środa, 14 października 2015

Diez

Otworzyłam drzwi i... zobaczyłam Neymara biorącego prysznic w mojej tymczasowej łazience. Zza taflą mlecznej szyby widać było tylko kontury jego ciała. Zawiesiłam się na drzwiach wpatrzona w ten obrazek. I nagle runęłam jak długa. Ałł... to bolało a najgorsze, że Ney mnie zobaczył. Otworzył kabinę, wyszedł z niej jakby nigdy nic, zawiązał ręcznik wokół bioder i pomógł mi wstać. Na jego widok przygryzłam wargę nie mogąc spuścić z niego wzroku.  
- Nie ładnie podglądać. - puścił mi oczko. - zobaczyłaś co chciałaś ?
- Zobaczyłam więcej niż chciałam... - chyba się rumienię, a on nie pomaga, tylko patrzy prosto w moje oczy. Szybko wycofałam się z łazienki i usiadłam na łóżku. Po chwili wyszedł Jr. na szczęście już ubrany.
- Myślałam, że poszedłeś, gdy zasnęłam. - zaczęłam.
- Nie zostawiłbym cię bez pożegnania. - uśmiechnął się perfekcyjnie, siadając koło mnie.
- To może zjesz z nami śniadanie ? - zapytałam nieśmiało. Dlaczego on mnie tak onieśmiela?
- Robisz lepsze śniadania ode mnie ?
- Niee... - przeciągnęłam. - ale to nie ja będę je przyrządzać.
- Więc kto ?
- Nasz szef kuchni May.
- Ta blondi czy czarna ?
- Czarna... idziemy ?
Wyszliśmy z pokoju, a ja zaczęłam się zastanawiać co pomyślą dziewczyny... Proszę niech obędzie się bez głupich komentarzy. Taa... mogłam sobie pomarzyć...
- Nasze gołąbeczki wstały... - przywitała nas Any, a ja spiorunowałam ją wzrokiem. Ney tylko cicho się zaśmiał.
- Żadne gołąbeczki. - powiedziałam przez zęby.
- Wolimy papużki nierozłączki. - Neymar przytulił mnie od tyłu i pocałował w obojczyk. Okey... co jest grane ? On się nabija, prawda ? Na pewno... Uśmiechnęłam się jakby na potwierdzenie, a miny dziewczyn były bezcenne.
- Siadajcie, zaraz podam śniadanie. - wydusiła w końcu May. Zajęliśmy miejsca przy stole, na którym po chwili pojawiły się sałatka owocowa i tosty, na których widok zaczęliśmy się śmiać, a dziewczyny parzyły na nas nie wiedząc o co chodzi.
- Już wszystko okay ? - zapytała Maite.
- No pewnie, że tak. Nie widzisz ? - odpowiedział za mnie Any, a ja wytknęłam jej język.
- Ktoś tu chyba wolałby być na miejscu Dulce... - uśmiechnął się przekornie Ney.
- Że ja, nie dziękuje, nie tego szukam. - powiedziała oburzona księżniczka, a Jr. spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- Po prostu ona szuka księcia z bajki na białym koniu. - wyjaśniłam mu.
- Mam białe auto, może być ? - Anahi tylko pokręciła głową.
- Czyli jest dobrze ? - znowu spróbowała May.
- Mhm, wyjaśniliśmy sobie wszystko. - spojrzałam na niego.
- Już ja wiem, jak to sobie wyjaśnialiście... - ależ jest dzisiaj uszczypliwa.
- Daj jej spokój cebulko. - stanęła w mojej obronie "mamunia".
- Przecież to nie na poważnie. - zaczęła się tłumaczyć.
- Ja będę się zbierał, śniadanie było wyśmienite, masz złote ręce. - mówiąc to podszedł do May i  ucałował jej dłonie.
- Odprowadzę cię. - zaproponowałam a on tylko przytaknął. - dzięki za wszystko... - powiedziałam, kiedy byliśmy już w korytarzu.
- Nie dziękuj to nic takiego. - jego uśmiech jest magiczny.
- Żegnaj. - powiedziałam na do widzenia.
- Nigdy nie mów żegnaj, bo to odbiera nadzieję na kolejnie spotkanie. - ucałował mnie w policzek i wyszedł. I niby ja jestem filozofem ?
- Powiesz nam co tu się dzieje ? - zapytała Any, kiedy tylko wróciłam do jadalni.
- Nic. - odpowiedziałam szybko.
- Nic ? Wczoraj cały dzień płakałaś, nagle on przychodzi, spędza u ciebie noc, a rano jesteś tak radosna jak nigdy. - nieźle to ujęła.
- Noo...
- Noo... ?
- Sama nie wiem, co się dzieje.
- Nie pamiętasz akcji z plaży ?
- Pamiętam, ale sama widziałaś jak się dzisiaj zachowywał. Jest taki troskliwy i...
- Zakochałaś się ! - wykrzyczała nagle przerywając mi. - Miałam rację !!
- Znamy się tylko kilka dni, nie ma mowy o zakochaniu.
- To miłość od pierwszego wejrzenia... - zrobiła maślane oczy.
- Raczej pierwszego uderzenia. - zaśmiała się May.
- Nie ma czegoś takiego.
- Właśnie, że jest.
- Znalazł się spec od miłości. - przewróciłam oczami.
- Kto jak kto, ale ja się na tym znam. Uwierz mi jesteście idealni. Już widzę wasz ślub. - rozmarzyła się.
- Ej, ej, ej... powoli. Trochę się zapędziłaś.
- Spędziliście razem dwie noce...
- I... ?
- I nadal się lubicie, coś jest na rzeczy. Nie wielu tyle by z tobą wytrzymało.
- Dzięki...
- Kiedy następne spotkanie ?
- Nie wiem.
- Zadzwoni jeszcze dziś.  - powiedziała pewnie.
- A co my dziś będziemy robić ? - zabrała głos Maite.
- Nie mam  pomysłu... ale nie siedźmy w domu.
- Może... - zaczęła Any.
- Nie. - odpowiedziałyśmy stanowczo.
- Ale...
- Nie !
- Dacie mi dojść do słowa ? Dziękuję. Może pójdziemy na kurs tańca brzucha ? Widziałam ogłoszenie.
- Niezły pomysł.
- Brawo Any, w końcu dobry pomysł twojego autorstwa. - pokazała mi język w odpowiedzi.
- Zapisałam sobie numer, wiedziałam, że się przyda. Zadzwonię i wszystkiego się dowiem. - poszła do salonu, abyśmy jej nie przeszkadzały.
- Naprawdę go lubisz ? - zapytała May, kiedy tylko Any poszła do salonu.
- Mhm... - przytaknęłam.
- On ciebie też. - uśmiechnęła się. - zasłużyłaś na fajnego faceta, a jemu na tobie zależy, to widać. - podeszła i mnie przytuliła.
- Dzięki kochanie. - wtuliłam się w nią mocniej.
- Ja też chce... - Any podbiegła do nas i dołączyła się do uścisku.
- Lepiej powiedz czego się dowiedziałaś, zanim mnie udusicie. - na te słowa odlepiły się ode mnie.
- Zajęcia zaczynają się o 13 i są wolne miejsca. To jak ?
- Wchodzimy w to. - odpowiedziałyśmy zgodnie.
- No to musimy się szybciutko zbierać. Mamy mało czasu.
Każda pobiegła do swojego pokoju się ogarnąć. Jak zawsze zaczęłam od porannej toalety. Mój dzisiejszy strój składał się z limonkowych szortów, luźnej zielonej bluzki w fioletowy wzorek, która opadała na jedno ramię. Do tego pomarańczowa torebka i sandałki na koturnie. Włosy zostawiłam rozpuszczone i lekko się pomalowałam. Do torby włożyłam strój, w którym miałam zamiar tańczyć: szare legginsy i jaskraworóżowy crop top, no i oczywiście buty sportowe w tym samym kolorze. Równo wyszłyśmy z pokoi. To się nazywa zgranie. Zjechałyśmy na dół i pojechałyśmy do studio. Na miejscu w recepcji przywitała nas strasznie miła pani, powiedziała co i jak i ruszyłyśmy do przebieralni. Po zmienieniu ubrań, weszłyśmy na sale, która była zapełniona. Po chwili weszła jak mniemam trenerka, przedstawiła się i zaczęłyśmy taniec. Zajęcia były fantastyczne i było przy nich sporo zabawy. Spaliłyśmy trochę kalorii świetnie się przy tym bawiąc. Można chcieć czegoś więcej ? Po zajęciach wyszłyśmy z sali i kierowałyśmy się w stronę szatni, kiedy minęła nas grupka przystojnych mężczyzn.
- Chodźmy za nimi. - powiedziała szeptem Any.
- Co ? - zapytałyśmy równo.
- Na pewno idą do przebieralni.
- I co w związku z tym ?
- Nie chcecie sobie trochę popatrzeć ? - spojrzałyśmy na siebie z May i przytaknęłyśmy na ten jakże głupi pomysł. Zaczęłyśmy się skradać, byłyśmy coraz bliżej i bliżej. W końcu zatrzymałyśmy się. Za zakrętem było przejście do męskiej szatni. Popatrzyłyśmy na siebie i ruszyłyśmy w stronę jak się okazało otwartych drzwi. Schowałyśmy się za nimi, wychylając jedynie głowy.
- A nie mówiłam, że to genialny pomysł ? - powiedziała dumna z siebie Any. My tylko jej przytaknęłyśmy. Stałyśmy tam dobre 15 min. gapiąc się na półnagich facetów.
- Nieładnie podglądać. - powiedział szeptem jakiś chłopak. Na co natychmiast odskoczyłyśmy.
- My nie podglądamy... - zaczęłam.
- Tylko ?
- Szukamy toalety. - no co ? Wymyśliłam to na poczekaniu, a dziewczyny nawet nie starały się pomóc.
- Nie dość, że podglądaczki to kłamczuchy. - zaśmiał się, a my tylko się zaczerwieniłyśmy.
- Nie pozwolimy się obrażać. - udałam urażoną i ruszyłyśmy w stronę damskiej szatni.
- Nieźle z tego wybrnęłaś. - skomplementowała mnie Any.
- Musiałam, bo wy stałyście jak zaczarowane, a to wszystko przez ciebie. - powiedziałam oskarżająco.
- Ale było fajnie, co ? - zaczęłyśmy się wszystkie głośno śmiać.
Weszłyśmy do szatni wzięłyśmy szybki prysznic, przebrałyśmy się i wyszłyśmy z budynku.
- To co może lody w nagrodę za wylane poty ? - zapytała May.
- Jestem na tak. - w taki upał do idealny pomysł na ochłodę.
- No wiecie co ? Przed chwilą spaliłyśmy te kalorie... - zaczęła Any, ale my popatrzyłyśmy na nią znacząco. - W sumie należy nam się trochę ochłody...
- Takie podejście rozumiem. - złapałam dziewczyny pod ramię i poszłyśmy do samochodu odłożyć torby. Znalazłyśmy lodziarnie i zaczęłyśmy składać zamówienie. Postawiłam na ciasteczka, cytrynę i miętę z czekoladą. Trochę dziwne połączenie, ale to moje ulubione smaki. Usiadłyśmy przy stoliku i zajadałyśmy się lodami. Posiedziałyśmy tam trochę, a następnie przeszłyśmy się po rynku.
- Patrzcie! - nagle pisnęła Any. 
- Co ? - zapytałyśmy jednocześnie.
- Idziemy ? - spytała wskazując plakat o imprezie karaoke.
- No pewnie !! - kolejny świetny pomysł Any. Wyrabia się dziewczyna. Przeczytałyśmy dokładnie ogłoszenie. Okazało się, że to dzisiaj. Postanowiłyśmy wrócić do hotel, przebrać się i pójść pośpiewać. Kiedy byłyśmy już w apartamencie rozeszłyśmy się do pokoi. Przebrałam się w krótką, czerwoną spódniczkę, białą luźną i przezroczystą bluzkę, pod którą nałożyłam czarny koronkowy staniczek. Do tego klasyczne, czarne szpileczki i kopertówka. Włosy spięłam w luźnego koczka i poprawiłam lekko makijaż. Gotowa wyszłam z pokoju i zaczekałam na dziewczyny na balkonie. Po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomość. Wyciągnęłam telefon, odblokowałam go i odczytałam wiadomość. 
Neymar : Co u cb księżniczko. Tęsknisz trochę ?
Ja : W porządku idę z dziewczynami na karaoke i nie, nie tęsknie wcale ;P
Neymar : Karaoke ? Nie wierzę ci, że nie tęsknisz, ja za tobą tęsknie - Tęskni ??
Ja : Tak, karaoke.
Neymar : Tylko nie podrywaj innych facetów.
Ja : Bo ?
Neymar : Bo będę zazdrosny.
Ja : Później dokończymy tę rozmowę, muszę się zbierać.
Neymar : Do napisania księżniczko...
Ja : A i przestań mnie tak nazywać...

............................................................................................................................................................................
Okrąglutka dziesiąteczka. Co myślicie ?
Do następnego xx

1 komentarz: