Czy chcę to sprawdzić ? Odpowiedź brzmi: TAK !!! Zrobię im
małą niespodziankę. Ney pewnie też tam jest. Tęsknię za nim...
- Masz dziwną minę. Coś się stało ? - zapytała May.
- Chcecie coś ze mną sprawdzić ? - zapytałam tajemniczo.
- Co sprawdzić ? - zaniepokoiła się Any.
- To nic takiego. Chcę się dowiedzieć, gdzie pracują chłopcy.
- Okay - odpowiedziały jednocześnie bez żadnych emocji.
- Kiedy ?
- Dziś w nocy.
- W nocy ?
- No tak, chyba się nie boisz ? - zaczęłam ją prowokować.
- Ja niczego się nie boję - powiedziała pewnie brunetka.
Wróciłyśmy do hotelu. Wypakowałyśmy nasze zakupy i leżałyśmy
na kanapie oglądając jakiś durny program. Byłyśmy wykończone po tym zakupowym maratonie i straciłam ochotę
jechać do chłopaków, ale taka okazja może się nigdy nie przytrafić. Zebrałyśmy się,
zamówiłyśmy taksówkę i kiedy przyjechała zeszłyśmy na dół.
- Jesteście pewne ? - zapytał z nutką strachu w głosie kierowca, kiedy podałam mu
adres, a dziewczyny natychmiast spojrzały na mnie przerażonym wzrokiem.
- Tak - starałam się to powiedzieć jak najpewniej, ale sama
zaczęłam się martwić. Nie, nie mogę się wycofać… Podróż zajęła nam ponad
godzinę, wydawało mi się, że wjechaliśmy na obrzeża miasta.
- Jesteśmy - powiedział kierowca i można było wyczuć, że
jest zdenerwowany i chce jak najszybciej
opuścić to miejsce. Podziękowałyśmy grzecznie i zapłaciłyśmy, po czym wysiadłyśmy z
pojazdu. Miałam rację, że jesteśmy gdzieś na obrzeżach. Było tu strasznie.
Przypominało to jedną z tych niebezpiecznych dzielnic... Na sam widok tego miejsca ciarki
przechodziły mi po plecach. Na opuszczonej ulicy oświetlanej przez ledwo świecące latarnie nie było żywej duszy. Gdzieś w oddali słychać było jakieś krzyki. Przed nami stał niewielki, opuszczony stadion w opłakanym stanie, przed którym stała grupka podejrzanie wyglądających ludzi.To
wszystko sprawiało, że świetnie rozumiałam tego kierowcę i sama chciałam jak
najszybciej stąd uciec, ale nie ma już odwrotu. Miałabym teraz zawrócić ? Ani
mi się śni.
- Gdzie ty nas wywiozłaś ? - zapytała szeptem wkurzona a zarazem przestraszona Any.
- Też chciałabym wiedzieć...
- Dobra, dzwonię po taksówkę. Wynosimy się stąd.
- Nie ma mowy. - zaprotestowałam i zatrzymałam jej rękę zmierzającą do torebki - jesteśmy tak blisko.
- Oszalałaś ? Widziałaś jacy ludzie się tu kręcą ? Oni na
pewno są niebezpieczni. Nie wiem jak ty, ale ja chcę jeszcze trochę pożyć. -
nadal rozmawiałyśmy szeptem.
- Chodźcie coś czuję, że to tam. - olałam jej słowa wskazując na stadion.
- Coś czuję, że jeśli nas tu nie zabiją to ja ciebie na pewno. - wyszeptała z sarkazmem Any. Zaczęłyśmy iść powolnym krokiem w stronę wskazanego przeze mnie
miejsca.
- Nowe ? Nie widziałem was tu wcześniej ślicznotki. -
powiedział gość wpuszczający ludzi do środka.
- Taa... - odpowiedziałam niepewnie. - wpuścisz nas ?
- No pewnie, za tak ładne buźki nawet za darmo - zaprosił nas gestem ręki - Dobrej zabawy. Tylko
pamiętajcie cicho sza. - miłej zabawy ? Cicho sza ? Niewiele z tego zrozumiałam.Weszłyśmy do środka, który
wyglądał tak samo strasznie jak zewnętrzna strona. Całość oświetlały stare
reflektory, wszędzie unosił się zapach nikotyny i jak przypuszczam środków odurzających. Pełno tu było facetów, których wzrok myślący tylko o
jednym laserował nas, kiedy wchodziłyśmy na stadion. Nie zabrakło też skąpo ubranych dziewczyn wypinających swoje wdzięki. Zdecydowanie nie czułam się tu dobrze.
Wręcz przeciwnie byłam przerażona. Czułam, że w każdej chwili może stać się coś złego.
Starałam się nie pokazywać tego co przeżywam w środku, ktoś mógłby to zauważyć i
wykorzystać. Usiadłyśmy na trybunach i zaczęłyśmy rozglądać się dookoła. Co
Neymar miałby robić w takim miejscu ? Przecież on taki nie jest. A co jeśli
cały ten czas mnie okłamywał ? Nie, to nie może być prawda, jego na pewno tu
nie ma...W takim razie co ja tu robię ?
- Chcę zobaczyć jak Demony ich niszczą. Jr. jest nie do
zatrzymania, mają pewne zwycięstwo.
- To będzie piękna rzeź. - dwaj napakowani faceci usiedli
obok nas. Proszę, niech to nie będzie mój Jr. O jakiej rzezi oni mówili ? Chyba
nie wytrzymam emocjonalnie tego wszystkiego. Trzeba było siedzieć w hotelu, a
nie teraz sikać w majtki...
- Uwaga !! W dzisiejszym półfinale zmierzą się
ze sobą Demony i Wilki !!! - z głośników wydobył się niski, gruby głos, a na
murawę zaczęły wychodzić dwie grupy ludzi. Stanęły przodem do widowni i wtedy najgorszy scenariusz stał się rzeczywistością. Moje serce dosłownie stanęło na
moment. Na czele jednej z drużyn stał Neymar a obok niego Niall. Co oni tu
robią ? Chyba zaraz zwymiotuję. To się nie dzieje, to się nie dzieje...Proszę niech ktoś mnie
obudzi. Zawodnicy, bo jak się okazało to mecz piłki nożnej, zaczęli rozglądać
się po widowni. I wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Chyba nie wierzył, że to
naprawdę ja, mrugał powiekami, jakby myślał, że ma halucynacje, a mi zaczęły zbierać się łzy w oczach. Jak mógł mnie tak okłamać,
nic nie powiedzieć ? Co to za świat ? Dlaczego bawi się w takie rzeczy ?
Miliony myśli i pytań zalewały moją głowę. Czułam jakby świat mi się zawalił.
Moje wyobrażenie o nim diametralnie się zmieniło. Doszło do mnie, że tak na
prawdę nic o nim nie wiem. Może okłamał mnie również co do tego, że mnie kocha ?
- I pamiętajcie o jedynej, ale jakże ważnej zasadzie : nie ma żadnych zasad. -
wydobył się znowu drażniący głos z głośników. Mecz się zaczął. Nie przepadam za piłką
nożną, ale kilka razy oglądałam mecze z tatą i jestem pewna, że tak nie wygląda
prawdziwa gra. To wyglądało naprawdę jak rzeź. Zawodnicy robili co tylko
chcieli. Posuwali się do najgorszych fauli. Siedziałam tam przerażona i
zdezorientowana modląc się, aby Neymar'owi nic się nie stało, ale on radził sobie świetnie. Dostał piłkę od
Niall'a przeszedł wszystkich obrońców i wpakował piłkę do siatki. Cały stadion
opanowała euforia, a jej sprawca świętował ze swoją drużyną. Byłam chyba jedyną
osobą na trybunach, która nie była zadowolona. To prawda Ney na boisku sprawował się
genialnie, stosował mnóstwo trików i nieustannie ośmieszał rywali, ale dlaczego
nie robi tego legalnie ? Skończyła się pierwsza połowa, a piłkarze opuścili murawę.
Ciągle tkwiłam w osłupieniu i wciąż nie dochodziło do mnie co się dzieje. Nadal
miałam nadzieję, że to tylko zły sen i zaraz się obudzę.
- Wiedziałaś ? - zapytała Any.
- Niby skąd ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, na co
ona mnie przytuliła, a mnie znowu cisnęły się łzy do oczu. Udało mi się je jakoś opanować. Muszę
być dzielna. O czym ja w ogóle mówię ? Dzielna ?
Druga połowa się zaczęła. Nie wiem dlaczego nadal tu
siedziałam. Powinnam już dawno stąd wyjść, ale nie potrafiłam. Siedziałam jak przyklejona do krzesełka, a moje serce niebezpiecznie szybko kołatało. Mecz się
skończył. Drużyna Jr. wygrała 8:0, a on sam strzelił 6 bramek. Odebrał nagrodę
i cieszył razem ze swoją drużyną. Zeszłam szybkim krokiem z widowni i zaczęłam
iść w jego stronę. Stanęłam przed nim i wpatrywałam się w niego. Nie, nie będę
płakać...
- Dulce... - zaczął, kiedy mnie zauważył. Jego wzrok był pełen skruchy.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś ? - udało mi się
wykrztusić, mimo wielkiej guli w gardle. W odpowiedzi przytulił mnie mocno do siebie i wyszeptał
"Kocham cię".
- Czyżby nasz Jr. znalazł sobie nową dziewczynę ? -
usłyszałam za sobą i poczułam jak ciało Neymara natychmiast się napięło.
- Odwal się Diego. - wysyczał, rozluźniając lekko uścisk.
- Jak nasza
ślicznotka ma na imię ? - zapytał jeżdżąc swoim wzrokiem po mnie w górę i w
dół.
- Dulce - powiedziałam cicho.
- Słodka Dulce. - przeciągnął, a po mnie przeszły
nieprzyjemne dreszcze. - Nie powinnaś chodzić z kimś takim jak on. Ze mną byłoby
ci zdecydowanie lepiej. - uśmiechnął się chytrze. - Pomyśl o tym.
- Nigdy jej nie dostaniesz. - powiedział przez zęby Ney,
przytulając mnie mocniej od tyłu.
- To się okaże. - zaśmiał się pod nosem i odszedł tak po
prostu.
- Powiesz mi co tu się dzieje ? - odwróciłam się do niego.
- Chodź, zabieram cię do siebie. - pocałował mnie w czoło,
złapał za rękę i ruszyliśmy w stronę jego samochodu. Wcześniej jeszcze kazał Niall'owi
odwieźć dziewczyny. Weszliśmy do pojazdu i jechaliśmy w ciszy. Neymar spoglądał
na mnie co chwilę, ale nie otrzymywał żadnej reakcji z mojej strony. Ślepo
wpatrywałam się w ulicę nic nie mówiąc. Dojechaliśmy do jego domu, okrążył
samochód i otworzył mi drzwi. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do środka, do
swojej sypialni. Usiadłam na łóżku i utkwiłam swój wzrok w pościel. Jr. usiadł
naprzeciwko mnie nic nie mówiąc. Wydawało mi się, że ta nieznośna cisza trwa
nieskończenie długo. Co więc zrobiłam ? Zaczęłam ryczeć. Tak po prostu.
Potrzebowałam uwolnić z siebie te wszystkie nagromadzone emocje. Po chwili poczułam
jak jego ramiona zaplatają się wokół mnie.
- Przepraszam - wyszeptał w moje włosy.
..................................................................................................................
Piętnaście moi mili. W końcu coś się dzieje.
Czekam na wasze reakcje.
Do następnego xx
Piętnaście moi mili. W końcu coś się dzieje.
Czekam na wasze reakcje.
Do następnego xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz