środa, 28 października 2015

Doce

- Chwila, chyba nie do końca rozumiem...
- Zaprosiłaś mnie do siebie. Co jest w tym do rozumienia ? To tylko prysznic, chyba nie chcesz mieć w łóżku nieumytego faceta, jak chcesz oddam ci pieniądze za wodę. - powoli zaczęło dochodzić do mnie o czym on mówi.
- Ale... - zaczęłam - ja... - no dajesz - zaprosiłam cię w innym sensie - udało się.
- W jakim sensie ? - uniósł brew.
- W sensie " może czegoś się napijesz i sobie pójdziesz "
- Nie chcesz żebym został ? - podszedł bliżej i popatrzył mi prosto w oczy. Chyba wie jak to na mnie działa i mądrze to wykorzystuję. Tylko co ja mam mu powiedzieć ?
- Ja... - czy mogę przestać się jąkać ?
- Przecież spaliśmy już razem księżniczko. - uśmiechnął się cwaniacko.
- I ?
- No nie powiesz, że ci się nie podobało. - znowu zmniejszył między nami odległość.
- Wy faceci jesteście tacy płytcy... - ciężko westchnęłam odpychając go lekko.
- Czyli zostaję - cmoknął mnie w nos i poszedł jak przypuszczam do łazienki. Ja w tym czasie zaparzyłam dwie herbaty i poszłam na balkon. Niebo było tak cudnie usiane gwiazdami. Bazgrałam coś w swoim "zeszyciku od przemyśleń", kiedy nagle przede mną stanął Ney w samych bokserkach. Nie powiem ten widok też mi się podobał.
- Znalazłem cię - uśmiechnął się.
- Ubrałbyś się - powiedziałam udając niewzruszoną. - i herbata ci wystygła. - powinnam zostać aktorką.
- Czemu tu siedzisz ? - zapytał ignorując moja poprzednią wypowiedź i siadając obok.
- Uwielbiam patrzeć na rozgwieżdżone niebo, to coś tak niewyobrażalnie pięknego i tajemniczego zarazem, mogłabym to robić godzinami, wprowadza mnie to w taki melancholijny stan i zmusza do różnych refleksji... przepraszam przynudzam. - zaczęłam się nakręcać, ale na szczęście to przerwałam.
- Nie, to ciekawe, lubię patrzeć jak się nakręcasz. A to co ? - wskazał na zeszyt w moich rękach.
- Zeszyt.
- To widzę. Bardziej ciekawi mnie co jest w środku.
- Nic.
- Pokaż. - zaczął wyrywać mi przedmiot, ale się nie poddawałam. Nikt tego nie czytał, on  nie będzie uprzywilejowany. Niestety po krótkiej szarpaninie udało mu się zdobyć zeszyt, otworzył go i zaczął czytać na głos  -
Nie ważne gdzie jesteś, ani co robisz w tym momencie.
Ważne jest, że wiesz, że w każdej chwili swojego życia myślę o tobie,
Że nawet bez poznania cię, każdy krok na mojej drodze prowadził do ciebie,
I każdego ranka otwieram oczy z nadzieją spotkania cię.
Wcześniej czy...*
W tym momencie wybiegłam i zamknęłam się w łazience. Byłam tak wkurzona. Jak on mógł ? To moja prywatna rzecz, a on nie ma prawa tego czytać. Jeszcze trafił na najgorszy z możliwych fragmentów... Weszłam pod prysznic, potrzebowałam ochłonąć. Spadające kropelki wody powoli koiły moje nerwy. Wiem co myślicie. O co ja się tak spinam, to tylko słowa. A jednak dla mnie to coś więcej. Tam jestem zapisana ja, calutka oddałam się temu zeszytowi. Zapisuje tam wszystko, czego nie jestem w stanie powiedzieć, w tych kartkach jest zapisana moja dusza... a on w nią tak po prostu wtargnął, dobrał się do niej. Pewnie już wszystko przeczytał... splądrował mnie doszczętnie. Wyszłam z łazienki mając nadzieję, że wyszedł. Nie chce na niego patrzeć. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam go leżącego w moim łóżku, robiącego coś na telefonie. Kiedy mnie zobaczył od razu się podniósł i podszedł do mnie.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że to dla ciebie takie ważne. - widziałam w jego oczach skruchę, ale nadal byłam na niego wściekła. - nie przeczytałem nic więcej. - zaczął szukać w moich oczach przebaczenia.
- Wyjdź. - powiedziałam tylko krótko, ale jadowicie.
- Proszę cię, nie rób tego - pogłaskał mój policzek. - Przepraszam. Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła ?
- Trzeba było pomyśleć, zanim tknąłeś nie swoją rzecz.
- Księżniczko, przepraszam - klęknął i wtulił się w moje nogi.
- Przestań pajacować i wstań. - rozkazałam mu.
- Wstanę jak przyjmiesz przeprosiny. - wymruczał w moje nogi. Szantażysta...
- Wybaczam ci... - powiedziałam jakby od niechcenia, na co podniósł się i mocno mnie przytulił. - ale to nie znaczy, że nie jestem zła. -dodałam, ale on tylko mocniej mnie ścisnął. - Możesz mnie już puścić ? - wcale tego nie chciałam, ale niech wie, że nie wystarczy zwykłe przepraszam. Ney odstąpił ode mnie, a ja położyłam się do łóżka. Jr. poszedł w moje ślady kładąc się obok i przytulając mnie od tyłu.
- Jeśli nadal chcesz tu spać, twoje miejsce jest na drugim końcu łóżka. - powiedziałam nawet się nie odwracając.
- Wydaje mi się, że moje miejsce jest właśnie tutaj. - niewyobrażalna słodycz wydobyła się z jego ust wprost do mojego ucha. I jak ja mam być nieugięta i zła ?
- Źle ci się wydaje.
- Jak mam cię udobruchać ?
- Postaraj się być bardziej kreatywny.
- To co napisałaś... - zmienił temat.
- Przestań , nie mówmy o tym...
- Nie znałem cię z tej strony.
- Ty w ogóle mnie nie znasz. I nie powinieneś tego czytać. Nikt nie powinien... Wdarłeś się do moich myśli, bez żadnej zgody, tak się nie robi. - tym razem mówiłam to wszystko z pełnią spokoju w głosie.
- Z tego co rozumiałem do serca chyba też. - tak mnie korciło, ale nie odwróciłam się.
- Skąd wiesz, że to było o tobie ?
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że tak. Nie chciałbym się tobą dzielić z nikim innym. -musnął ustami moje ramię.
- Nie jestem twoją własnością... - zrobiła krótką przerwę po czym zapytałam - Kim ja w ogóle dla ciebie jestem ? - w tym momencie się odwróciłam i spojrzałam na niego. Nie wiedział co powiedzieć. W końcu to jego zamurowało. Patrzył się na mnie nic nie mówiąc.
- Kocham cię - powiedział powoli i tak słodko. Czy ja się przesłyszałam ? - To chciałaś usłyszeć ? - dodał po chwili, uśmiechając się w ten jego cwaniacki sposób.
- Nie. Skończmy ten temat. Dobranoc. - nie ładnie się tak bawić uczuciami. Znowu odwróciłam się do niego tyłem.
- Nie obrażaj się. Dul... przepraszam...
- Za często używasz tego słowa.
- To tylko żarty.
- Musisz nad nimi popracować bo ci nie wychodzą... - to ostatnia rzecz jaką powiedziałam tej nocy. Zasnęłam. Kiedy rano się obudziłam jego już nie było. Może to i lepiej... Dlaczego każda nasza rozmowa musi być tak dziwna ? Dlaczego nigdy nic z nich nie rozumiem ? Nie wiem co o tym wszystkim myśleć... Zaczynam się utwierdzać w tym, że on się mną po prostu bawi. Jestem jego małą laleczką, która robi co tylko chce, a on świetnie się bawi. Jak ja mogłam się w coś takiego wpakować ? I jeszcze nie potrafię przestać, bo jedyne o czym myślę to to, że chce go zobaczyć, usłyszeć choćby jego głos. Nieźle, co ? Takie rzeczy potrafię tylko ja. I co mam zrobić ? Nasza relacja jest taka ough.... Nie wiem nawet kim dla niego jestem. A kim on jest dla mnie ? Może powinnam zapytać się o to przed zadaniem mu tego pytania.Sęk w tym, że trudno mi  cokolwiek powiedzieć w tym temacie... Na stwierdzenie, że go kocham jest za wcześnie. Takich rzeczy nie mówi się po dwóch tygodniach znajomości. Jak więc nazwać to "coś" ? Chyba za dużo myślę, ale męczy mnie cała ta sytuacja, ta niepewność na czym stoję... Nie dochodząc do niczego udałam się do kuchni.  Dziewczyny jeszcze spały. Chyba nieźle zabawiły wczoraj. A tak sceptycznie były nastawione do blondaska. Zaparzyłam sobie kawę i usiadłam na balkonie. Patrzyłam jak plaża zapełnia się ludźmi. Mój telefon zaczął dzwonić.
- Tak ? - zapytałam.
- Obudziłem cię ?
- Nie...
- Musiałem wyjść, a nie chciałem cię budzić.
- Nic się nie stało. - jakoś dziwnie mi się z nim rozmawia.
- Przyjadę po ciebie jutro wieczorem. - oznajmił.
- Okay. - powiedziałam beznamiętnie. Nie miałam pojęcia jak się zachować. Moje poranne przemyślenia szlag trafił. Nadal daję się wciągać w tę grę.
- Do jutra księżniczko - chciałam coś powiedzieć o tym jak mnie nazywa, ale dałam sobie spokój. Rozłączyłam się i kontynuowałam jakże ciekawe zajęcie. Następnego dnia cały czas miałam do siebie pretensje, że się zgodziłam. Zbliżał się wieczór, więc zaczęłam się zbierać. Wybrałam zwiewną, białą, obszytą koronką, krótką sukienkę. Położyłam ją na łóżku i poszłam wziąć prysznic.
- Duuuulce !!! - usłyszałam głos Any. Okręciłam się ręcznikiem i wyszłam do salonu.
- Pali się czy co ?
- Nie, ale masz gościa. - i w tym momencie zauważyłam, że na kanapie siedzi Neymar.
- Cześć. - uśmiechnął się. - jesteś gotowa ? - zapytał przekornie. Speszyłam się i nic nie mówiąc zaczęłam powoli wycofywać do pokoju.
- Ty się zbieraj, a my się nim zajmiemy. - powiedziałam May.
Wróciłam do pokoju i zaczęłam się ubierać. Nałożyłam sukienkę, do której dopasowałam czerwone platformy. Muszę jakoś poprawiać swój wzrost. Zrobiłam lekki makijaż i podkręciłam włosy. Nie spieszyłam się z tym wszystkim. Niech sobie trochę poczeka. Kiedy uznałam, że jestem gotowa, weszłam do salonu.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział wstając na mój widok. On też wyglądał perfekcyjnie, zresztą jak zawsze.
- Dziękuję. - chyba się rumienię. Jak ja tego nienawidzę.
- Idziemy ? - zapytał, na co tylko przytaknęłam. Zjechaliśmy na dół, wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy nie wiadomo gdzie. To znaczy przypuszczam, że on wie. Podróż trwała jakąś godzinkę. Nagle zatrzymaliśmy się na jakiejś leśnej dróżce. Okay zaczynam się niepokoić... Ney wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi.
- Zamknij oczy. - powiedział, kiedy opuściłam auto.
- No chyba nie - prawidłowo się niepokoiłam.
- Nic ci nie zrobię. - spojrzał na mnie łagodnie.
- Czy nie może się obejść bez tego ?
- Nie.
- Och... nie wierzę, że się na to godzę. - uśmiechnął się zwycięsko i złapał mnie za rękę, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Zaczął mnie prowadzić...
- Nie podglądaj.
- Nie podglądam.
- Nie kłam przecież widzę, trochę zaufania. - oj... po tym wszystkim trudno mówić o czymś takim.
- Zabiję się o jakąś gałąź albo szyszkę. Chcę jeszcze trochę pożyć.
- Trzeba było nie zakładać taki butów.
- Trzeba było mnie uprzedzić, że nie są odpowiednie do miejsca, którego jedziemy. Daleko jeszcze ?
- Przestań marudzić. - powiedział biorąc mnie na plecy, na co pisnęłam.
- Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz ? 
- Nic zamknij oczy i nic nie mów. - rozkazał.
- Dyktator się znalazł.
Szliśmy jeszcze kilka minut. Po chwili Neymar się zatrzymał i zdjął mnie z pleców stawiając na ziemi.
- Teraz możesz otworzyć. - szepnął do mojego ucha. Zaczęłam powoli rozchylać powieki. To co zobaczyłam było...


.........................................................................................................................
*Dulce Amargo    
Dwanaście moi mili... Co myślicie o zachowaniu Ney'a ?
Do następnego xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz