czwartek, 1 października 2015

Ocho

Jego twarz była coraz bliżej i bliżej...
- Zatańczysz ? - zapytał w końcu, a ze mnie zeszło powietrze i pojawiło się rozczarowanie ?
- Nigdy. - ocknęłam się mówiąc to jadowicie. On nic sobie z tego nie zrobił, złapał mnie w tali i zaczął ruszać się w rytm muzyki. Myślałam nawet o ucieczce, ale zdałam sobie sprawę, że to bez sensu. Ponownie zaczęłam tańczyć w niebezpiecznie bliskiej odległości od niego. Nasze ciała prawie się stykały i współgrały tak idealnie jakby były dla siebie stworzone. Przetańczyliśmy pół wieczoru. Wróciliśmy do stolika, wypiłam drinka i ruszyłam na parkiet z przyjaciółkami. Kiedy stwierdziłyśmy, że mamy dosyć  poszłyśmy się pożegnać.
- My będziemy się zbierać. - podeszłam do Niall'a oznajmiając mu to.
- My też się wynosimy, podwieziemy was. - powiedział zachęcająco.
- Nie, damy sobie radę.
- Nie pozwolę wracać wam samym do domu o takiej godzinie. - on się martwi... Nadal nie rozumiem jak może przyjaźnić się z Jr.
- Okay, skoro tak mówisz... - poszliśmy na parking, gdzie rozdzielaliśmy kto z kim jedzie.
- Juan i Maria jadą ze mną bo to po drodze, mam jeszcze 2 wolne miejsca, chętni ? - pierwsze zgłosiły się Any i May. Takie z nich przyjaciółki... - Podwieziesz Dul ? - tym razem skierował to pytanie do Jr.
- Jasne. - odpowiedział i spojrzał w moją stronę zwycięsko.
- To ja chyba wolę jechać taksówką. - nie będę siedziała z nim w jednym samochodzie.
- Skarbie zostałaś tylko ty, poza tym to niecałe pół godzinki drogi, wytrzymasz. - uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Nie pokrzepiło mnie to wcale...
- Niech będzie... - powiedziałam zrezygnowana.
Wszyscy wsiedli do samochodów i ruszyli do domów. Jr. zaczął zmierzać do swojego auta, ale ja nadal stałam w tym samym miejscu. Podszedł do samochodu, swoją drogą to jeszcze lepiej wyglądającego niż Niall'a i otworzył drzwi pasażera.
- Zapraszam. - powiedział patrząc się w moją stronę.
-Daruj sobie. - rzuciłam oschle wsiadając do auta.
Podałam mu adres hotelu i nie zamierzałam więcej się do niego odzywać podczas jazdy, poza tym chyba usnęłam. Poczułam na sobie czyjś wzrok ( jak wspominałam jestem na to przewrażliwiona) i zdałam sobie sprawę, że na prawdę zasnęłam. Otworzyłam oczy i ujrzałam jego twarz przyglądającą mi się.
- Dzień dobry księżniczko. - powiedział, kiedy zauważył, że się obudziłam.
- Nie nazywaj mnie tak. Jesteśmy na miejscu ? Czemu mnie nie obudziłeś ? -zaczęłam zasypywać go pytaniami, po czym nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź wysiadłam z auta. Chwila.... Gdzie ja jestem ? To nie jest parking hotelowy.
- Gdzie ja jestem ?!?! Gdzie mnie wywiozłeś ?!?! - zaczęłam na niego wrzeszczeć cała spanikowana.
- Uspokój się księżniczko. Zapomniałem adresu, ty zasnęłaś, nie chciałem cię budzić, wyglądasz uroczo kiedy śpisz, więc zawiozłem cię do siebie. - powiedział to tak jakby nic się nie stało.
- Po pierwsze mówiłam, żebyś mnie tak nie nazywał, a po drugie COOO ?!?! Czy ty jesteś kompletnym idiotą ?!?!  - zaczęłam iść w stronę furtki. Okazało się, że jest zamknięta, trochę się z nią siłowałam, kiedy on stał śmiejąc się ze mnie pod nosem.
- Wypuść mnie !! - krzyknęłam w jego stronę.
- No i gdzie pójdziesz ? Nie rób scen i choć do środka, sąsiedzi będą się skarżyć. - całkowicie wyprowadzona z równowagi tego dnia ruszyła w stronę drzwi, on je otworzył zapraszając mnie do środka. Niechętnie weszłam, a chłopak zaprowadził mnie na górę do jednego z pokoi, w którym stało wielkie łóżko.
- Czuj się jak u siebie. - rzucił i wyszedł.
Zostawił mnie samą sobie. Postanowiłam, że wezmę prysznic. Weszłam w jedne drzwi, ale okazało się, że prowadzą do garderoby. Pomyślałam, że to w sumie dobrze. Weszłam do środka i wzięłam sobie jedną z koszulek. Nie zamierzałam spać w tej sukience, a tym bardziej w samej bieliźnie. Wyszłam z garderoby, po czym otworzyłam drugie drzwi prowadzące do łazienki. Wzięłam szybki, odświeżający prysznic i ubrałam "piżamę". Wyszłam z łazienki i zobaczyłam, że w łóżku leżał Jr. gapiący się na mnie ubraną w jego za dużą na mnie koszulkę, która ledwo, ledwo, ale zakrywała mój tyłeczek.
- Nie gap się. I wyjdź z tego łóżka. - powiedziałam wrogo.
- Uwielbiam, kiedy dziewczyna zakłada moje ubrania. Dobry wybór, to moja ulubiona. Skąd wiedziałaś ? A po za tym, dlaczego wyganiasz mnie z mojego łóżka ?
- To twoja sypialnia ?
- Yhym.
- To dlaczego mnie tu przyprowadziłeś ?
- Wiesz normalni ludzie śpią w nocy.
- O niee... nie będę spała z tobą w jednym łóżku. Wybij to sobie z głowy. Alkohol ci chyba zaszkodził. - mówiłam to zbliżając się do niego na moje nieszczęście. Ten wyciągnął rękę w moją stronę, złapał mnie za nadgarstek i pociągnął na siebie.
- Jesteś pewna ? - zapytał zniżając głos.
- Tak. - odpowiedziałam stanowczo nadal na nim leżąc. On jednak szybko nas obrócił tak, że to on teraz zwisał nade mną.
- Na 100 % ? - wyszeptał mi do ucha pieszcząc je.
- Yhym... - przytaknęłam już mniej pewnie. Znowu to straszne napięcie się między nami pojawiło. To było nie do zniesienia. Chciałam to jakoś przerwać, ale nie byłam w stanie. Spojrzał mi prosto w oczy, jakby szukając w nich coś. Chyba znalazł, bo niespodziewanie wpił się w moje wargi. Zrobił to tak zachłannie jakby bał się, że zniknę. Uwierzcie chciałabym, ale moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Wiedziałam, że robię źle, bardzo źle, ale nie potrafiłam tego zatrzymać. Mózg mówił "nie", ale inny głosik w mojej głowie zaczął mnie dopingować.  Po chwili jego usta pokierowały się w stronę szyi i dekoltu a ręce pod moją - jego koszulkę. Chyba nie muszę mówić co się potem działo. Oszczędzę wam szczegółów. Powiem tylko, może to dziwne, ale czułam się w pewien sposób pokochana, a przynajmniej jakbym nie była mu obojętna? Dobra, bzdury wygaduję. Zapomnijcie o tym. Pogadajmy lepiej jak czułam się po, bo czułam się strasznie, jakbym popełniła jakieś przestępstwo. On wtulił się we mnie i zasnął, a ja myślałam o tym co przed chwilą się wydarzyło. Poszłam do łóżka z facetem, którego imienia nawet nie pamiętam. Klnąc się w myślach zasnęłam po jakimś czasie.
 Promyczki słońca zaczęły otulać moją twarz, co sprawiło, że się przebudziłam i przypomniałam sobie co wydarzyło się ostatniej nocy. Nadal czułam na całym ciele jego pocałunki, co z jednej strony przywracało miłe wspomnienia, ale jednocześnie sprawiało, że na myśl o tym zbierało mi się na wymioty. Zaczęłam zastanawiać się co teraz. Postanowiłam, że po prostu wyjdę dopóki jeszcze śpi. Nie najlepsze rozwiązanie,ale to jedyna myśl jaka przyszła mi do głowy. Próbowałam uwolnić się z jego uścisku, kiedy się obudził. Brawo, twój plan szlag trafił. I co teraz ?
- Dzień dobry księżniczko. -  wymruczał i ucałował mój obojczyk. Jego głos o poranku jest jeszcze bardziej seksowny.
- Dzień dobry. - powiedziałam to lekko zdezorientowana. Co się dzieje ? - Chyba już pójdę... - przeciągnęłam.
- Zostań na śniadanie. - znów wymruczał.
- To chyba nie najlepszy pomysł... - znów przeciągnęłam.
- Zostań, proszę. - pochylił się nade mną hipnotyzując wzrokiem.
- Dobrze... -powiedziałam przełykając głośno ślinę. Co on ze mną wyprawia ? Ogarnij się dziewczyno!
Jr. uśmiechnął się na moją odpowiedź, ucałował w czółko, po czym wstał i skierował się w stronę garderoby. Wykorzystałam sytuację zabrałam swoje rzeczy z podłogi i szybko zamknęłam się w łazience. Ubrałam we wczorajsze ubrania i wyszłam z niej. Nikogo nie było. Pomyślałam, że nie wszystko stracone i jeszcze uda mi się wymknąć. Zeszłam cichutko na dół i zmierzałam w stronę drzwi, złapałam za klamkę i... poczułam dłonie na mojej tali. Jak on to robi? Było tak blisko....
- Powiedziałaś, że zostaniesz. - wymruczał prosto do mojego ucha, a ja tylko przymrużyłam oczy.
- Lepiej będzie jak pójdę... - dlaczego tak ciężko cokolwiek mi powiedzieć ?
- To tylko śniadanie, zjemy i odwiozę cię do hotelu. - obrócił mnie przodem do siebie, a ja w odpowiedzi zgodziłam się gestem głowy.
Zaprowadził mnie do kuchni, gdzie w milczeniu usiadłam na krześle. On krzątał się robiąc coś, jak się później okazało tosty. Postawił je przede mną razem z kawą i usiadł naprzeciwko mnie.
- Smacznego. - uśmiechnął się przyjaźnie. Nie rozumiem tego człowieka. Jest dla mnie wredny, obraża mnie, grozi i robi te wszystkie niemiłe rzeczy, po czym stawia mi przed nosem talerz z tostami, uśmiecha się słodko i życzy smacznego. Jakby tego było mało zamierz chyba udawać, że nic się nie stało. Co z tym człowiekiem jest nie tak ?
- Dziękuję. - tyle umiałam powiedzieć. Jadłam w ciszy tosty, które swoją drogą były lekko przypalone, nie żebym zrobiła lepsze. Cisza robiła się coraz bardziej krępująca, ale nie miałam zamiaru jej przerywać.
- Milczysz. - słuszna uwaga. - Coś się stało ? - no tym to mnie powalił.
- Pytasz co się stało ?! Co się stało ?! Przespałam się z chłopakiem, którego imienia nawet nie pamiętam !!! A on zachowuję się jakby nic się nie stało. Czuję się jak jakaś... - nie zdążyłam dokończyć, bo do mnie podszedł i mocno przytulił.
- Shhh.... - próbował mnie uspokoić, bo oczywiście musiałam wybuchnąć płaczem. Nie tak łatwo mnie uspokoić, ale on o dziwo działa na mnie jak lekarstwo. Jego zapach, dotyk potrafi czynić cuda. Zaczęłam się powoli uspokajać. Złapała mnie za podbródek i kciukiem otarł łzy z moich polików, drugą ręką dalej mnie obejmując.
- Neymar .- powiedział cichutko, jakby bał się mnie spłoszyć. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Tak mam na imię - Neymar - wtuliłam się w niego mocnej. - Uspokój się, wszystko jest ok, nie masz prawa się tak czuć. Słyszysz jesteś cudowną dziewczyną. - patrzył mi prosto w oczy, a ja próbowałam doszukać się w jego choć odrobiny kłamstwa, ale nie udało się.
- Nie znasz mnie. - odpowiedziałam jeszcze zapłakanym głosem. On tylko kucnął przede mną i złapał za dłonie.
- Chętnie cię poznam. - uśmiechnął się słodko. - no wypij kawę, bo tosty trochę mi nie wyszły. Możemy kupić coś po drodze. - odszedł na swoje miejsce. Skończyliśmy pić, po czym udaliśmy się do samochodu. Podałam mu adres i ruszyliśmy. Wyciągnęłam telefon z torebki i zobaczyłam 42 nieodebrane połączenia. Szybko zadzwoniłam więc do Any, aby je uspokoić.
- Hej. - powiedziałam kiedy usłyszałam, że odebrała.
- Hej ?!?! Tyle masz do powiedzenia ?!?! Znikasz na całą noc, nie odbierasz telefonu i mówisz "hej" ?!?! - tak głośno krzyczała, że oddaliłam lekko telefon od ucha.
- Przepraszam... - powiedziałam z pokorą.
- Nic ci nie jest ? - zapytała już łagodniej.
- Nie, właśnie do was jadę. - odpowiedziałam spokojnie.
- Czekamy, ale jak tylko wrócisz, srogo będziesz się tłumaczyła moja panno !!! Chcesz żebyśmy zeszły na zawał ?!?! Przemyśl to po drodze !!!
- Kocham was... - rozłączyłam się i schowałam telefon do torebki.
- Nieźle się wkurzyły. - zabrał głos chłopak cały czas patrząc na drogę.
- Będę miała niezłą pogadankę w domu. - powiedziałam słabo, na co zaśmialiśmy się.
- Nie dziwię się, też odchodziłbym od zmysłów, gdybyś nie wróciła na noc do domu. - co ? przepraszam, co ? Nie wiedziałam co odpowiedzieć, ani jak się zachować, więc postanowiłam to przemilczeć. - Zajedziemy coś zjeść ? Nie jadłaś śniadania.
- Nie, dziękuję nie jestem głodna. - czemu głos mi się przy nim łamie? Dziewczyno weź się w garść !
- Na pewno ?  - spojrzał na mnie, bo akurat staliśmy na czerwonym, a ja tylko pokiwałam głową.
Dalsza podróż odbyła się bez rozmów. Dojechaliśmy na miejsce, zaparkowaliśmy i już miałam wychodzić...
- Dasz mi swój numer telefonu ? - bałam się tego pytania, tak bardzo się bałam. 



........................................................................................................................
Mamy ósemeczkę. Jakie są Wasze reakcje ? Myślicie, że da mu numer ? 
Do następnego xx

2 komentarze:

  1. Witam,
    z tej strony Administracja Spisu Sportowego.
    Zgłoszenie nieprzyjęte. Powód: Patrz regulamin.

    P.S.
    Gdzie znajdę link lub button do Spisu Sportowego?

    Jeśli uzupełnisz brak blog zostanie wpisany do spisu.

    OdpowiedzUsuń