Obudziłam się dziś w wyjątkowo dobrym humorze. Zwykle kiedy
się budzę jestem ledwo żywa. Czuje się tak zmęczona jakbym wcale się nie
kładła, ale dzisiaj było inaczej. Może to ten brazylijski klimat ? Od razu
pokierowałam się do kuchni, gdzie jak zwykle zastałam dziewczyny. Chyba też
dopiero wstały, woda na poranną kawę właśnie się zagotowała.
- Ja też poproszę. - powiedziałam na dzień dobry i
usadowiłam się na jednym z krzeseł. May bez słowa postawiła trzy kubeczki z
kawą, które zalała wrzątkiem.
- Na co dziś mają ochotę moje pomidorki ? - pomidorki
powiadasz ?
- Sama nie wiem, zdaję się na ciebie. - ona na pewno ma już
jakiś pomysł.
- To może naleśniki ? Co wy na to ? - a nie mówiłam...
- A mogą być z nutellą i truskawkami ? - zapytała dziecinnym głosem Any.
- Mogą być z czymkolwiek zapragniesz ptysiu. To co naleśniki
? - obie przytaknęłyśmy i szef kuchni zabrał się do pracy, podając nam
wcześniej kubki z kawunią. Oczekując na śniadanie przeglądałam instagram. Nim
się obejrzałam na stole leżał wielki talerz z górą naleśników i malutkie
miseczki wypełnione różnymi dodatkami, wszystkim czego dusza zapragnie.
- Kto to wszystko zje ? - powiedziałam przyglądając się z
niedowierzaniem.
- My. - odpowiedziała bez zastanowienia May.
- Jesteś moim mistrzem kochanie ! - Any również nie wierzyła w
to co widzi.
- Nie gapcie się tak tylko jedzcie. - tak też zrobiłyśmy.
Pierwszy naleśnik poszedł w ruch. Nałożyłam na niego przeróżne owoce i polałam
sosem czekoladowy. Szybko zrobiłam zdjęcie mojego dzieła i podzieliłam się nim
na instagramie, po czym zabrałam się do konsumpcji. Smakowało genialnie.
- Jak dobrze cię mieć May. - powiedziałam przełykając kawałek
naleśnika.
- Dokładnie. - dołączyła się Any.
- Aj przestańcie, bo się zarumienię. Lepiej powiedzcie co chcecie dziś
porabiać. Jakieś pomysły ? - i nastało długie milczenie. Żadna z nas nie miała pojęcia co
dziś chce robić. Tę grobową, pełną zamyślenia ciszę przerwał mój telefon, który
zaczął wibrować na znak otrzymanej wiadomości.
Niall : Co dziś porabiasz ?
Ja: Właśnie się zastanawiam...
Niall : To przestań, zapraszam cię i twoje przyjaciółki na
obiad.
Ja : Chętnie przyjmiemy zaproszenie :-)
Niall : 15 ?
Ja : Idealnie !!
Niall : Zaraz wyślę ci adres.
Ja : Okay, czekam...
- Dziewczęta nie wysilajcie się, mamy już plany na dziś.
- Jakie plany ?
- Niall zaprosił nas na obiad.
- Ten z wczoraj ?
- Yhm...
- Czy ja wiem, nie znamy go, a jeśli ma niecne plany wobec
nas ? - tak, Anuś na pewno...
- To świetna okazja, aby go poznać i nie sądzę, żeby chciał
nam coś zrobić. Taki słodziak ? Poza tym już się zgodziłam, zaraz prześle mi
adres, gdzie mamy się spotkać. - jak na
zawołanie dostałam SMS z adresem restauracji. - Kończymy śniadanko i idziemy
się szykować jesteśmy umówione na 15. - powiedziałam pochłaniając kolejny
naleśnik. Oczywiście nie zjadłyśmy wszystkiego, sporo jeszcze zostało, no cóż
kolację mamy z głowy. Rozeszłyśmy się do siebie, aby się ogarnąć. Tradycyjnie
zaczęłam od zębów, potem makijaż i włosy, które na razie tylko rozczesałam. Dłuższą
chwilę zastanawiała się co na siebie założyć. W końcu zdecydowałam się na
krótką, czarną sukienkę w stokrotki, wprost idealną na taką pogodę. Do tego
również czarne koturny i cieniutki łańcuszek. Chciałam w jakiś fantazyjny,
wymyślony w mojej głowie sposób spiąć włosy. Trochę się pomęczyłam, ale w końcu
straciłam cierpliwość i zdecydowałam, że zrobię kłosa. Wyszedł całkiem,
całkiem. Całość zwieńczyłam moimi ulubionymi perfumami, wzięłam niewielkich
rozmiarów torebkę i poszłam sprawdzić, czy dziewczyny są już gotowe. Najpierw
poszłam do May, która borykała się z zapięciem łańcuszka. Przyszłam jej z
pomocą, po czym udałyśmy się do Any.
- O dobrze, że przyszłyście, które te czy te ? - zapytała
wskazując dwie pary butów.
- Te. - jednocześnie odpowiedziałyśmy z May wskazując inną
parę.
- No to mi pomogłyście... - wzdychnęła Any, a my tylko się
zaśmiałyśmy. W końcu dokonała wyboru stawiając na parę wskazaną przeze mnie. O
tak !
- Dochodzi 14, zadzwonię po taksówkę. - wyciągnęłam telefon z
torebki i wybrałam odpowiedni numer. - Będzie za 15 min. - powiedziałam po
zakończeniu rozmowy. Po kwadransie zeszłyśmy na dół, gdzie czekało na nas auto. Wsiadłyśmy do niego, podałam kierowcy adres i ruszyliśmy spod hotelu.
Jazda zajęła nam jakieś pół godziny. Kierowca zatrzymał się i poinformował, że
jesteśmy na miejscu. Zapłaciłyśmy, podziękowałyśmy i grzecznie wyszłyśmy z
samochodu kierując się do środka restauracji. Miejsce wyglądało cudownie,
jedzenie też musi być pyszne. Zaczęłyśmy rozglądać się za blondynem. Nagle dostrzegłam machającą do mnie rękę. To
on. Ruszyłyśmy w jego stronę. Ubrany był w luźną koszulę w jakiś bliżej nieodgadniony mi wzorek i długie, czarne zwężane spodnie. Do tego miał białe tenisówki.
Wstał ze swojego miejsca i przywitał się z każdą z nas delikatnym całusem w
policzek. Słodziak... Usiedliśmy i otrzymaliśmy menu.
- Na co mają ochotę moje panie ? - zapytał spoglądając na
nas.
- Sama nie wiem, może coś nam polecisz ?
- Jadłyście już feijoade ?
- Nie. - odpowiedziałyśmy chórem, na co Niall szeroko się
uśmiechnął.
- W takim razie musicie spróbować. Można powiedzieć, że to
danie narodowe.
- Skoro to danie narodowe grzechem byłoby nie spróbować. -
właśnie podeszła do nas kelnerka, aby przyjąć zamówienie.
- Cztery razy feijoada i jakieś dobre wino . - kelnerka zwinnie zapisała to na karteczce i szybko odeszła.
Po dłuższej chwili wróciła stawiając przed nami jedzenie. Jak
się okazało feijoada to gulasz składający między innymi z fasoli i suszonego
mięsa. Brzmi dość zwyczajnie, ale muszę przyznać, że smakowało przepysznie, a
mówi to osoba, która nie jest największym fanem mięsa. Jednym słowem pychota.
- I jak wam smakuję ? - zapytał uważnie przyglądając się
naszej reakcji.
- Pyszne. Jeszcze trochę i zostanę fanką brazylijskiej
kuchni. - powiedziałam posyłając niewielki uśmiech.
- Muszę wyciągnąć przepis od szefa kuchni. - powiedziała May
pochłaniając kolejne łyżki gulaszu.
- Naprawdę dobre. - nawet Any smakuję, a to coś znaczy.
- Miło mi to słyszeć. Domyślam się, że jesteście turystkami.
- Mhm... - przytaknęłam biorąc łyk trunku.
- Na jak długo przyjechałyście ?
- Dwa miesiące. - kolejna chóralna odpowiedź.
- Wow ! Długie wakacje...
- O tak, planowałyśmy to już od dawna.
- A skąd przyjechałyście ?
- Meksyk. - i znowu jakbyśmy się zmówiły.
- Często wam się to zdarza ?
- Co ? - mój Boże przestańmy.
- Mówienie chórem, nieźle wam to wychodzi i jest na maksa
zabawne.
- Chyba dość często, to przez to, że spędzamy ze sobą tyle
czasu.
- Any ma rację, czasem to potrafi być naprawdę denerwujące.
- Zwiedzałyście już miasto ?
- Cały czas o tym myślimy, ale nie wiemy od czego zacząć.
- Mogę wam pokazać to i owo. Jeśli tylko chcecie.
- Czekaj, jesteś z Brazylii ? - brawo geniuszu !!
- Tak. To znaczy urodziłem się w Irlandii, mam irlandzkich
rodziców, ale kiedy miałem jakieś dwa lata przeprowadziliśmy się tutaj. Można, więc powiedzieć, że jestem bardziej
Brazylijczykiem niż Irlandczykiem, choć nie wyglądam. - no właśnie nie wygląda,
więc miała prawo myśleć inaczej.
- W taki razie będziemy zaszczycone, prawda dziewczyny ? - te
tylko przytaknęły.
Skończyliśmy posiłek, kiedy Niall zawołał kelnerkę, aby
podała nam rachunek. Ta po chwili stała przy nas wręczając chłopakowi etui z paragonem w środku. On tylko zerknął, wyjął portfel i wyciągnął z niego
sporej wartości banknoty.
- Daj spokój zapłacimy za siebie. - rachunek był na pewno
spory.
- Jesteście moimi gośćmi, więc ja płacę.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale", ja płacę koniec kropka. -
nie ma sensu się z nim kłócić i tak nie pozwoli nam zapłacić. - To co ruszamy w
miasto moje drogie. Czas zapoznać was z Brazylią.
Spacerowaliśmy aż do późnego wieczora. Niall pokazywał nam
najciekawsze i warte uwagi miejsca. Było przy tym dużo śmiechu i robienia
zdjęć. Trzeba jakoś uwiecznić te niezapomniane chwile. Robiło się już późno, a my
byliśmy zmęczeni, więc postanowiliśmy zakończyć zwiedzanie. Blondyn zaproponował,
że nas odwiezie. Opierałyśmy się przez chwilę, ale w końcu dałyśmy się namówić.
Musieliśmy wrócić pod restaurację, w której jedliśmy, gdyż tam nasz towarzysz
zostawił samochód. Kiedy byliśmy na parkingu wyciągnął kluczyki i otworzył
samochód automatycznie. Teraz rozumiem dlaczego za nas zapłacił. Samochód,
którego światła się zapaliły był po prostu jak WOW !!! Nie znam się na autach,
ale to z pewnością wyglądało na drogie, sportowe i drogie.
- To twoje auto ? - zapytałam nadal będą w lekkim szoku i osłupieniu.
- Taa... nie podoba ci się ? Wiem trochę mało dziewczęce...
- Człowieku okradłeś bank czy co ? Ten samochód to czysta
perfekcja ! - znowu zaczęłam paplać od rzeczy, no cóż...
- Spokojnie nie okradłem banku i fajnie, że ci się podoba.
Bardzo je lubię, ale do perfekcji mu jeszcze brakuje. - nasza trójka dalej stała
w niemałym szoku. - to co wsiadamy ?
- Yhym.. - to jedyne co udało się nam wydusić. On się tylko
słodko zaśmiał i otworzył nam wszystkim drzwi, jak prawdziwy dżentelmen.
- Jestem taki głodny. -
powiedział, gdy byliśmy już w samochodzie i jechaliśmy jakieś 10 min.
- Może wpadniesz do nas na naleśniki ? May zrobiła ich całą
masę, a my nie damy rady ich wszystkich zjeść. - dziewczyny mimo, że polubiły
tego słodziaka to teraz mroziły mnie wzrokiem z tylnego siedzenie. Dosłownie
czułam ich lodowate spojrzenia na sobie.
- Nie chce się narzucać... - przeciągnął.
- No co ty nie narzucasz się. Poza tym musimy ci się jakoś
odwdzięczyć za dzisiejszy dzień. - posłałam uśmiech w jego stronę, a dziewczyny
patrzyły na mnie jakby chciały zakleić mi usta, żebym przestała mówić.
- Skoro tak to przyjmuję zaproszenie. - odwzajemnił uśmiech
nie spuszczając wzroku z drogi.
Dojechaliśmy pod hotel, wjechaliśmy na samą górę i weszliśmy
do naszego królestwa.
- Czuj się jak u siebie. - rzuciłam kiedy przeszliśmy do
salonu. May i Any poszły podgrzać naleśniki, a my usadowiliśmy się na kanapie.
- Duuulce !!! - usłyszałam z kuchni. Czemu ona się tak drze
?
- Przepraszam cię na momencik. - uśmiechnęłam się i szybko
ruszyłam w stronę kuchni. - Co się tak wydzierasz ? - zapytałam kiedy byłam już
w kuchni.
- Co ty wyprawiasz ? - zaczęła szeptać Any.
- Nic.
- Jak to nic ? Po co go tu zaprosiłaś ? Kiedyś utnę ci ten
jęzor.
- Przecież nic się nie stało.
- A jak będzie chciał zostać na noc i okaże się, że to jakiś
gwałciciel ? - i co jeszcze ?
- Przewrażliwiona jesteś.
- Przewrażliwiona ?! Ty nic o nim nie wiesz. - kurczę,
nieźle się nakręciła.
- Any ma trochę racji nie znasz go, ale z drugiej strony nie
ładnie nazywać go gwałcicielem skarbie.
- Chcesz żebym go przesłuchała ?
- Wypadało by. - powiedziała to jak najbardziej serio.
- Może bez przesady, nie przesłuchać, ale mogłabyś go trochę
wypytać o to i owo - May ty też ?
- Niech wam będzie... - wypuściłam powietrze z ust i
wróciłam do salonu.
- Coś się stało ? - zapytał z lekkim niepokojem.
- Nie, wszystko w porządku. - dobra jak zacząć
? - Może opowiesz mi coś o sobie ? - to zaczęłaś, no po prostu gratuluję...
- One kazały cię mnie przepytać ? - ściemnij coś...
- Nie jestem po prostu ciekawa... - mało to było przekonujące,
ale może łyknie. Spojrzał na mnie znacząco... Czyli nie łyknął.
- Dobra, tak kazały... - powiedziałam zrezygnowana. - one nie za
bardzo ci ufają.
- A ty mi ufasz ? - co ? Co to za pytanie ? I co ja mam
powiedzieć ?
- Jaaa.... - no brawo, szybko rusz tą łepetynką. - Wiesz
znamy się dwa dni, ciężko powiedzieć czy ci ufam, bardzo cię lubię i nie wydaje
mi się żebyś chciał mi coś zrobić... - chyba było wystarczająco dyplomatycznie...
- Czyli troszeczkę mi ufasz ?
- W końcu zaprosiłam cię do siebie. - powiedziałam już znacznie pewniej.
- W takim razie co chcesz wiedzieć
? - przebrnęłaś, dzielna dziewczynka.
- Gdzie pracujesz ?
- W Brazylii - to będzie trudne...
- Wiesz bardziej chodziło mi o to
czym się zajmujesz.
- Tak się tylko droczę. -
uśmiechnął się zawadiacko. - razem z przyjacielem mamy wspólne
"dziecko".
- Dziecko ?!?! - zamarłam, chyba
mi wystarczy.
- "Dziecko" - powtórzył
robiąc dłońmi znak cudzysłowu. - Spokojnie jestem hetero. - dzięki ci Panie...
- Chyba duże musi być to dziecko,
sądząc po twoim samochodzie.
- Raczkuję. - zaczyna podobać mi
się ta rozmowa.
- Następne pytanie proszę. - co ja
bym chciała jeszcze wiedzieć ?
- Masz dziewczynę ? - teraz to
dojechałaś, nie mam słów.
- Nie, nie mam. - zaśmiał się w ten
charakterystyczny sposób.
- Przepraszam, może lepiej to
skończmy.
- Nie no co ty coraz bardziej mi się to podoba - nadal się śmiał.
- No dobrze. Tak w ogóle ile masz
lat ?
- 21. - szybkie pytanie szybka
odpowiedź.
- Rodzice ?
- Mają się dobrze.
- Nałogi ?
- Nie sądzę.
- Ulubione danie ?
- Wszystko co jadalne.
- Imprezy ?
- Często i gęsto.
- Ulubiona część ciała? - co ?
- Co ?
- No ulubiona część ciała.
- W jakim sensie ?
- W każdym.
- Usta.
- Największa wada ?
- Niecierpliwość.
- Największa zaleta ?
- Umiem słuchać.
- Optymista ?
- No raczej.
- Cecha, którą najbardziej cenisz ?
- Szczerość.
- Nienawidzisz ?
- Mlaskania.
- Kochasz ?
- Jeść.
- Cola czy Pepsi ?
- Nie widzę różnicy.
- Ulubiony słodycz ?
- Ty.
- Naj... - czekaj co ?!? - Co ?!?
- Masz na imię Dulce, no i gdybym
miał wybierać, jesteś naprawdę słodziaszna. - o niee... chyba się zarumieniłam.
- Chyba wystarczy... - speszyłam
się.
- Akceptujesz ?
- Co ?
- Mnie.
- Oczywiście. - gdzie są dziewczyny
? O tak są moje wybawicielki, w samą porę.
- Podano do stołu. - powiedziała
jak kelner z prawdziwego darzenia May. Podnieśliśmy się z kanapy i poszliśmy do
jadalni. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść naszą kolację. Niall pochłaniał naleśnik
po naleśniku. Jak tak szczupły człowiek jest w stanie zjeść aż tyle ? Zgubiłam
się przy liczeniu ilości naleśników, które w siebie wpakował i nic nie ma do tego mój
problem z matematyką.
- Ty naprawdę kochasz jeść. -
powiedziałam patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Naprawdę słuchałaś. - wyglądał na
zdziwionego.
- Ja też potrafię słuchać. -
posłałam mu oczko. Co ? Na prawdę to zrobiłam? A jeśli sobie coś pomyśli ? Daj
spokój, co ma sobie pomyśleć ?
Po skończonej kolacji (dzięki Niall'owi
nie będziemy musiały jeść naleśników jutro na śniadanie) chłopak wstał od stołu, podziękował za pyszną kolację powiedział, że będzie się zbierał i życzył nam
dobranoc. Odprowadziłam go do drzwi, a dziewczynki zaczęły sprzątać ze stołu.
- Jeszcze raz dziękuję. -
powiedział nakładając buty.
- To my dziękujemy. Mam nadzieję,
że jeszcze się zobaczymy.
- Jutro wybieram się do klubu ze
znajomymi, może wpadniecie ? Chyba, że nie przepadacie za imprezami.
- Uwielbiamy. - już dawno miałam
ochotę wyjść i potańczyć.
- W takim razie napiszę jutro co i
jak, ok ?
- Pewnie.
- Dobranoc. - ucałował lekko mój
policzek.
- Dobranoc. - uśmiechnęłam się
zawstydzona.
Weszłam do kuchni, ale dziewczyn już nie było. Pewnie
poszły do siebie. Trudno. Jutro powiem im o naszych planach. Nalałam wody do
szklanki i zachłannie ją wypiłam, po czy
udałam się do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i zmęczona dzisiejszym
dniem i wrażeniami z nim związanymi zasnęłam zaraz po ułożeniu się wygodnie w
łóżku.
.....................................................................................................................................................
Szóstka za nami... Mam nadzieję, że nie było aż tak źle. Do następnego xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz