy się zbierać. - przerwał ciszę Ney. Wstaliśmy z murawy, wyszliśmy ze stadionu i pojechaliśmy na mecz. Dojechaliśmy na miejsce, w ciszy opuściliśmy samochód i weszliśmy do środka.
- Biegnę się przebrać. - ucałował mnie w czółko i zniknął. Zaczęłam rozglądać się za dziewczynami.
- Słodziaku !! - usłyszałam za sobą głos.
- Blondasku !! - odwróciła się i przywitałam się przytulasem z Niall'em.
- Gdzie Ney ? - spytał, kiedy odstąpiliśmy od siebie.
- Poszedł się przebrać.
- To dobrze, zaczynałem się obawiać, że nie przyjdzie, choć to nie w jego stylu.
- Po prostu straciliśmy poczucie czasu. Zdenerwowany ?
- Nawet nie wiesz jak... A jak z tobą ?
- Chyba tego nie przeżyję...
- Dobra mała muszę iść - rozgrzewka.
- Powodzenia - dałam mu kopniaka na szczęście i ponownie zaczęłam rozglądać się za przyjaciółkami. Nigdzie ich nie widziałam, więc napisałam do Any.
Ja: Gdzie jesteście ?
Any: Parkujemy...
Ja: Czekam na stadionie.
Kilka minut później zobaczyłam je wchodzące na stadion. Kiedy mnie dostrzegły zaczęły iść szybciej.
- Jak się masz skarbie ? - zapytała Any.
- Kiepsko. Zejdę dziś chyba na zawał...
- Wszystko będzie dobrze. A to co ? - zapytała wskazując na opatrunek na moim palcu.
- Tatuaż.
- Tatuaż ? - zapytały jednocześnie.
- Później wam opowiem. Zajmijmy jakieś miejsca.
Ulokowałyśmy w idealnych miejscach, z których było wszystko widać. Neymar wyszedł na murawę i zaczął rozgrzewać się z resztą drużyny. Siedziałam wpatrzona w niego. Znowu zaczęłam świrować i dostawać ataku paniki. Tak strasznie się bałam... Neymar pomachał w moją stronę i uśmiechnął się szeroko, co odwzajemniłam nerwowo. Koniec rozgrzewki. Wszyscy schodzili z boiska, a Ney zaczął biec w moją stronę.
- Życz mi powodzenia. - powiedział, kiedy stał tuż naprzeciwko mnie.
- Uważaj na siebie. - pogładziłam go po policzku.
- Spokojnie mała. - zamknął mnie w szczelnym uścisku i delikatnie pocałował.
- Pokaż im. - starałam się dodać mu otuchy. Wiem, że był zestresowany, ale nie dawał po sobie tego poznać. Zbiegł z trybun i zniknął. Po jakimś czasie wydobył się ten nieprzyjemny głos zapowiadający mecz. Obie drużyny zaczęły wychodzić na boisko, co sprawiło, że zaczęłam się jeszcze bardziej denerwować. To już... Powoli docierała do mnie ta myśl. Neymar spojrzał na mnie i posłał mi całusa. Diego to zauważył i zrobił dokładnie to samo, tylko po to, aby wyprowadzić z równowagi Neymar'a. Mecz się zaczął. To się dzieje naprawdę. Siedziałam tam jak na szpilkach, a moje zaciśnięte piąstki robiły się sine. Piłka przemieszczała się z nóg jednej drużyny do drugiej nie mogąc znaleźć się w pobliżu bramki, a co dopiero wewnątrz jej. Nie obyło się bez fauli. Kto był ofiarą najczęstszych ? Tam tada dam... Neymar !!! Podczas każdego jego upadku moje serce na chwilę zamierało. On natomiast był tym podirytowany, gdyż za każdym dotknięciem piłki był powalany na ziemię. W końcu nieźle wkurzony wstał po kojelnym upadku, rozpędził się i zaczął wymijać wszystkich po kolei. Nagle podał piłkę w stronę Thiago, który wpakował ją do bramki bez większych przeszkód.
- Goool !!! - krzyknęłam na cały głos. Stadion natychmiast ożył, a chłopcy cieszyli się ze zdobytej bramki. Szczęście niestety nie trwało długo. Pod koniec pierwszej połowy przeciwnicy wyrównali na 1:1. Drużyny rozeszły się na krótką przerwę. Po przewie walka toczyła się nadal. Stadion był jakby bardziej żywy niż w pierwszej połowie. Emocje rozdzierały wszystkich od środka. Nic nie było pewne, a na pewno nie to jak zakończy się ten mecz. Minuta za minutą mijały, a wynik pozostawał bez zmian. Zostało pięć minut do końca spotkania. Neymar zwinnie mijał przeciwników, kiedy został sfaulowany. Nie był to faul podobny do tych poprzednich. Ten był o wiele bardziej brutalny. Kiedy zobaczyłam, jak Ney zwija się z bólu i nie zamierza wstawać moje serce dosłownie zatrzymało się. Stałam sparaliżowana parząc co dzieje się na boisku.
- On się nie poodnosi, nie podnosi się... - powiedziałam przerażona ze łzami w oczach, a dziewczyny momentalnie mnie przytuliły. Chciałam tam do niego pobiec, ale wiedziałam, że to niemożliwe. Zaraz koło niego zebrała się cała drużyna z Niall'em na czele, który zaczął coś do niego mówić. Zobaczyłam jak Diego zadowolony uśmiecha się od ucha do ucha z powodu tego co się stało. Po chwili Neymar z pomocą blondyna podniósł się z murawy krzywiąc się z bólu i dając do zrozumienia, że będzie grał dalej. Pozostały ostanie minuty meczu. Ney otrzymał piłkę i z niesamowitą prędkością zmierzał w stronę bramki, jakby nikogo wokół niego nie było. Widziałam to zdeterminowanie i ogień w jego oczach. Minął wszystkich przeciwników i wpakował piłkę do siatki. To koniec... Udało się ! Strzelił w gola w ostatnich sekundach, zrobił to ! Teraz skakał i cieszył się z resztą drużyny, a mi napływały łzy do oczu, ale tym razem ze szczęścia. Jestem z niego taka dumna. Właśnie odbierał ogromny puchar. Krótko spojrzałam w stronę Diego, który wyżywał się na swoim składzie.
- Biegnij do niego. - powiedziały dziewczyny. Już po chwili zbiegałam z trybun mało co się nie zabijając. Rzuciłam się na niego, a on podniósł mnie i zakręcił się wokół własnej osi, po czym wpił się w moje usta.
- Udało się !! - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Był taki szczęśliwy.
- Jestem z ciebie dumna. - delikatnie go pocałowałam. Na boisku panował ogólny rozgardiasz. Wszyscy świętowali i cieszyli się ze zwycięstwa. Pogratulowałam wszystkim z osobna i mocno ich wyściskałam. Po pewnym czasie wszyscy zaczęli powoli opuszczać stadion.
- My będziemy się zbierać. Mamy rozumieć, że jedziesz do Ney'a ? - pokiwałam twierdząco głową.
- Odprowadzę was, poczekajcie. - poszłam w kierunku Neymara rozmawiającego z kimś.
- Pójdę odprowadzić dziewczyny.
- Już idę skarbie...
- Okay, poczekam przy samochodzie. - dołączyłam do dziewczyn i ruszyłyśmy w stronę parkingu.
- Grzecznie tam. - powiedziała Any wsiadając do samochodu.
- Tak jest. - zasalutowałam. Dziewczyny odjechały, pomachałam im i poszłam w kierunku samochodu Neymara. Stałam sobie grzecznie i czekałam aż przyjdzie. Grałam sobie w Candy Crush, aby zabić czas. Nagle poczułam materiał na mojej twarzy, upuściłam telefon i...


.................................................................................................................
Dwadzieścia !! Może być ?? 
Dajcie znać w komentarzach.
Do następnego xx

środa, 9 grudnia 2015

Diecinueve

To już dziś. Nie mogę w to uwierzyć. Wydawało się, że jeszcze jest czas, ale czas zrobił nas w balona. Od rana chodzę cała poddenerwowana. Dziewczyny starają się uspokoić mnie na wszelkie możliwe sposoby, ale to niewykonalne. Próbuję się czymś zająć, aby pogrążyć myśli w czymś innym. Na dodatek Neymar nie dawał jeszcze dziś znaku życia. Wyobrażam sobie w jakim jest stanie. Wariuje już od tygodnia. Może do niego napisać, zadzwonić ? Nie... tylko go bardziej zestresuje.
- Masz. Wypij. - wydała polecenie May, wyrywając mnie z zamyśleń.
- Co to ? - chcę wiedzieć czym mnie faszeruje.
- Melisa. Dobrze ci zrobi. - spojrzała na mnie z troską. Upiłam łyk i poczułam, jak gorący napój przepływa przez mój przełyk. - Czym się tak przejmujesz ? Wszystko będzie dobrze.
- Diego jest zdolny do wszystkiego. Boję się, że zrobi coś Neymar'owi.
- Daj spokój ! Ney mu się nie da. Skopie mu tyłek i będzie świętował zwycięstwo.
- Obyś miała rację. Ja niestety mam złe przeczucia.
- Przesadzasz. Zrelaksuj się i pójdź zobaczyć jak twój chłopak wygrywa. - uśmiechnęła się szeroko. - O której zaczyna się mecz ?
- O 22.
- Musimy ci jakoś zapełnić ten czas. Plaża ? To ostatni tydzień tutaj. Uwierzysz, że to już prawie koniec naszych rajskich wakacji ? Nie chcę stąd wyjeżdżać...
- Co ja mam powiedzieć ? Na myśl o rozstaniu z Ney'em mam gęsią skórkę.
- Na razie o tym nie myśl. Spędźmy jak najlepiej ten ostatni tydzień.
- Zgadzam się z May. - weszła do salonu Any. - Plaża ? - przytaknęłyśmy i zaczęłyśmy się zbierać. Słońce paliło niemiłosiernie. Kocham taką pogodę. Leżałam sobie na leżaku i korzystałam z tych ostatnich dni wakacji. Mój telefon zaczął wydawać z siebie melodię. Mama ?
- Co się stało, że dzwonisz ?
- Jak się masz kochanie ? - zignorowała moje pytanie.
- Dobrze. Co u was ?
- Wyśmienicie. Dobrze się bawisz ? Poznałaś kogoś ? - powiedzieć jej czy nie ?
- A ty ciągle o tym samym. Daj już spokój...
- Tylko pytam. Na pewno wpadłaś komuś w oko. - drążyła temat.
- Jest taki jeden...- chyba tego pożałuję.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Pablo !!! Pablo ?!?! Nigdy nie ma go w domu, kiedy jest potrzebny. - miałam rację, że tego pożałuję... - Opowiadaj. Jak się nazywa ? Jaki jest ? Jak wygląda ? - nieźle się nakręciła.
- Nic ci nie powiem i uspokój się kobieto.
- Tak się cieszę, że moja córeczka w końcu sobie kogoś znalazła. - świergotała do telefonu. - Kiedy wrócisz, wszystko mi opowiesz. - normalnie widzę to szczęście wypisane na jej twarzy.
- Tak, tak - powiedziałam beznamiętnie.
- Muszę usiąść. - zaczyna się z nią dziać coś niedobrego. Obym ja nie była taka na starość. - Dobrze kończę. Tata nie uwierzy, jak mu powiem. Szczęścia kochanie i wracaj szybciutko. - posłała mi całusa i się rozłączyła. Oto moja mama proszę państwa. Przynajmniej sprawiła, że zapomniałam o dzisiejszym wieczorze choć na chwilę. Wróciłam do leżakowania. Spędziłyśmy na nicnierobieniu prawie cały dzień, ale w końcu to ostanie dni tutaj. Wróciłyśmy do hotelu późnym popołudniem. Siedziałyśmy na kanapie i oglądałyśmy jakieś bzdety w telewizji. Cały czas w głowie krążyły mi myśli dotyczące dzisiejszego wieczoru. Chciałabym mieć to wszystko już za sobą... Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Podniosłam się, bo Any i May nawet nie drgnęły. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich Neymar'a.
- Co ty tu robisz ? - zapytałam wtulając się w niego. Miałam niewielką nadzieję, że powie, że kończy z tym wszystkim... Jaki mógłby być inny powód ?
- Zabieram cię gdzieś. - uśmiechnął się tajemniczo. A więc taki...
- Gdzie ? - przyłożył palec do ust i pokręcił przecząco głową. No tak... ta jego tajemniczość. - przebiorę się i możemy iść.
- Nie mamy czasu, wyglądasz ślicznie. Powiedz dziewczynom i jedziemy. - tak też zrobiłam.
- Okay, spotkamy się na stadionie. - odpowiedziały niewzruszone. Wsiedliśmy do samochodu, Ney odpalił silnik i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. Robiło się już szaro. Latarnie powoli zaczynały oświetlać ulice. Jechaliśmy w zupełnej ciszy. Patrzyłam przez szybę na świat pędzący za nią, a Ney spoglądał tylko co jakiś czas na mnie posyłając mi niewielki uśmiech. W końcu dojechaliśmy do celu.
- Jesteśmy na miejscu. - wyłączył silnik i spojrzał na mnie. Wysiadł z auta, okrążył je i otworzył mi drzwi.
- Dziękuję - powiedziałam wysiadając. Spojrzałam w górę na szyld budynku, przed którym staliśmy. "TATTOO" brzmiał napis. Przeczytałam go w myślach chyba ze cztery razy, bo jakoś to do mnie nie docierało.
- Co my tu robimy ? - zapytałam w lekkim osłupieniu i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Pamiętasz jak powiedziałaś, że uwielbiasz moje tatuaże i kiedyś chciałabyś sobie jakiś zrobić ? - pokiwałam twierdząco głową. - No więc, "kiedyś" jest dziś. - uśmiechnął się tak ciepło. Ja natomiast powoli analizowałam każde słowo, które wypowiedział i składałam je w całość.
- Nie mówisz poważnie ? - wykrztusiłam.
- Jestem jak najbardziej poważny. Chodź. - złapał mnie za rękę i zaprowadził do środka. Był to niewielki salon. Wszędzie były porozwieszane zdjęcia i szkice tatuaży. Słychać było stłumiony dźwięk pracującej maszynki. Podeszliśmy do kobiety stojącej za ladą. Przywitała nas przemiłym uśmiechem.
- Jest Nacho ? Umówiliśmy się. - zapytał kobiety Ney, jakby dobrze ją znał. Pewnie jest tu częstym gościem.
- Jest, już go wołam. A co to za śliczna istotka ci towarzyszy ? Czyżby nasz maluch znalazł tę jedyną ? - mówiąc to przeniosła wzrok na mnie.
- Dulce. - przedstawiłam się nieśmiało.
- Cat. - posłała mi szeroki uśmiech. - Miło cię poznać koteczku. Nacho !!!
- Co jest ? Ney ! Jak dobrze cię widzieć ! - zza futryny wyszedł wysoki brunet, wytatuowany od stóp do głów. Przywitał się z Jr. uściskiem, jakby byli dobrymi znajomymi, po czym spojrzał w moim kierunku.
- Kim jest ta ślicznotka ? - zapytał z zaciekawieniem.
- Dulce. - powiedziałam posyłając niewielki uśmiech.
- No, no masz gust. Nacho. - podał mi rękę, którą uścisnęłam - Dawno cię tu nie było. - zwrócił się do Neymar'a.
- Wiesz, byłem trochę zajęty. - podrapał się po karku w ten jego charakterystyczny sposób.
- No tak. - pokiwał twierdząco głową, jakby doskonale go rozumiał. - Co mogę dla ciebie zrobić ?
- Chcemy dopasowane tatuaże. - chcemy ? Chyba się przesłyszałam.
- Czyli to na poważnie ? W sumie dawno nie widziałem cię w takim stanie. Zawróciłaś mu w głowie. Mam pomysł...
- Na to liczyłem. Zdajemy się całkowicie na ciebie.
- To kto pierwszy ? - zapytał jakby bał się, że pomysł za chwile wyleci mu z głowy. - Neymar ? - on tylko pokiwał twierdząco. Nacho zaprowadził nas do jednego z pomieszczeń. Usadowiłam się na czarnej kanapie. Zaczęłam się denerwować i chyba było to po mnie widać. Pewne jest to, że Ney to zauważył. Podszedł i kucnął naprzeciwko mnie łapiąc mnie za dłonie, na co przeszedł po mnie przyjemny dreszcz.
- Jeśli nie chcesz, nie musimy tego robić. - otuliło mnie jego ciepłe spojrzenie.
- Nie, chcę to zrobić. Po prostu trochę się denerwuję.
- Nacho to profesjonalista. Nie dałbym cię tknąć komuś komu nie ufam. Wszystko okay ?
- Mhm - pokiwałam głową. Ney wrócił na fotel, a Nacho zaczął czynić swoją powinność. Włączył maszynkę i przyłożył ją do skóry. Siedziałam w idealnym skupieniu przyglądając się pracy tatuatora. Po kilku chwilach tatuaż był skończony. Nadeszła moja kolej. Nie jestem strachliwą osobą, mimo to nogi mi się trzęsły, a serce biło szybciej niż zwykle. Powoli wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę fotela.
- Pierwszy raz ? - zapytał spokojnie.
- Aż tak to widać ?
- Troszeczkę - pokazał gestem ręki. - Spokojnie, będę delikatny - puścił mi oczko. - Podaj dłoń. - zrobiłam jak kazał. W tym samym momencie Ney złapał mnie za drugą rękę. Nacho oczyścił miejsce, w którym miał znajdować się tatuaż, sięgnął po maszynkę - Gotowa ? - spojrzał na mnie gotowy do pracy. Pokiwałam głową, na co przystąpił do dzieła. Ścisnęłam mocniej dłoń Neymar'a i powoli oddychałam. - Gotowe. - powiedział po chwili tatuator.
- Już ? - zapytałam zdziwiona.
- Widzisz, nie było tak strasznie.
- Jeszcze mi się to spodoba...
- Wtedy zapraszam do mnie. Podoba się ? Złapcie się za ręce. - złączyliśmy nasze dłonie. Na wewnętrznych stronach naszych serdecznych palców widniały kontury połówek serca, które po złączeniu tworzyły całość.
- Jest piękny. - powiedziałam cicho i próbowałam powstrzymać łzy.
- Właśnie o coś takiego mi chodziło. Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. - uścisnął go w geście podziękowania. Nacho opatrzył nam tatuaże i dał specjalną maść. Opuściliśmy salon i wsiedliśmy do auta.
- Mamy jeszcze jeden przystanek po drodze. - powiedział po odpaleniu silnika.
-  Coś jeszcze ? Wystarczy mi wrażeń na dziś. - westchnęłam głośno.
- To niedaleko. 

........................................................................................................................
Dziewiętnaście !! Mam nadzieję, że się Wam podoba.
Dajcie znać w komentarzach.
Do następnego xx

niedziela, 6 grudnia 2015

Dieciocho

- Zgoda - pewnie wydostało się z moich ust. Diego uśmiechnął się zwycięsko, a Ney spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Mój niewyparzony język... Nie mam pojęcia dlaczego to powiedziałam, ale nie było odwrotu. Powoli zaczynałam tego żałować, kiedy doszło do mnie na co się zgodziłam. Dla dobra wszystkich powinni uciąć mi język.
- Dulce, po prostu powiedz, że mnie wolisz i zostaw tę niedołęgę.
- Neymar wygra. - powiedziałam to tak pewnie jak tylko umiałam.
- Zobaczymy... - przeciągnął.
***
- Przepraszam... - zaczęłam, kiedy staliśmy już na starcie przy aucie Neymar'a. - Nie wiem co we mnie wstąpiło. On wydawał się tak pewny siebie. Pomyślałam, że powinieneś mu pokazać, kto jest lepszy. Dopiero później dotarło do mnie, jaka jest cena przegranej.
- Nie pozwolę mu cię dotknąć, rozumiesz. - złapał mnie za podbródek i powiedział prosto w oczy.
- Uważaj na siebie. - pocałowałam go i ruszyłam w stronę Niall'a i dziewczyn. Ney i Diego rzucili sobie wrogie spojrzenia i wsiedli do swoich samochodów. Odpalili silniki, a jakaś hojnie obdarzona blondynka stanęła między nimi i zamachała chorągiewką. Po chwili dało się usłyszeć pisk opon, a wszędzie unosił się szary dym. Wtulona w Niall'a modliłam się, aby Neymar'owi nic się nie stało. Przestałam myśleć o tym, czy wygra. W sumie zasłużyłam sobie na taką karę za narażanie życia człowieka, którego... kocham ? Nie przeżyję tego, jeśli on nie dojedzie tu bez szwanku. Diego jest zdolny do wszystkiego... Z każdą kolejną myślą zdawałam sobie sprawę jaką straszną osobą jestem. Jak zahipnotyzowana patrzyłam na metę. Wydawało się jakby to trwało wieczność... Z każdą minutą byłam coraz bardziej przerażona i w mojej głowie kłębiły coraz to czarniejsze myśli.
- Spokojnie mała. On to wygra. - powiedział to z ogromnym spokojem Niall. Mimo to nadal miałam wrażenie, że za chwilę serce wyskoczy mi z piersi. Nagle tłum się ożywił, co mogło oznaczać tylko jedno. Jednak ja nadal niczego nie widziałam. Myślałam, że zemdleję, kiedy zobaczyłam samochód Diego, który zbliżał się do mety. Zamknęłam oczy, nie mogłam na to patrzeć. Gdyby nie podtrzymujący mnie blondyn leżałabym nieprzytomna na ziemi. Nagle usłyszałam pisk hamulców, wiwaty i wrzaski ludzi.
- Udało się !! Dulce!! Słyszysz, on to wygrał !! Mówiłem ci !!- zaczął krzyczeć Niall i uścisnął mnie mocniej z radości. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam jak oboje wychodzą z samochodów. Diego był wściekły i próbował wyładować się na swoim aucie. Nie wiele myśląc pobiegłam w stronę Neymar'a i rzuciłam się w jego ramiona. Poczułam niewyobrażalną ulgę i radość jednocześnie. Łzy mimowolnie zaczęły wydostawać się z moich oczu.
- Już dobrze. - mówiąc to gładził moje włosy.
- Tak strasznie się bałam, że coś ci się stanie. - spojrzałam na niego, po czym jeszcze mocniej się w niego wtuliłam.
- Niepotrzebnie. Wygraliśmy słońce!! - podniósł mnie i zakręcił się ze mną wokół własnej osi.
- To nie koniec. Jeszcze cię zdobędę. - Diego podszedł do nas i powiedział to nad wyraz spokojnie, po czym zaśmiał się pod nosem, na co przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, a Neymar zacisnął swoje pięści.
- Nie warto. - zatrzymałam Jr., który zamierzał do niego ruszyć. - Kocham cię. - pocałowałam go delikatnie.
***
Leżeliśmy w sypialni Neymar'a w zupełnej ciszy, która ani trochę nam nie przeszkadzała. On bawił się kosmykiem moich włosów, a ja wsłuchiwałam się w bicie jego serca kreśląc na jego ciele wzorki . To zdecydowanie jedna z najlepszych rzeczy na świecie.
- Naprawdę się o mnie martwiłaś ? - przerwał tę ciszę Neymar.
- Byłam przerażona, tak strasznie się bałam, że coś ci się stanie i to w dodatku przez moją głupotę i niewyparzony język.
- To nie twoja wina. Gdybym nie chciał to bym nie pojechał. Nie obwiniaj się... - musnął czule moje czoło.
- Kiedy zobaczyłam tylko samochód Diego... Nie mogłam na to patrzeć... A potem usłyszałam krzyk Niall'a i okazało się, że jesteś cały i zdrowy, a na dodatek wygrałeś.
- Nie mogłem pozwolić mu wygrać. Cały czas miałem cię w głowie. Wiedziałem, że muszę wygrać... dla ciebie. - złączył swoje gorące wargi z moimi. - Nic ani nikt nas nie rozdzieli. Obiecuję. - obdarzył mnie najwspanialszym uśmiechem na świecie. Spojrzałam na niego znacząco. - Dobrze usłyszałaś. Obiecuję. - wyszeptał wprost do mojego ucha, a w moim brzuchu zatrzepotało stado motyli.

............................................................................................................
Osiemnaście czyli malutki prezencik z okazji Mikołajek ode mnie. 
Dostaliście jakieś prezenty ??
Do następnego xx

środa, 2 grudnia 2015

Diecisiete

Siedzę sobie na trybunach i przyglądam się trenującym chłopakom. Za tydzień finał, a Neymar odkąd się o wszystkim dowiedziałam chodzi cały spięty. Tak strasznie mu zależy... Udaje, że wszystko jest okay, ale ja nie jestem aż tak głupia. Poza tym w drugiej finałowej drużynie jest Diego, co tylko potęguje jego zdenerwowanie. Wolałabym żeby ten mecz w ogóle się nie odbył, ale co ja mogę ? Pozostaje mi wspierać Ney'a i być przy nim. Trening się skończył, a chłopcy cali spoceni i zmęczeni leżą na murawie.
- Dulce ! - krzyknął w moją stronę Neymar przywołując mnie gestem ręki. Ostrożnie zeszłam z trybun i zaczęłam iść między chłopakami, którzy nie kryli się z wlepianiem we mnie swoich paczydeł. Neymar chrząknął na nich i pocałował mnie delikatnie. - Chcesz zagrać ? - zapytał słodko.
- Ja ? - kiwnął twierdząco głową. Spojrzałam na swoje buty. Na nogach miałam szpilki...świetny wybór, doprawdy geniusz z ciebie. Niewiele myśląc zdjęłam je z nóg i ruszyłam w stronę piłki. Ney poszedł w moje ślady. Zaczął mnie atakować i po chwili piłka znajdowała się pod jego nogami. Bezskutecznie próbowałam mu ją zabrać. Niestety moje umiejętności ograniczają się do tego, że kiedy miałam jakieś 6 lat mój tata postanowił, że nauczy mnie grać. Chyba nie muszę mówić jak to się skończyło. Zrezygnowana stanęłam na środku boiska i udawałam obrażoną.
- Co jest księżniczko ? - zapytał dryblując piłką.
- To nie fair. - powiedziałam głosem wkurzonej pięciolatki.
- Pszeplaszam - powiedział równie dziecinnym głosem zamykając mnie w uścisku. Wykorzystałam to, wyślizgnęłam się z jego ramion i pognałam z piłką w stronę bramki.
- Goooooool !!! - krzyknęłam najgłośniej jak umiałam. Ney tylko patrzył i śmiał się ze mnie, zresztą jak reszta drużyny. Zmęczona i zadowolona położyłam się na trawie i zamknęłam oczy głośno oddychając. Po chwili ktoś zasłonił mi światło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą Jr.
- Brawo skarbie. - uśmiechnął się i mnie pocałował, co nie obeszło się bez aprobaty reszty chłopaków.
 ***
- Wyglądasz ślicznie. - powiedział nieźle znudzony Ney. W sumie to mu się nie dziwię, jak na faceta i tak długo wytrzymał.
- Mówisz tak, bo chcesz już wyjść. - powiedziałam nadal gapiąc się w lustro. Podszedł do mnie i objął mnie od tyłu.
- Mówię, co widzę. Jesteś śliczna. - ucałował delikatnie moje ramię, przez co zaczęłam się rumienić, a on jakby zwycięsko się uśmiechnął.
- Nieźle razem wyglądamy. - stwierdziłam przyglądając się nam.
- Nieźle ? Wyglądamy bosko. - zaśmieliśmy się cicho.
- Awww... no spójrz na nich. Czy nie wyglądają idealnie ? - nie wiadomo skąd w drzwiach pojawiły się dziewczyny.
- Można by was schrupać pierniczki. - powiedziała słodziutko May.
- Idziemy ? - nagle wychylił się zza dziewczyn Niall.
- Mhm - przytaknęliśmy i pojechaliśmy do klubu. Podobno chłopcy często tam bywają. W środku było tak tłoczno i duszno, że nie dało się oddychać. Poza tym wszędzie unosiły się opary alkoholu połączone z zapachem spoconych ciał. Usiedliśmy przy stoliku, chłopcy poszli coś zamówić, a my rozglądałyśmy się po pomieszczeniu.
- Idziemy tańczyć. - stwierdził Ney stawiając szklanki na stoliku. Złapał mnie za rękę i zaprowadził na parkiet, gdzie zaczęliśmy ruszać się w rytm muzyki. Naprawdę uwielbiam tańczyć, ale oszczędzę wam kolejnego wykładu na ten temat.
- Zaraz wracam. - powiedział mi prosto do ucha i zniknął. Nic sobie z tego nie robiąc nadal tańczyłam. Jakiś obleśny facet zaczął zbliżać się trochę chwiejnym krokiem w moim kierunku. Kiedy był wystarczająco blisko, złapał mnie za biodra dalej tańcząc. Odepchnęłam go, ale on tylko się zaśmiał i ponownie umieścił swoje ręce na moich biodrach. Próbowałam się mu wyrwać i zaczynałam panikować. Na jego twarzy zagościł pedofilski uśmiech, który przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Gdzie jest Neymar ?!?!
- Nie widzisz, że nie ma ochoty z tobą tańczyć. - usłyszałam za sobą tak dobrze znany mi głos.
- Sam to ocenię - odpowiedział dalej mnie nie wypuszczając.
- Puść ją. - powiedział przez zęby i odepchnął go ode mnie. Widziałam jak wszystko zaczynało w nim buzować.
- Nie. - uśmiechnął się cwaniacko i znowu zaczął zmierzać w moim kierunku. Wtedy Ney nie wytrzymał. Znowu go odepchnął i uderzył w twarz, przez co runął na ziemię. Rzucił się na niego i zaczął go okładać pięściami, jakby był w jakimś transie. Wściekłość jaka od niego biła była przerażająca. Adekwatne słowo opisujące go w tej chwili - furia. Mnie natomiast totalnie zmroziło. Dosłownie nie mogłam się poruszyć i jakkolwiek zareagować. Patrzyłam z niedowierzaniem na całe zajście, wokół którego utworzyło się koło. To wszystko wydawało się takie nierealne, jakby było tylko złym snem, z którego zaraz się obudzę.  
- Neymar !! - nagle jakbym się ocknęła i zaczęło dochodzić do mnie co się dzieje. - Zostaw go !! - nie reagował, jakby był zahipnotyzowany. - Bo go zabijesz !! - krzyknęłam z całej siły i dopiero to zadziałało. Zszedł z niego, rzucił w jego kierunku krótkie zawistne spojrzenie i zwrócił wzrok w na mnie. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy. Podszedł do mnie, przytulił mocno, wyszeptał
"jestem tu"  i nie puszczając mnie zaprowadził do stolika zostawiając tak po prostu to całe zajście.
- Już dobrze. Przepraszam, że cię zostawiłem. Już nigdy tego nie zrobię. - zaczął, kiedy usiedliśmy na kanapie. Emocje powoli się z niego ulatniały, ale nadal słyszałam, jak kołacze mu serce. Moje też kołatało. Nie oderwałam się od niego choćby na milimetr. Przy nim czułam się tak bezpieczna. Wolę nie myśleć, co mogłoby się stać, gdyby nie przyszedł w porę.
- Gość nie wiedział, że z Neymar'em się nie zadziera. Teraz będzie bał się choćby na ciebie spojrzeć. - zaśmiał się Niall.
- Niepotrzebnie tu przyszliśmy, przepraszam. - powiedział zły na siebie Jr. - Idziemy stąd ?
- Nie - odpowiedziałam już spokojnym głosem. Jego obecność działa zbawczo. Resztę wieczoru spędziliśmy na dobrej zabawie, mimo tego, że ciągle w głowie miała obraz Neymar'a okładającego tego faceta.
- Jestem wykończona. Wracamy ? - zabrała głos Any, rzucając się na kanapę. Przytaknęliśmy i zaczęliśmy się zbierać. Przeciskaliśmy się między spoconymi ciałami i kiedy przekroczyliśmy drzwi, wciągnęłam głęboko świeże powietrze. Tego mi było trzeba.
- Kogo ja tu widzę ? - usłyszałam głos i natychmiast podniosłam głowę w stronę jego źródła.
- Diego. - wysyczał Ney.
- Witaj przyjacielu i nasza śliczna Dulce - uśmiechnął się cwaniacko w moją stronę, co tylko spotęgowało gniew Neymara. Ścisnęłam mocno jego rękę, aby go trochę uspokoić. - Może buziak na powitanie ? - skierował pytanie parząc na mnie.
- Odwal się. - powiedział przez zęby Ney.
- Nie podzielisz się z przyjacielem taką zdobyczą ? - bałam się, że Jr. zaraz wybuchnie. - Mam genialny pomysł. - powiedział jakby natchniony. - Ścigajmy się. Jeśli wygram - wypożyczysz mi naszą słodziutką Dulce na jedną noc jako, że jesteś dobrym przyjacielem. Jeśli wygrasz ty - zostawię was w spokoju.
- Nigdy - odpowiedział ostro Jr.
- Zgoda - pewnie wydostało się z moich ust.

................................................................................................................................................................
Siedemnaście !! Co myślicie ?? 
Do zobaczenia xx